"Leczenie musimy zacząć od nowa". 12-letni Tymek walczy z rakiem
Tymek Matuszewski zmaga się z nowotworem od kwietnia 2022 roku. - Nie ma takich relacji z kolegami, jakie były wcześniej i to chyba najbardziej synowi doskwiera - przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską Magdalena Matuszewska, mama chłopca. W internecie ruszyła zbiórka na pomoc dla nastolatka.
12-letni Tymek Matuszewski od 1,5 roku walczy z guzem szyszynki. Od momentu diagnozy jest pod opieką oddziału onkologii dziecięcej w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym im. Marii Konopnickiej w Łodzi.
- W marcu kończyliśmy protonoterapię i syn miał przyjmować już tylko chemię podtrzymującą. Wszyscy liczyli, że guz na protony zareaguje. Okazało się jednak, że nie zareagował tak, jak lekarze się tego spodziewali. Markery nowotworowe cały czas szybko rosły, dlatego - mimo że guza jeszcze nie widać - lekarze ocenili, że jest wznowa. Trzeba było zacząć całą historię leczenia od nowa - opowiada pani Magdalena Matuszewska.
Choroba Tymka sprawiła, że musiał ograniczyć kontakty z kolegami ze szkoły i znajomymi z podwórka. 12-latek musi uczyć się w domu lub w szpitalnej sali. Spotyka się niemal wyłącznie z nauczycielami lub lekarzami.
Pani Magdalena podkreśla, że nauka - nawet ta domowa - jest znacznie utrudniona. Tymek nie może spędzać czasu przed ekranem komputera. Ma także problemy z pisaniem i czytaniem. Wszystko ze względu na uszkodzony nerw wzrokowy - to sprawia, że chłopiec widzi podwójnie.
"Nie ma takich relacji z kolegami, jakie były wcześniej"
- Skutki leczenia są takie, że ma zerową odporność, więc jesteśmy w izolacji domowej. W przypadku syna najmniejsza infekcja może się źle skończyć. Dlatego kontakty koleżeńskie są na ten moment zawieszone. Czasem koledzy go odwiedzają, ale oni nie wiedzą też, jak się zachować - przyznaje mama 12-latka. Zapewnia jednak, że szkolni koledzy zawsze pamiętają o Tymku.
- Nie ma takich relacji z kolegami, jakie były wcześniej i to chyba najbardziej synowi doskwiera - przyznaje pani Magdalena. Podkreśla, że chłopiec jest bardzo dzielny, ale coraz trudniej radzi sobie z chorobą i tym, że zamiast spędzać czas z kolegami na boisku, spędza go w domu lub w szpitalu.
Konieczna jest kosztowna operacja i rehabilitacja
W momencie, kiedy rozmawiamy z panią Magdaleną, zebranych jest już ponad 60 tysięcy złotych. Kobieta mówi jednak, że to są już pieniądze wydane i wymienia, że proces powrotu do zdrowia Tymka jest bardzo kosztowny.
- Zbiórka będzie aktywna do wtedy, kiedy zakończymy proces leczenia. Ponieważ nastąpiła wznowa, musimy podjąć od nowa chemioterapię, a potem się okaże, co dalej. Także jeszcze trochę pieniędzy będziemy potrzebować - przyznaje otwarcie.
- Planowaliśmy zbiórkę przede wszystkim na operację oka, ponieważ w trakcie operacji usunięcia guza uszkodzili synowi nerw wzrokowy. Tę operację będziemy musieli zrobić prywatnie, ponieważ czas oczekiwania w kolejce na NFZ to są przynajmniej trzy lata - dodaje pani Magdalena.
Konieczne są też fundusze na rehabilitację zarówno neurologiczną jak i ruchową. Wyjazd na rehabilitację to za każdym razem ogromna wyprawa dla Tymka i jego mamy.
Rodzina mieszka na wsi pod Gostyninem. Na ćwiczenia muszą dojechać niemal 30 kilometrów do Płocka. Do kosztów rehabilitacji dochodzą więc koszty dojazdu. Pani Magdalena jest jednak bardzo zmotywowana. - Cały czas musimy ćwiczyć, żeby w miarę normalnie potrafił funkcjonować - mówi mama Tymka.