Lech Wałęsa w pierwszym wywiadzie po ujawnieniu teczek Czesława Kiszczaka dotyczących TW Bolka
Kapitan Graczyk zdobył moje zaufanie, m.in. tym, że ostrzegł mnie przed pierwszym aresztowaniem. I na tym zaufaniu trochę źle to wyszło. Z tego, co dziś widać, to brał pieniądze, pisał sprawozdania. To wszystko źle wygląda - przyznał w #dziejesienazywo, programie Wirtualnej Polski, Lech Wałęsa. Były prezydent udzielił pierwszego wywiadu Wirtualnej Polsce po powrocie do kraju. IPN upubliczniła zawartość dokumentów Czesława Kiszczaka na temat Wałęsy, gdy ten przebywał w USA.
29.02.2016 | aktual.: 02.03.2016 10:17
Lech Wałęsa relacjonował, jak został uprzedzony o pierwszym aresztowaniu. - Wracam do domu ok. 12 w południe autobusem. Ktoś wysiadł, idzie za mną dość blisko i mówi: "nie odwracaj się. Słuchaj, dziś będziesz aresztowany. Jeśli masz gdzie, to schowaj się. Przeczekaj ten okres" - opowiadał.
- Powiedziałem żonie, oddałem zegarek, obrączkę. O 21.00 przychodzą z małym kwitkiem i słowami: "Aresztujemy pana". W czasie tego przesłuchania słyszę ten sam głos, który mnie ostrzegał. Myślę: "Mam tu przyjaciela, fajnie". Po czterech dniach mnie wypuszczają, jeden wyszedł na chwilę, ten właśnie z tym głosem i mówi: "Nie ma pan jak wrócić". Daje mi dwa bilety na autobus. Na jednym bilecie jest numer telefonu - wspominał były prezydent, dodając, że "nigdy pod zapisany numer nie zadzwonił".
- I wtedy pan coś podpisał? - spytał Jacek Żakowski. - Podpisywałem formalne rzeczy. Za tamto przesłuchanie to jestem nawet obrażony, że nie zaproponowali mi współpracy - zażartował.
Kolejne zdarzenia miały miejsce "gdzieś po dwóch tygodniach, miesiącu". - Kierownik wzywa mnie do pracy. Siedzi ten człowiek, przedstawia się jako kontrwywiad, nie bezpieka, i pyta: "Czemu pan nie dzwonił?" Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, ale nie o kablowaniu. On bardziej się interesował, czy tu Niemcy nie kombinują, Żydzi. Był antybezpiecki. Bardzo fajnie nam się rozmawiało. - Przyjaciel, kurcze - wspominał Wałęsa. Takie spotkania, jak mówił, odbyły się około pięć razy.
- Ten głos to kto? - dopytywał Żakowski. - No właśnie ten kapitan Graczyk. Z nim mam jeszcze pewne inne porachunki. On zdobył zaufanie, przez ten fakt uprzedzenia mnie, tego biletu. Miałem do niego zaufanie. I na tym zaufaniu trochę źle to wyszło. Co by nie powiedzieć - z tego co dziś widać - to brał pieniądze, pisał sprawozdania. I to wszystko dzisiaj źle wygląda - przyznał były prezydent.
Wałęsa: wojska wycofane, traktat dobry podpisany... No, kto to zrobił? Wałęsa!
Lech Wałęsa opowiadał również o swojej wizycie w Moskwie. Jacek Żakowski: "Jedzie pan do Moskwy z projektem zrobienia imperium joint-venture w dawnych bazach rosyjskich. Premier Olszewski wysyła do pana telegram, że tego nie wolno zrobić i dzięki temu ratuje Polskę...".
- Jechałem podpisać wynegocjowany, na stole położony traktat, który zrobił rząd, w tym Olszewskiego. Ten traktat jest niedobry, ja o tym wiem. W parlamencie odpowiadał za sprawy zagraniczne Geremek. Mówię: "Panie Bronku, ja wiem, że on jest niedobry, ja go nie podpiszę. Ale dajcie mi wolną rękę gry. Ja coś wymyślę" - opowiadał były prezydent.
- Co pan zmienił w traktacie? - pytał Żakowski.
- Cztery punkty były niedobre, cztery poprawki ręcznie napisałem - oznajmił były prezydent.
- A ta depesza Olszewskiego? - kontynuował Żakowski.
- Idę na rozmowę i dostaję depeszę: o mój Boże, wszystko mi popsuł. Jeśli Jelcyn to przeczytał, to jestem załatwiony. On przychodzi: "Lech, ja ciebie ljublju. Ja wiem. że masz problemy. Niech negocjują dalej". Do dziś by negocjowali i by wojska nie wyszły... Mówię: Boże, może on nie przeczytał, może on nie wie. I się okazało, że nie wiedział i zaczynam swoją grę - relacjonował Wałęsa w #dziejesienazywo.
