Lech Kaczyński: rozmowy PiS z PO nie zostały zerwane
(RadioZet)
18.04.2005 | aktual.: 18.04.2005 16:06
Gościem Radia ZET jest prezydent Warszawy, Lech Kaczyński. Wita Monika Olejnik, dzień dobry. Dzień dobry. Panie prezydencie, czytał pan dzisiaj w “Gazecie Wyborczej” o nowym pomyśle Radia Maryja: “Media ojca Tadeusza Rydzyka chcą zablokować dojście do władzy koalicji PO i PiS”. I co pan na to ? Ja oczywiście o tym słyszałem, natomiast jak dotąd to nie jest plan, który ma akceptacje władz partii. Tutaj chodzi o zablokowanie Platformy, tu chodzi o stworzenie jakiejś nowej koalicji, takiej narodowej, ale powtarzam, jak dotąd nie ma tutaj ze strony władz PiS-u akceptacji, a wszelkie informacje, że nastąpiło zerwanie rozmów między PiS-em, a Platformą czy, że w ogóle nastąpiła jakakolwiek zmiana planów politycznych, to jest mijanie się z prawdą i już mówię tutaj bardzo delikatnie. Jeżeli ja jestem w ostatnich dniach - w sensie politycznym - czymś zdenerwowany, to, że po tym ostatnim sondażu nastąpiła jakaś eksplozja informacji nieprawdziwych, żeby nie powiedzieć kłamstw, po prostu, dotyczących m.in. PiS-u.
Powtarzam, nie było żadnych wypowiedzi - jak napisało jedno z pism codziennych - brata, że już Platforma jest nam niepotrzebna, nic takiego nie było. Nie było żadnego zerwania rozmów z Platformą, bo takowe się nie toczyły, a gdyby się toczyły, na pewno nie byłby zerwane. Rozumiem, czyli nie wyobraża pan sobie koalicji z Ligą Polskich Rodzin, z Antonim Macierewiczem, Janem Łopuszańskim itd. ? Jesteśmy nastawieni na koalicje z Platformą Obywatelską. Czy to znaczy, że między nami nie ma różnić ? Nie, no są różnice. To są różnice istotne i ja już mówiłem wielokrotnie, że gdyby między wizją Platformy i wizją PiS-u nie było różnic, to wtedy PiS i Platforma tworzyły dzisiaj jedną, bardzo silną partię. Ale są różnice. Czyli rozumiem, że mówi pan “nie” ojcu Rydzykowi ? Ja mogę powiedzieć w tej chwili po prostu... Ale pani się zwraca do mnie w tej chwili tak, jak gdybym ja był przywódcą PiS-u. Ja nie jestem przywódca PiS-u. Ale jest pan bratem przywódcy PiS-u. Jestem bratem przywódcy PiS-u. Powtarzam, ta koncepcja,
jak dotąd, nie znalazła akceptacji kierownictwa PiS-u. A co pan sądzi o gloryfikacji Rady Konsultacyjnej przy gen. Jaruzelskim przez lidera LPR-u Romana Giertycha ? Cóż, ja mogę powiedzieć tylko jedno, że ja, jako synowi, się nie dziwić Romanowi Giertychowi, w końcu jego ojciec był w tej radzie, natomiast jako politykowi mu się bardzo dziwię. A to co mówi Roman Giertch: “Okrągły Stół był manipulacją grupy w ramach “Solidarności” pana Michnika i Geremka”, to z wczorajszego programu “Siódmy dzień tygodnia”. O ile ja nie mogę mówić o Radzie Konsultacyjnej z własnego doświadczenia, jako, że w niej nie byłem, ani nikt z osób mi bliskich, to jeśli chodzi o Okrągły Stół byłem jego uczestnikiem. Okrągły Stół był posunięciem ze strony władzy, a z drugiej strony kierownictwa ówczesnej “Solidarności”, które dla “Solidarności” było wówczas posunięciem jedynym. Błędem natomiast - co mówiliśmy już dziesiątki, setki razy - był pewien sposób interpretacji Okrągłego Stołu przez część elity solidarnościowej, która uznała to
porozumienie za fundamentalne. Jakby uznała to, że strona komunistyczna rozmawiając z “Solidarnością”, to była strona, która ma legitymacje do tego, żeby rządzić Polską i oto w tej chwili się dzieli po części tą władzą, bo sytuacja się zmieniła. Otóż - użyję takiego najprostszego języka – komuniści to byli uzurpatorzy i nawet jeżeli ze względów taktycznych trzeba było z nimi rozmawiać, to trudno uznać, że im się za to, że oddali władze należą jakieś przywileje. I na tym polegał błąd, nie tyle Okrągłego Stołu, co jego następstw. Chciałem raz jeszcze powtórzyć, że ani w Magdalence, ani przy Okrągłym Stole, po pierwsze nie było mowy o przejęciu władzy przez “Solidarność”, to była ewentualna perspektywa wyborów za ponad cztery lata, a już nie mówiąc o tym, że nie był żadnego tajnego tam układu. To są wszystko nieporozumienia pewne, chociaż niektóre efekty okrągłego stołu były efektami bardzo negatywnymi, to też trzeba sobie jasno powiedzieć. Chciałem też powiedzieć, że jeżeli chodzi o Michnika, to przy
