Lekarka skazana za "leczenie" chemikaliami. "Nic wspólnego z medycyną"
Jest wyrok dla lekarki, która podawała swoim pacjentom kroplówki z substancją stosowaną m.in. przy produkcji mydła czy płynów czyszczących. Sąd Najwyższy stwierdził, że chelatacja nie ma nic wspólnego z medycyną.
Sąd Najwyższy podtrzymał wcześniejszą decyzję sądu lekarskiego. Uznał tym samym, że lekarka z Wielkopolski złamała kodeks etyki zawodowej, stosując praktyki stojące w sprzeczności z aktualną wiedzą medyczną - informuje Tok FM.
Stacja dotarła do opinii trzech specjalistów, na których oparł się SN, wydając pierwszy w Polsce wyrok ws. chelatacji. Eksperci jednogłośnie wskazali, że nie ma żadnych dowodów na skuteczność działania tej metody. "Dość liczne doniesienia w piśmiennictwie medycznym, wskazują na możliwość wystąpienia w trakcie jej stosowania działań niepożądanych" - głosi ekspertyza biegłego toksykologa.
Kobieta została ukarana naganą, ale jak podkreśla rzecznik odpowiedzialności zawodowej Naczelnej Izby Lekarskiej dr Grzegorz Wrona, nie dotkliwość kary jest tu najważniejsza. Lekarz mówi, że chodzi przede wszystkim o wskazanie medykom, którzy zajmują się chelatacją, że działają niewłaściwie.
Będą kontrole w całej Polsce
Informacja o wyroku SN została rozesłana do wszystkich izb lekarskich w Polsce. Rzecznicy odpowiedzialności zawodowej mają skontrolować teraz osoby, które stosują kontrowersyjną metodę na ich terenie. Gabinety chelatacji twierdzą, że pomagają chorym na miażdżycę czy autyzm.
- Mamy rzesze pacjentów, którzy w obliczu choroby, pełni wiary w to, że stają przed lekarzem płacą za usługę, która zgodnie z aktualną wiedzą medyczną jest bezwartościowa - mówi Tok FM dr Wrona.
Podstawowym składnikiem kroplówki podawanej chorym jest kwas wersenowy (EDTA), który wiąże metale ciężkie.
Substancja stosowana jest w branży kosmetycznej i chemicznej. Jej podawanie w medycynie pożądane jest tylko w przypadkach ciężkich zatruć metalami.