- I bardzo prosto mówię: panie prezydencie - pan jest prezydent, ja jestem prezydent. Wie pan, co nam przygotowali w tym traktacie? Przecież nam nie wybaczą pokolenia. Oni chcieli te bazy zostawić - joint-venture. Mówię tak: chcą, żebyśmy w bazie pod Szczecinem produkowali pustaki. Wie pan, że w tym miejscu nie ma piasku?! Muszę 200 km piach przywozić. A co drugi dzień głębinową studnię, bo tam wody nie ma! Ten pustak będzie droższy jak ze złota! Panie, to jest zdrada! Oni nas chcą zrujnować! Wie pan, co napiszmy: współpraca między Polską a Rosją będzie dziesięć razy większa, niż ci mądrale napisali. Ale wybrana przez ekonomię, ludzi którzy się na tym znają, a nie narzucona - dodał Wałęsa.
- Czyli to nie depesza Olszewskiego powstrzymała joint-venture? - pytał Żakowski.
- Nie daj Boże on by to przeczytał! By mnie załatwił, nie byłoby wycofania wojsk. Cztery punkty poprawiłem, Skubiszewski musiał podpisać w imieniu rządu... Podpisał i ja wtedy podpisałem ten traktat i wojska wyprowadziłem. A oni mi wtedy utrudnili maksymalnie - mówił gość #dziejesienazywo.
Wałęsa o działaniach prezesa IPN: to zbrodnia przeciwko narodowi
- Teraz, kiedy jest wolna Polska i takie rzeczy się zdarzają, wszyscy muszą wziąć się w garść i nie pozwolić na takie numery! Bez sprawdzenia, bez udowodnienia ogłaszają wobec całego świata, podważają moją opinię. Czy Polak może się na to zgodzić? Czy tak należy postępować? - pytał w #dziejesienazywo Lech Wałęsa. Były prezydent określił działania prezesa IPN Łukasza Kamińskiego "zbrodnią przeciwko narodowi". - Jak można, mając taką pozycję, nie wyjaśnić tego, nie sprawdzić, a ogłosić? - podkreślił.
- Jak był pan prezydentem, próbowano pana szantażować tymi kwitami z lat 70.? - pytał prowadzący program Jacek Żakowski.
- W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen. Nigdy nikt nie próbował mnie w taki bezczelny sposób szantażować. W stosunku do mnie użyto wszelkich środków nacisku, przekupstwa, agenturalności - do pięciu zamachów na życie włącznie. Świadkowie tych zamachów żyją - jak Celiński, jak moja sekretarka Bożenka. I tego IPN nie wyjaśnił. Żadnej sprawy nie wyjaśnił, tylko idzie na sznurku ubeckim - oznajmił Wałęsa.
Były prezydent wspominał, jak przyjechał do niego jeden z agentów, który go przesłuchiwał. - Kiedyś pan z nami rozmawiał, teraz pan nawet nie chce rozmawiać... Nie, że agentem byłem - tego nigdy się nie ważyli powiedzieć. Dlaczego rozmawiałem? Bo wybrałem koncepcję rozmów, byłem odpowiedzialny za ludzi, musiałem kombinować, coś robić. Ja: nie, nie, koniec panowie. Ja rozmawiam z kontrwywiadem. Głupio mu się zrobiło i on: to co mam powiedzieć żonie? Żeby pana ze schodów zrzuciła! - taka była rozmowa - opowiadał Wałęsa.
- On nie próbował mówić, że papiery mam, czy że współpracowałem. Mówił: rozmawiałeś pan. No jak może przywódca, szef strajku, nie rozmawiać? - podkreślał były lider "Solidarności".
Wałęsa dodał, że "chciano go namówić na wicepremiera", żeby związki okroił. - Mówili - to na filmie u Wajdy nawet jest - wie pan, to koledzy pana załatwią. Pytali: proszę pana, jaki problem jest zrobić, że pan pracuje z nami? - dodał.
- Kto to mówił? - pytał Żakowski.
Wałęsa oznajmił, że "przyjeżdżali różni". - To prawdopodobnie był ktoś z ubeków, nie pamiętam nawet. Z polityków to nie - dodał.
Lech Wałęsa: wiemy, skąd się znalazły te papiery. To nie są papiery z kartonu Kiszczaka
- W liście do demonstrantów KOD-u w Warszawie pisze pan: pamiętam papiery podsuwane mi przez SB, które podpisałem wierząc, że nowa władza wstrząśnięta grudniową tragedią zmieni swój stosunek do robotników - przypomniał prowadzący program Jacek Żakowski.