wszystkich olbrzymich różnicach, które się pojawiły po roku 1989, także Jacka Kuronia, już nieżyjącego, to oni raczej nie byli kreatorami Okrągłego Stołu bo nie w ogóle ich nie chciano dopuścić do niego. Panie prezydencie, czy to jest dobry pomysł, pomysł byłego prezydenta Lecha Wałęsy, żeby na uroczystościach sierpniowych był prezydent Aleksander Kwaśniewski ? To nie jest pomysł Lecha Wałęsy, tylko Lech Wałęsa w tej chwili, nagle, podał rękę, co było przełamaniem pewnego urazu Lecha Wałęsy i można powiedzieć, że przełamanie tego urazu, bardzo głębokiego, to jest rzecz pozytywna, szczególnie, że trzeba ją związać z faktem odejścia Ojca Świętego i pewnym nastrojem z tym związanym. Natomiast co innego podać komuś rękę, a co innego czynić pewne plany polityczne z tym związane. Ten pomysł jest oczywiście kontrowersyjny, chociaż z drugiej strony jest też jasne, że Aleksander Kwaśniewski, którego można akceptować bądź nie, jest formalnie, legalnie wybraną głową państwa. Ja nie miałem najmniejszych wątpliwości, że
na organizowanych przez nas obchodach Powstania Warszawskiego, Aleksander Kwaśniewski – niezależnie od tego, co nas nawet bardzo różni – powinien być obecny, a w niektórych spotkaniach powinien grać niejako pierwsze skrzypce, jako że jest przedstawicielem państwa na zewnątrz. Czyli powinien być obecny na uroczystościach sierpniowych ? Generalnie rzecz biorąc ja uważam, że Aleksander Kwaśniewski na tych uroczystościach, przynajmniej na niektórych, powinien być obecny. Mogą być takie uroczystości już organizowane tylko i wyłącznie przez związek “Solidarność” i tam jest już wyłącznie sprawą związku, kto będzie obecny. Oczywiście. Panie prezydencie, wyobraża pan sobie taką sytuację: prezydent Polski - Lech Kaczyński, premier Polski – Jarosław Kaczyński ? Jeżeli byśmy wygrali wybory, to ja bym sobie taką sytuację wyobrażał. Ja sobie zdaję sprawę, że mój brat jest jedynym politykiem w Polsce, który np. odmówił kiedyś bycia premierem, to mu Lech Wałęsa to proponował, dokładnie na początku grudnia 1990 r. Brat
wskazał na Olszewskiego – który wtedy zresztą rządu nie utworzył, został nim Bielecki – a sam nie chciał. Odmówił też stanowiska wicepremiera. Jest jedynym chyba politykiem w Polsce, który zdolny jest do odmawiania bardzo wysokich stanowisk państwowych. Ale czy w tym momencie by odmówił, gdyby pan wygrał wybory prezydenckie ? Wie pani, ja uważam, że mój brat jest człowiekiem, który jako jedyny polityk słusznie ocenił sytuacje w latach 90-tych – tzn. bez pewnych skrajności, bo byli politycy, którzy bardzo przerysowywali sytuacje – który poniósł za to niezwykle wysoką cenę i nie powinien być człowiekiem, który zawsze się z wszystkiego wycofuje, zawsze mówi “nie”, “to nie ja, tylko ktoś inny”. Brat jest człowiekiem odpowiedzialnym, więc wszystko będzie zależało od sytuacji. Jeżeli już by do takiej sytuacji doszło - bo na razie to jeden sondaż, proszę pamiętać – to ja będę brata namawiać, żeby tym premierem został. Żeby było jasne, ja też wyborów prezydenckich jeszcze nie wygrałem i do wygrania jest bardzo
daleko. Już sobie myślę, co myśli Jan Rokita słuchając nas, jeśli nas słucha. Jeżeli Jarosław Kaczyński, polityk o dłuższej historii, dokładnie 10 lat starszy – my jesteśmy z tego samego dnia, tylko z dziesięcioletnią różnicą – od Jana Rokity gotów jest zostać jego zastępcą, to nie za bardzo rozumiem, dlaczego Jan Rokita nie może zostać zastępcą swojego starszego kolegi. Dziękuję bardzo, gościem Radia ZET był prezydent Warszawy Lech Kaczyński.