Lekarze ze szpitala MSWiA: ktoś nas podsłuchuje
Mój telefon może być na podsłuchu - ostrzega
lekarz ze szpitala MSWiA przy Wołoskiej. Przy okazji pozdrawiam
mojego funkcjonariusza - dodaje inny z nerwowym uśmiechem. Kolejny doktor prosi, żebyśmy rozmawiali na korytarzu, bo ściany mają
uszy. Tu panuje psychoza - przyznają lekarze. Wszystkim wydaje
się, że są podsłuchiwani - relacjonuje "Gazeta Wyborcza".
Dziś lekarze ze szpitala MSWiA spotkają się, by rozmawiać o strajku, który rozpocznie się w środę. W ramach protestu napiszą też petycję do premiera przeciwko traktowaniu lekarzy jak potencjalnych przestępców.
Według "GW", po zatrzymaniu Piotra Orlicza, anestezjologa ze szpitala MSWiA, atmosfera w szpitalu jest jeszcze bardziej nerwowa. To trzeci lekarz z tej lecznicy zatrzymany w ostatnich miesiącach. O tym się tu dużo mówi, ale po cichu. Najczęściej na korytarzach, bo lekarze uważają, że część gabinetów jest na podsłuchu.
Lekarze są zbulwersowani formą zatrzymania Orlicza. Dr Orlicz opowiada, że znajomy ginekolog wielokrotnie prosił go przez telefon o przyjazd do prywatnego gabinetu i anestezjologiczną konsultację. Zapewnia, że w gabinecie nie miał kontaktu z żadną pacjentką. Rozmawiał z ginekologiem w przedpokoju, gdy CBA wyważyło drzwi i wpadło kilkunastu zamaskowanych i uzbrojonych funkcjonariuszy. Dr Orlicz został wyprowadzony do ogrodu. Skuto go kajdankami. Stał na deszczu półtorej godziny. Narzekał na silny ból w mostku. Prosił o pomoc. Odwieziono go centrali CBA, a dopiero po 23.00 wezwano karetkę. Okazało się, że podczas zatrzymania miał stan przedzawałowy - relacjonuje "Gazeta Wyborcza". (PAP)