Lech Kaczyński: Saakaszwili ostrzegał mnie, że będzie wojna
Prezydent Michaił Saakaszwili ostrzegał mnie, że w sierpniu Rosjanie mogą zaatakować Gruzję - ujawnił w rozmowie z TVP prezydent Lech Kaczyński.
Rosjanie liczyli, że świat jest zajęty olimpiadą i to jest znakomity termin, żeby zaatakować. Żeby było jasne - prezydent Saakaszwili mówił mi, że to może nastąpić już w sierpniu - powiedział Lech Kaczyński. Przyznaje, iż myślałem, że przesadza, ale się nie mylił - dodał.
Prezydent odniósł się też do sugestii przedstawicieli rządu, że szef MSZ pojechał do Tbilisi, by tonować wystąpienia prezydenta. W Tbilisi powiedziałem wszystko, co chciałem. Jeśli premier wierzy, ze prezydenta można pilnować, to jest to nie na miejscu, bp prezydenta się nie pilnuje - powiedział Lech Kaczyński. Myślę, że Sikorski się wiele nauczył. Zobaczył, jak są podejmowane decyzje w Unii Europejskiej. Nie miał wtedy zbyt tęgiej miny - ocenił prezydent.
Za sukces prezydent uznał, że misję do Gruzji - w której brali też udział przywódcy Litwy, Łotwy, Estonii i Ukrainy - udało się zorganizować bardzo szybko, że wszyscy przywódcy się zgodzili, aby "w warunkach wojny" jechać do Tbilisi.
To było moralne zwycięstwo Europy, to było moralne zwycięstwo także i narodu gruzińskiego i myślę, że nasze. Że udało się wygrać z różnego rodzaju uprzedzeniami, przekonaniami, że czysty pragmatyzm w każdej sytuacji jest wystarczający, bo pragmatyzm tego rodzaju oznacza kompletny brak wartości - powiedział prezydent.
Wartości - stwierdził L. Kaczyński - o których Europa bardzo dużo mówi. A idzie o to, żeby przynajmniej trochę robiła w tej sprawie - dodał.
Oceniając reakcję USA na sytuację na Kaukazie, prezydent wyraził zadowolenie, że amerykańska sekretarz stanu Condoleezza Rice pojedzie do Gruzji. Jeżeli Condoleezza Rice będzie w Tbilisi, to szansa na uratowanie niepodległości Gruzji jest znacznie większa - uważa L. Kaczyński.