Lekarze ze szpitala MSWiA szykują list do premiera
Lekarze z warszawskiego Centralnego Szpitala
Klinicznego MSWiA zbierają podpisy pod listem otwartym do
premiera, w którym protestują przeciwko działaniom podejmowanym
wobec nich przez funkcjonariuszy CBA. "Wyrażamy nasz sprzeciw
wobec metod zatrzymywania i inwigilowania pracowników naszej
placówki" - napisali lekarze.
Protest przeciwko działaniom CBA skierowali do instytucji rządowych także pacjenci doktora Mirosława G., b. ordynatora oddziału kardiochirurgii szpitala MSWiA, który został zatrzymany przez funkcjonariuszy Biura; jest on podejrzany m.in. o zabójstwo pacjenta i korupcję.
W liście lekarzy, do którego dotarła PAP, czytamy m.in.: "jesteśmy traktowani przez służby państwowe jako potencjalni przestępcy - śledzeni i monitorowani. Tysiące naszych pacjentów są zmuszane do składania wyjaśnień w prokuraturach całego kraju, zaś dokumentacja medyczna ich dotycząca jest szczegółowo analizowana pod kątem ewentualnego przestępstwa. Funkcjonariusze wkraczają i przeszukują pomieszczenia szpitalne w nocy i o świcie, zaburzając tryb pracy oddziałów". List ma zostać przekazany premierowi we wtorek.
Lekarze podkreślili, że dotychczasowe akcje służb nie udowodniły sensowności takich działań, a zarzuty dotychczas postawione aresztowanym lekarzom w większości przypadków okazały się bezpodstawne.
Według lekarzy, "wydarzenia ostatnich miesięcy szeroko komentowane w mediach znacznie nadszarpnęły ich wizerunek, sugerując iż środowisko lekarskie składa się w dużej mierze z przestępców". Zdaniem lekarzy, zarzuty są formułowane zbyt łatwo i zbyt szybko nagłaśniane.
Lekarze ze szpitala MSWiA zwracają się z prośbą do premiera o wyjaśnienie, "czemu mają służyć tego typu działania".
Lekarze wyrażają ubolewanie "nad faktem, iż służby powołane do bycia ostoją polskiej praworządności zajmują się najmniej istotnymi sprawami, na siłę doszukując się znamion przestępstwa już w samym byciu lekarzem i niesieniu pomocy drugiemu człowiekowi". Jednocześnie - według lekarzy - "inne afery o olbrzymim znaczeniu dla polskiej praworządności i gospodarki nie są należycie badane".
W opinii lekarzy, sytuacja ta źle wpływa na wizerunek Polski na świecie, "nosi bowiem znamiona totalitarnego państwa policyjnego, które nęka i inwigiluje swoich obywateli".
Jak poinformowała obrońca Mirosława G., mec. Magdalena Bentkowska-Kiczor, pacjenci dr. G. wraz ze swoimi rodzinami w piśmie skierowanym m.in. do prezydenta, premiera, Rzecznika Praw Obywatelskich, parlamentu i warszawskiej Izby Lekarskiej zaprotestowali przeciwko kryptonimowi "Mengele", który jednemu z wątków sprawy dr. G. nadało CBA.
Bentkowska-Kiczor dodała, że w swym liście pacjenci "wyrażają oburzenie społeczne" wobec sposobu traktowania dr. G. i wyraziła nadzieję, że pismo to zostanie poważnie potraktowane przez instytucje, do których trafi.
Trwa śledztwo CBA w sprawie Mirosława G., b. ordynatora oddziału kardiochirurgii w szpitalu MSWiA w Warszawie, który został zatrzymany 12 lutego przez funkcjonariuszy Biura i jest formalnie podejrzany o zabójstwo pacjenta, mobbing, znęcanie się nad osobą najbliższą; przedstawiono mu też 45 zarzutów korupcyjnych.
W ub. tygodniu szef Okręgowej Izby Lekarskiej (OIL) w Warszawie Andrzej Włodarczyk złożył do Prokuratury Rejonowej w Warszawie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienie przestępstwa naruszenia tajemnicy lekarskiej na skutek działań CBA w szpitalu MSWiA. Według Włodarczyka, kilka tysięcy kart pacjentów z tej placówki nielegalnie trafiło do Biura, a kopie tych dokumentów - do policji.
CBA poinformowało też o zatrzymaniu anestezjologa dra Piotra Orlicza. Biuro nie chciało podać żadnych szczegółów akcji. Orlicz w oświadczeniu napisał, że nie postawiono mu żadnych zarzutów, nie został nawet przesłuchany w jakimkolwiek charakterze. Do zatrzymania doszło w domu jego znajomego, także lekarza, do którego przyjechał, aby udzielić konsultacji. Orlicza przewieziono do siedziby CBA, a następnie na Oddział Intensywnej Opieki Kardiologicznej szpitala przy ulicy Banacha w stanie tzw. ostrego zespołu wieńcowego. Orlicz podkreślił, że doniesienia niektórych mediów o rzekomym jego udziale w nielegalnym przerywaniu ciąży czy korupcji, są dla niego skrajnie krzywdzące.
Rzecznik CBA Tomasz Frątczak poinformował, że dokumenty przejęte przez CBA w szpitalu MSWiA w Warszawie wiążą się z podejrzeniem znacznych wyłudzeń z Narodowego Funduszu Zdrowia, a ich kopie będą stanowiły dowody w sprawie. Zapewnił, że Biuro, stosując podsłuchy, zawsze robi to za zgodą prokuratora i sądu.
Rzecznik wyjaśnił, że CBA zabezpieczyło dokumentację szpitala MSWiA związaną z podejrzeniami, że od dłuższego czasu kwitł tam proceder wyłudzania pieniędzy z Narodowego Funduszu Zdrowia. Wstępnie ocenia się, że straty budżetu państwa z tytułu fałszowania dokumentacji medycznej tylko w ciągu trzech miesięcy sięgnęły kilku milionów złotych. Dokumenty, po wykonaniu kopii, są zwracane do szpitala. Kopia dokumentacji stanowić będzie dowód rzeczowy. W sprawie wyłudzeń w najbliższym czasie pierwsze osoby usłyszą zarzuty - poinformował Frątczak.