PolskaLeszek Miller: nie mogę zakładać, że coś się nie uda

Leszek Miller: nie mogę zakładać, że coś się nie uda

W tej chwili mamy pozycję, czy opinię, najtwardszego negocjatora i u jednych to budzi szacunek, u innych budzi to irytację, od jednych słyszymy zachęty, a od drugich ostrzeżenia - powiedział premier Leszek Miller w poniedziałkowych "Sygnałach Dnia".

09.12.2002 11:03

Sygnały dnia: Ostatni tydzień negocjacji?

Leszek Miller: – Ostatni tydzień. Dzisiaj p. minister Cimoszewicz, p. minister Truszczyński będą negocjować w Brukseli. Przedstawimy nasze stanowisko i albo dzisiaj, albo jutro usłyszymy odpowiedź.

Sygnały dnia: A potem Kopenhaga, tak? Czwartek lub piątek miał być koniec, zapowiadało się na trzynastego, na piątek, ale tak nie do końca chyba się stanie. Może się trochę i przedłużyć.

Leszek Miller: – Trudno w tej chwili precyzyjnie cokolwiek przewidzieć. Sytuacja jest płynna, zmienia się. Trzynastego wieczorem szczyt w Kopenhadze powinien się zakończyć, ale premier Rasmussen powtarza – także powiedział to całkiem niedawno – że Dania jest gotowa przedłużyć szczyt, jeżeli taka będzie potrzeba, więc może on się zakończy w sobotę.

Sygnały dnia: Ale z tych naszych propozycji, których naprawdę nie uda się zrealizować, Panie Premierze, wie Pan już o tym w tej chwili, mimo że może jeszcze będziemy próbować, ale się nie uda?

Leszek Miller: – Nie mogę zakładać, że coś się nie uda, a tym bardziej nie mogę tego mówić publicznie, bo przecież to byłoby osłabienie pozycji naszych negocjatorów. Mogę mówić o tym, co jest naszym priorytetem i co będziemy prezentować w tych ostatnich dniach, a właściwie w ostatnich godzinach negocjacji.

Sygnały dnia: Panie Premierze, stanowisko polskiego rządu, polskich negocjatorów i odpowiedź Unii Europejskiej to jedno, natomiast drugi poważny problem to spory wewnątrz naszego kraju. Wczoraj Władysław Serafin stwierdził wręcz, że minimalny łączny poziom dopłat bezpośrednich dla polskich rolników, na który można się zgodzić, to 70%. Wiadomo, że takiego poziomu nie uzyskamy, to nierealne przecież.

Leszek Miller: – No właśnie mówienie o konkretnych pułapach, liczbach itd. nie zawsze jest dobrą taktyką negocjacyjną, bo gdyby ktoś w Brukseli był złośliwy, to by powiedział: "No, chcieliśmy wam dać 80%, ale skoro chcecie mniej, to będziemy dyskutowali o mniejszym pułapie". Trzeba mówić i trzeba się domagać, aby uzyskać jak najlepszy wynik, i trzeba pokazywać drogę, jak można to uczynić.

Sygnały dnia: A ile my chcemy?

Leszek Miller: – Pan Serafin wspominał o tym, że można uzyskać te środki z trzech segmentów. Raz – z tego, co rzeczywiście Unia przeznacza na dopłaty bezpośrednie, dwa – z przesunięcia środków z tzw. filaru drugiego do pierwszego, a więc mam na myśli środki przeznaczone na rozwój obszarów wiejskich, które mogą być przeniesione do segmentu "Dopłaty bezpośrednie", no i trzy – środki z polskiego budżetu. Te trzy źródła są rzeczywiście, można je brać pod uwagę, ale ostateczna wysokość tych dopłat będzie możliwa do ustalenia dopiero po zakończeniu negocjacji, także po analizie polskiego budżetu, zwłaszcza jeżeli chodzi o możliwość wydatkowania z naszych wspólnych pieniędzy kolejnych środków na dopłaty bezpośrednie.

Sygnały dnia: Czy może być tak, Panie Premierze, że z tej dziesiątki dziewięć krajów zakończy negocjacje, a my zostaniemy na końcu?

Leszek Miller: – Wszystko jest możliwe.

Sygnały dnia: Mogą wtedy być konsekwencje.

Leszek Miller: - No, bardzo poważne konsekwencje. My w tej chwili mamy pozycję, czy opinię, najtwardszego negocjatora i u jednych to budzi szacunek, u innych budzi to irytację, od jednych słyszymy zachęty, a od drugich ostrzeżenia, ostrzeżenia właśnie idące w tym kierunku, w którym Pan zauważył, że "no cóż, jeśli jakiś kraj nie jest gotowy do przyjęcia ostatecznych rozstrzygnięć, no to niech czeka, niech czeka na następne rozstrzygnięcia". (Polskie Radio/aka)

Z premierem Leszkiem Millerem rozmawiali Krzysztof Grzesiowski i Henryk Szrubarz.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
unia europejskanegocjacjemiller
Zobacz także
Komentarze (0)