"Lesbijka może być nauczycielką, pełnomocnika odwołać"
Klub Lewicy w najbliższych dniach zamierza skierować do premiera Donalda Tuska list, w którym będzie domagać się odwołania pełnomocnik rządu ds. równego traktowania Elżbiety Radziszewskiej - poinformował rzecznik SLD Tomasz Kalita. Chodzi o wywiad Radziszewskiej dla "Gościa Niedzielnego". Pełnomocnik uważa, że katolicka szkoła nie może zostać pozwana za odmowę zatrudnienia "zdeklarowanej lesbijki".
21.09.2010 | aktual.: 21.09.2010 19:37
Lewica od dawna domaga się odwołania Radziszewskiej, zarzuca jej przede wszystkim niekompetencję. Tym razem politykom SLD chodzi m.in. o słowa minister, które padły w wywiadzie dla tygodnika "Gość Niedzielny". Radziszewska zapytana, czy szkoła katolicka może zostać pozwana do sądu za to, że odmówiła zatrudnienia "zdeklarowanej lesbijki", powiedziała: "Oczywiście nie. I właśnie nowa ustawa precyzuje takie sytuacje - wcześniej nie było to uregulowane. Szkoły katolickie czy wyznaniowe mogą się kierować własnymi wartościami i zasadami, i mają prawo odmówić pracy takiej osobie".
Według wiceszefowej SLD Katarzyny Piekarskiej minister Radziszewska "tym wywiadem przekroczyła już nawet nie cienką, ale grubą krechę własnej niekompetencji". - Nie rozumie, na czym powinna polegać jej działalność, nie zna i nie rozumie unijnych dyrektyw. Nie ma się więc co dziwić po przeczytaniu zarówno tego wywiadu, jak i różnych wcześniejszych wypowiedzi pani minister, że Polska w tej chwili tak naprawdę nie prowadzi polityki równościowej" - oceniła Piekarska.
Jej zdaniem, jeśli Radziszewska twierdzi, że szkoła katolicka może odmówić nauczycielowi zatrudnienia ze względu na to, że jest on osobą homoseksualną, to znaczy, że nie zna odpowiednich dyrektyw UE i polskiego ustawodawstwa. - To, czy ktoś dobrze naucza na przykład matematyki, nie ma nic wspólnego z tym, czy jest osobą homo- czy heteroseksualną - podkreśla Piekarska.
W jej opinii, ze słów Radziszewskiej wynika też, że ma ona bardzo prawicowe i katolickie poglądy, a innych w ogóle nie dopuszcza. - Myślę, że osoba, która pełni taką funkcję, powinna swoje poglądy schować do kieszeni, a kierować się unijnymi dyrektywami - zaznaczyła.
- Zastanawiam się, dlaczego premier to toleruje. To nie jest pierwszy kompromitujący dla pani minister wywiad, demaskujący jej niekompetencję. Sygnały w tej sprawie dochodzą do niego nie tylko ze środowisk politycznych, ale również ze środowisk feministycznych, organizacji pozarządowych, które zajmują się prawami człowieka, prawami osób homoseksualnych - dodała wiceszefowa SLD.
W jej opinii, jeśli premier chce być wiarygodny i pokazać, że jego rząd zajmuje się przeciwdziałaniem dyskryminacji, powinien zdymisjonować Radziszewską, a na jej miejsce powołać osobę, która się na tym zna i "nie będzie przynosiła wstydu".
Radziszewska mówi z kolei, że nie jest dla niej zaskoczeniem, że Lewica chce jej odwołania. Odnosząc się do wywiadu, jakiego udzieliła "Gościowi Niedzielnemu", podkreśliła, że osoba o orientacji homoseksualnej nie może być dyskryminowana w zatrudnieniu, jednak prawo europejskie przewiduje wyjątki od zasady równego traktowania w określonych sytuacjach.
- Kościoły i związki wyznaniowe mają ten przywilej, że nawet przy zatrudnianiu nauczycieli do prowadzonych przez siebie szkół, mogą stawiać różne ograniczenia. Projekt ustawy o wdrażaniu niektórych dyrektyw UE określa takie sytuacje. Nie jest prawdą, że odnosi się to tylko do orientacji seksualnej. Etyka różnych związków wyznaniowych może być różna i różne mogą być ich wymogi - powiedziała Radziszewska.