- Po rozmowach żadnych papierów nie podpisywałem. Podpisywałem papiery tylko przy wyjściu z aresztu, że coś odbieram, że nie powiem, co było na przesłuchaniu, że nie mam broni. To były standardowe pytania, które wszyscy podpisywali. W tamtym czasie byłem naprawdę "zielony"... Miałem dwie drogi - uprzeć się: "bandyci, nie będę rozmawiał", i drugą: "trzeba rozmawiać, próbować dostarczać argumenty, pozyskiwać i wyciągać". Gdybym wybrał pierwszą opcję, skończylibyśmy gorzej, niż na Ukrainie - mówił Wałęsa.
- A pieniądze? Tam są podpisy - dopytywał Żakowski.
- Nie, nie. Żadnych pieniędzy. To, co było wcześniej, to Sąd Lustracyjny wyjaśnił. Jest wyrok, nie ma sprawy. To, co teraz się znalazło, to chyba następny sąd wyjaśni (...) Już wiemy, jak to się stało, skąd te papiery są. Jest problem - jak udowodnić tym, już z nowej Polski, którzy to przygotowali. Chyba się uda to udowodnić (...) To nie są papiery z kartonu Kiszczaka.
- A skąd? - pytał Żakowski.
- Dalej nie mogę powiedzieć. Jesteśmy w okresie rozpracowywania. Już wiemy, jak to się stało. To nie są papiery z ciągłości tamtej. Teraz jak to udowodnić? Że jest to podróba, ale już przez inną grupę zrobiona - podkreślał Wałęsa.
Żakowski przywołał słowa prof. Zybertowicza, który twierdzi, że niemożliwe jest, by Kiszczak trzymał te kwity w domu.
- Brawo. Dobrze myśli, w kierunku, który już ustaliliśmy - stwierdził były prezydent.
- Rozwija tezę, że jest to wrzutka rosyjska - zauważył Żakowski.
- Na razie nie wiemy. Na razie wiemy, że to nie było od Kiszczaka - powiedział Wałęsa.
- Potem ktoś to przyniósł pani Kiszczakowej? - pytał Żakowski.
- To jest problem - dojdziemy i do tego. Teraz - jak to udowodnić, kto to zrobił? Nie mogę odpowiedzieć, bo jesteśmy w momencie ustalania - oznajmił Wałęsa.
Były lider "Solidarności" zwrócił uwagę na ironię losu. - Ci, którzy pracowali przeciwko mnie, esbecy... Tam nie wszyscy byli łajdacy, było paru patriotów. Prawdopodobnie ci fachowcy, którzy podrabiali (...) udowodnią tym następnym ludziom precyzyjnie, kto to robił.
O braciach Kaczyńskich: oni byli świetni, ale na drugich miejscach
Prowadzący program Jacek Żakowski napomknął, że to właśnie były prezydent wypromował braci Kaczyńskich. - Ja bym to jeszcze raz zrobił. Oni byli świetni, ale na drugich miejscach. Nie nadawali się na pierwsze miejsca, nie mają jakiś cech, ale na drugie, na wykonawców na pewno. To byli ludzie urodzeni do walki - odparł Wałęsa.
Wałęsa powiedział też, co go obecnie różni od Jarosława Kaczyńskiego. - Ja chciałem coś zrobić, tylko przyśpieszyć, a on chce mieć władzę. To co robi, te zmiany - to destabilizuje - mówił.
O KOD: jestem z nimi i będę, by pomóc im w trudnym momencie
- Bardzo się cieszę, że naród próbuje obronić zdobycze, które osiągnęliśmy z takim trudem. Róbcie to ostrożnie, ale zdecydowanie. Nie jest jeszcze ruch na to, żeby Wałęsa się włączył - mówił w programie #dziejesienazywo Lech Wałęsa o Komitecie Obrony Demokracji.
Były prezydent został zapytany o to, czy zapisze się do KOD-u. - Ja jestem z nimi (...) Mało tego, będę, kiedy będzie naprawdę decydujący głos, po to, by im pomóc w trudnym momencie, a to jeszcze nie jest ten moment - odpowiedział. Dodał, że jeżeli KOD będzie "szedł pokojowymi metodami", to nie pozwoli zrujnować Polski.
- Ja już się poddaję. Ja już kończę żywot. Tęsknię już do innego wymiaru. Ja już mam dość tego wszystkiego. Zrobiłem wszystko, osiągnąłem wszystko - dzięki ludziom, poparciu - odpowiedział Wałęsa na pytanie o to, czy widzi dla siebie jeszcze jakąś rolę w życiu publicznym.