Lech Wałęsa: niech "Solidarność" znaczy zawsze "Solidarność"
Po 32 latach nadal kocham moją "Solidarność". To nie jest łatwe uczucie, kiedy widzę, jak "Solidarność" przestaje być związkiem zawodowym i zajmuje się obalaniem rządów. (... )
Ważniejsze staje się budowanie karier politycznych. Jak widać związek bardzo skutecznie dostarcza kadr jednej z opozycyjnych partii politycznych, służąc za trampolinę do wysokich miejsc na listach wyborczych. Tu się kończy wiarygodność takiego związku - pisze Lech Wałęsa w felietonie dla WP.PL.
31 sierpnia, jak co roku, jest chwilą, kiedy powracają obrazy z tamtego Sierpnia. Minęły lata świetlne, mierzone nie tylko czasem, ale wydarzeniami i potężnym przeskokiem cywilizacyjnym. Dziś to przecież inny świat, inna epoka, niewyobrażalna dla nas w 1980 roku. Sierpniowe przesłanie jednak się nie zmienia - to rozumienie człowieka, jego nadziei, marzeń. To solidarność ze słabszym. Wobec zmieniających się uwarunkowań inne powinno być jednak rozumienie roli związku zawodowego, który już nie musi obalać ustroju i rządu, który ma być solidarny, a nie polityczny.
Dlatego nie mogę pogodzić z ciągłym zaprzęganiem mojego ukochanego związku, dzieła milionów Polaków, w gry partyjne, w bieżącą walkę polityczną. Ludzie pracy, ale też ci bez pracy, pozostają na boku. Liczy się zadyma, efektowne, ale bardzo wątpliwe prawnie i etycznie akcje, jak zaaresztowanie demokratycznie wybranego sejmu. Oczywiście trudniej wykorzystywać dostępne w demokracji formy sprzeciwu i walki o interesy zwykłych ludzi,łącznie z manifestacjami, ale zgodnymi z przepisami ustalonych praw.
Ważniejsze staje się budowanie karier politycznych. Jak widać związek bardzo skutecznie dostarcza kadr jednej z opozycyjnych partii politycznych, służąc za trampolinę do wysokich miejsc na listach wyborczych. Tu się kończy wiarygodność takiego związku.
Związek podcina gałąź, na której sam siedzi. Nie może liczyć przy takim działaniu na zaangażowanie młodych ludzi, na ich rozumienie przesłania solidarnościowego, na wejście w prawdziwą działalność związkową. Z roku na rok widać odpływ członków - zniechęconych zaangażowaniem politycznym, powiązaniami partyjnymi, sprzyjaniem jednej opcji, brakiem mądrych argumentów i skutecznych działań.
Związek powinien zmierzyć się z poważnymi wyzwaniami. Musi chronić ludzi słabszych, pokrzywdzonych i pomagać ludziom młodym, trochę zagubionym, startującym z innego niż my lotniska. Związek musi pomagać im szukać szans w tych nowych warunkach. Młodych już coraz mniej - albo wcale - interesuje nasza historia, nasza walka, do czego taki upolityczniony związek skutecznie się przyczynia. Młodzi - dzięki tamtej "Solidarności" - mają komfort wolności, żyją w czasach globalnych szans i możliwości. Muszą mieć jednak dobrych nauczycieli i przewodników.
Pokażmy więc przynajmniej, że "Solidarność" pewnych granic nie przekracza, do pewnych nieczystych zagrań się nie posuwa, że zawsze potrafi pamiętać o wartościach. Niech "Solidarność" znaczy zawsze "Solidarność", a nie walkę z władzą i interesy partyjne. Niech mają ci młodzi jakieś trwałe punkty odniesienia, niech widzą w praktyce wartości, na których budowana była "Solidarność". I to jest rola dla mądrego i odpowiedzialnego związku. Nie jest jego zadaniem obalanie świata i demokracji, ale poprawianie i podpowiadanie rozwiązań w imieniu obywateli.
W innym razie młodzi odwrócą się od nas i naszego zwycięstwa, nie zgodzą się na panujący obecnie, a za często niesprawiedliwy, kapitalizm. Gospodarka wolnorynkowa i własność prywatna muszą być wyprowadzane z wartości, bo inaczej grożą nam kolejne rewolucje. I wtedy "Solidarność" będzie po innej stronie niż w Sierpniu 80.
Lech Wałęsa specjalnie dla Wirtualnej Polski