Lekarze kłócą się z pielęgniarkami o pieniądze za szczepienia
W spór pomiędzy lekarzami a pielęgniarkami, kto powinien zarabiać na szczepieniu dzieci, wkroczył prokurator. Na sporze cierpią dzieci. W Lublinie do tej pory na szczepienia czeka 60 tys. maluchów. Winnym narażenia zdrowia maluchów grozi osiem lat więzienia - informuje "Metro".
Gazeta pisze, że prawie 110 tys. uczniów w całej Polsce nie wie, do kogo mają się zgłosić na obowiązkowe szczepienia ochronne. Pielęgniarki szkolne pokłóciły się o to z lekarzami, którzy mają nadzorować ich pracę. Poszło o pieniądze, bo medycy nie chcą przychodzić za darmo do szkolnych gabinetów. Za szczepienie uczniów pieniądze dostają tylko pielęgniarki - od 2 do 2,5 zł za pacjenta.
Największy spór trwa w Lublinie. Cierpią na tym dzieci, bo do tej pory nie zaszczepiono prawie 60 tys. maluchów! Przez to narażone są na poważne choroby, np. na tak niebezpiecznie wirusowe zapalenie wątroby - niepokoi się Barbara Tłuczkiewicz, inspektor sanitarny z Lublina. To ona postanowiła złożyć doniesienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez pielęgniarki i lekarzy.
Rzeczywiście to bardzo poważna sprawa. Narażono zdrowie dzieci - przyznaje Andrzej Lepieszko, prokurator rejonowy w Lublinie.
Prokuratura zapewnia, że pierwsze zarzuty postawi najpóźniej za miesiąc. Nie wiadomo jednak jeszcze komu. Winnym grozi kara od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Prokuratorskie postępowanie zapewne rozpocznie się także w Opolu. Tutaj doniesienie chcą złożyć pielęgniarki szkolne. Ale nie na lekarzy, lecz na Narodowy Fundusz Zdrowia. To Fundusz ich zdaniem odpowiada za narażenie zdrowia dzieci.
To oni powinni płacić lekarzom. To ich wina, że doszło do takiej sytuacji - tłumaczy Joanna Steć, pielęgniarka z Opola. (PAP)