PolskaLech Wałęsa dla WP: 17 września to data szczęśliwa

Lech Wałęsa dla WP: 17 września to data szczęśliwa

Oczywiście 17 września 1993 roku, kiedy pożegnaliśmy ostatniego żołnierza armii sowieckiej. Tak zakończony został proces wyprowadzenia obcych wojsk z Polski. Bez machania szabelką i krzyczenia, że trzeba walczyć. Taka konfrontacyjna metoda zakończyłaby się prędzej tak, jak 17 września 1939 roku. Dziś lepiej widzimy, że nie tak niełatwo jest armii rosyjskiej wychodzić z innych krajów.

Celowo, z pełną premedytacją taką datę ustaliłem bezpośrednio z prezydentem Jelcynem. Chciałem, żeby w ten sposób otworzyć nowy rozdział stosunków. Nie było łatwo generałom sowieckim zgodzić się na taką datę, dlatego na pożegnanie przed Belwederem wystawili tylko oddział łącznościowy. Ale wymowa była wystarczająca. Oficer rosyjski z wrażenia i przeżycia nawet mi zameldował. Oficer rosyjski polskiemu prezydentowi!

Dziś już mało kto o tym pamięta, bo poszło gładko i bez zbędnego hałasu. Takiego hałasu, jak niektóre ośrodki władzy w Polsce próbują dziś wywoływać, a tylko po to, żeby ugrywać punkty procentowe. Dziś sobie mogą bezkarnie krzyczeć: z Rosją trzeba ostro i „ja tu przejechałem walczyć!”. Bezkarnie, chociaż nie bez konsekwencji. Na pewno bez tamtego 17 września w 2008 roku nikt nie mógłby tak bezkarnie krzyczeć.

Dla wielu w latach 90. silne były podszepty – „a upokorzyć wreszcie ruskich, dać im lekcję, pogonić!”. Takie hasła można było włożyć między fantazje niespełnionych rewolucjonistów. Polityka skuteczna jest inna. I wcale nie wyklucza moralnych satysfakcji. Przecież łatwo mi było wytykać Rosjanom przeszłość, wbicie noża w plecy, niewolę komunistyczną. I kiedy trzeba było, to przypominałem, ale po to, żeby przejść sprawnie do przodu, dojść do porozumienia, przeprowadzić sprawy dla Polski. Dziś słyszę, że trzeba z Rosją twardo. Tak, ale twardo i mądrze, a nawet sprytnie. I nikt mi nie powie, że się nie da, że jesteśmy skazani na wieczną zimną wojnę sąsiedzką. To nie rzecz tylko w moralnych ocenach. Każdy wie, że napadnięty ma zawsze przewagi moralne. Ale one same w sobie nie wystarczą. Trzeba właściwej metody. Satysfakcja moralna też wtedy przyjdzie, jak 17 września 1993 roku przed Belwederem.

Dobrą metodę zaczyna stosować konkurencyjny wobec prezydenckiego ośrodek władzy w Polsce. Pokazuje, że można rozmawiać, można przekonywać do swoich racji. Możliwa jest nawet wizyta w Polsce szefa rosyjskiego MSZ, zamiast nieodpowiedzialnych ruchów i pogróżek. Dziś tą metodą łamiemy lody, stajemy się partnerem, budujemy jakieś możliwe porozumienie, aby jutro wymagać i oczekiwać, być poważnie traktowanym, a przede wszystkim budować bezpieczeństwo. Nie odwrotnie. Można w tym samym czasie robić ruchy wspierające i rozmiękczać Białoruś. Tak, na tym właśnie ma polegać polityka w czasach integracji i globalizacji, to jest solidarność nowej epoki. Rewolucji nie możemy nikomu robić, ani wysyłać żołnierzy w innych niż pokojowych celach, ale rozmawiać, wciągać do europejskiej, integracyjnej strefy wpływów. I strefy bezpieczeństwa.

Mamy więc dwa modele: jeden to konfrontacja, wrogie nastawienia, fobie i grożenie. Drugi – rozmowa, nawet męska rozmowa, twarde argumenty, ale cywilizowany, a nie zimnowojenny styl. Wybieram ten drugi model. Dialog i argumenty. Taką metodą był osiągnięty taki 17 września 1993 dla Polski. Pierwsza metoda prowadziłaby raczej do innego 17 września – tego 69 lat wcześniej.

Prezydent Lech Wałęsa specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)