Lekarz skatowanego Kamila zabrał głos. Takich przypadków jest mnóstwo

Na początku kwietnia do szpitala w Katowicach trafił 8-latek z rozległymi oparzeniami ciała i złamaniami. Jego ojczym przyznał, że polewał dziecko wrzątkiem i rzucał nim o piec. O tym przypadku mówiła cała Polska, ale jak wyjaśniają lekarze, to wierzchołek góry lodowej. Szara strefa, o której się nie mówi, jest ogromna.

Wiele przypadków maltretowania dzieci nie jest nigdzie zgłaszanych
Wiele przypadków maltretowania dzieci nie jest nigdzie zgłaszanych
Źródło zdjęć: © Getty Images | Imgorthand

8-latek z Częstochowy do tej pory jest w śpiączce farmakologicznej. Jak mówił na antenie radia Tok FM dr Andrzej Bularda, który opiekuje się Kamilem w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, "dzięki niej nie cierpi, ale może za to zapłacić wysoką cenę". Wcześniej chłopiec przez wiele dni był maltretowany i pozbawiony jakiejkolwiek pomocy.

Doktor Bularda razem z kolegami przyjmuje tysiące małych pacjentów rocznie. - Podczas zabaw na podwórku skręcają stawy skokowe lub nabawiają się urazów kolan. Wystarczy zdiagnozować, unieruchomić i wypisać do domu - opowiada lekarz.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Druga grupa przypadków to dzieci, które zrobiły sobie krzywdę przez nieuwagę rodziców. To np. oparzenia spowodowane wylaniem na siebie kubka z gorącą kawą lub dotknięciem rozgrzanego żelazka. Ale jest też trzecia, najbardziej mroczna grupa. Te dzieci też mają oprzenia i stłuczenia, ale nie powstają one przez przypadek, lecz są efektem maltretowania przez rodziców lub opiekunów.

Długa lista przypadków maltretowanych dzieci

Na potwierdzenie tych słów lekarz przytoczył kilka przypadków, które zapamięta na długo. Parę lat temu trafił do niego roczny chłopiec, który został brutalnie pobity przez ojczyma. Był w bardzo ciężkim stanie i pomimo wielogodzinnej walki, jego życia nie udało się uratować - mężczyzna skatował go na śmierć. Doktor ratował też 5-latkę, która została pocięta nożem tapicerskim. Na ciele, a także w jej psychice, pozostały blizny.

Istnieje jeszcze bardzo duża grupa małych pacjentów, o których praktycznie nikt nie słyszy, bo tego typu przypadki nie są nagłaśniane. Chodzi o dzieci, które np. wylały na siebie wrzątek, ale rodzice, którzy byli kompletnie pijani, nie zwrócili uwagi na wielodniowy płacz i cierpienie. Zauważają, że coś się stało, dopiero gdy wytrzeźwieją.

Jak podkreśla lekarz z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka, ważne jest, aby takie przypadki nagłaśniać. W jego ocenie bardzo dobrze się stało, że wokół sprawy maltretowanego Kamila zrobił się medialny szum.

- Może chociaż połowa odbiorców zapamięta tę historię i gdy zauważy w swoim środowisku cierpienie malucha, to zareaguje. Chodzi o to, żeby sąsiad, pani w przedszkolu czy matka na placu zabaw nie byli obojętni - mówił na antenie Tok FM lekarz.

Czytaj też:

Źródło: Tok FM

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (265)