Lenin zdjęty, więc i my się nie leńmy!
Politycy mogą mieć w nosie wyborców tylko tak długo, jak ci nie mogą im realnie zaszkodzić
- pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Igor Janke. Jak dodaje, każdy, jeśli ma dobry pomysł i trochę determinacji może zorganizować akcję, która może zmienić bieg rzeczy.
Okazuje się, że można. Polska Telefonia Cyfrowa zorganizowała kampanię reklamową swojej sieci Heyah, którą firmował jeden z największych zbrodniarzy wszechczasów Włodzimierz Iljicz Lenin. Stowarzyszenie Twoja Sprawa zaprotestowało. Zaprotestował Instytut Pamięci Narodowej. "W imię pamięci milionów ofiar komunistycznych zbrodni a także poczucia społecznej odpowiedzialności biznesu apeluję do Państwa o natychmiastowe zaprzestanie kampanii reklamowej z wykorzystaniem wizerunku W. Lenina, usunięcie go z wszystkich nośników, także do podjęcia działań, które przyczynią się do naprawy wyrządzonych szkód w świadomości młodego pokolenia Polaków" - napisał do wielkiego telekomu prezes IPN Łukasz Kamiński. Szybko zrobiło się nieprzyjemnie. Firma wycofała się z głupiego pomysłu. "Nasza decyzja podyktowana jest wolą poszanowania odczuć odbiorców oraz wynika z zasad etyki biznesu, których przestrzeganie jest dla nas sprawą nadrzędną" - oświadczyła PTC.
Właściciele firmy zachowali się rozsądnie. Po pierwsze dlatego, że pomysł, który zapewne podsunęła im jakaś barrrrdzo kreatywna agencja reklamowa (swoja drogą, ciekawe która to?) był kretyński. Błędy lepiej jak najszybciej naprawić. Po drugie, kiedy dziś wybucha taki protest, lepiej reagować szybko, bo dzięki nowym narzędziom komunikacyjnym, może rozpowszechnić się błyskawicznie. Sieci społecznościowe umieją już gromadzić setki tysięcy ludzi w mgnieniu oka. W wyniku takiej akcji skutki wizerunkowe dla firmy mogą być opłakane.
Jakie z tego wnioski? Dla firm - by nie ryzykowały i nie obrażały niczyich uczuć ani inteligencji. Dla klientów, obywateli? Warto reagować. Warto być obywatelem. Nigdy w historii obywatele tak łatwo nie mogli się gromadzić, tak łatwo wypowiadać swoich opinii i wywierać nacisku.
To nieprawda, że nic nie możemy, ze wielki biznes i polityka rządzą się wyłącznie swoimi prawami, na które ludzie nie mają wpływu. Nigdy w historii nie mieli takich możliwości jak dziś.
Politycy mogą mieć w nosie wyborców tylko tak długo, jak ci nie mogą im realnie zaszkodzić. A dziś nie trzeba wielkiej gazety ani stacji telewizyjnej. Każdy, jeśli ma dobry pomysł i trochę determinacji może zorganizować akcję, która może zmienić bieg rzeczy.
Przykładów z ostatniego czasu jest bardzo wiele. Kibice Lecha Poznań zmusili jakiś czas temu jednego ze sponsorów klubu, by się nie wycofywał ze wspierania piłkarzy, bo zbojkotują produkowane przez jego koncern piwo. Kiedy jeden z operatorów telefonii komórkowej wykorzystał w swej kampanii reklamowej kolędy bożonarodzeniowe, grupa obywateli, która poczuła się tym urażona, szybko zmusiła potężną firmę do wycofania się z tego. PZPN kosztem grubych dziesiątek (setek?) tysięcy złotych musiał przywrócić na koszulki piłkarzy orła w koronie, bo zaprotestowali kibice. Pod wpływem błyskawicznych protestów rząd zmienił o 180 stopni zdanie w sprawie umowy ACTA a Donald Tusk stanął niemalże na czele protestujących przeciw niesławnemu porozumieniu.
Warto więc organizować się. Biznes jest uzależniony od klientów, politycy - od wyborców. Dopóki jedynym realnym narzędziem wpływu były wielkie media - wpływ "zwykłego człowieka" był dość ograniczony. Teraz to się zmieniło. Warto więc działać. Coraz mniej mamy argumentów w ręku, by tylko narzekać. Jeśli rząd rządzi słabo - to przede wszystkim dlatego, że pozwalają mu na to leniwi wyborcy. Przestańmy więc się lenić.
Igor Janke specjalnie dla Wirtualnej Polski