Lekarze nie dawali mu szansy. Dwuletni Alfie Evans chce jednak żyć
Dramat zaczął się w grudniu 2016 roku
Alfie Evans urodził się 9 maja 2016 roku, później zapadł w śpiączkę. Dwa lata temu w grudniu zdiagnozowano u niego chorobę zwyrodnieniową mózgu. Alfie zaraził się infekcją klatki piersiowej, która powodowała napady padaczkowe i został podłączony do respiratora. Później była kolejna infekcja i konieczność podtrzymywania życia przez specjalistyczny sprzęt. Po długotrwałej terapii lekarze ze szpitala dziecięcego Alder Hey w Liverpoolu podjęli szokującą decyzję. Mówili, że chłopiec żyje tylko dzięki specjalnej aparaturze.
Lekarzy poparł sąd
Choroba pozostaje niezdiagnozowana, ale eksperci sądzą, że może to być niezwykle rzadka choroba mitochondrialna związana z DNA. Rodzice chłopca, który dzisiaj ma dwa lata, nie poddają się. I nie są w tej walce sami. Bo choć sąd wydał zgodę na eutanazję, w szczęśliwe zakończenie wierzą internauci na całym świecie. Kibicują w mediach społecznościowych "wojownikowi".
Wsparcie jest blisko
Nie tylko w sieci ludzie obserwują losy dwulatka. W poniedziałek przed szpitalem Alder Hey zebrali się Brytyjczycy, by protestować przeciwko odbieraniu życia chłopcu. Okazało się, że bardzo chce żyć. Minęło bowiem już kilkanaście godzin, od kiedy malec został odłączony od aparatury, a wciąż samodzielnie oddycha. Lekarze mówili, że przeżyje zaledwie trzy minuty.
Papież Franciszek zaangażowany w sprawę Alfiego
"Poruszony modlitwami i ogromną solidarnością okazaną Alfiemu Evansowi ponawiam mój apel, aby usłyszano cierpienia rodziców i zapewniono im możliwość poszukiwania nowych form leczenia" - napisał Ojciec Święty.
Rodzice chcą spędzić czas sam na sam z synem
Ojciec Alfiego chciałby zabrać syna do domu, by tam zapewniono dziecku specjalistyczną opiekę. W grę wchodzi też zabranie malca do innego szpitala. Włoska minister obrony Roberta Pinotti poinformowała, że jest już gotowy samolot dla Alfiego.