"Lech Kaczyński nie jest zagrożeniem dla Polski"
O potencjale państwa, bezpieczeństwie energetycznym i liberalizmie opowiada kandydat PO na prezydenta RP Donald Tusk.
07.10.2005 | aktual.: 07.10.2005 12:04
Jakie zagrożenie widzi pan w potencjalnej prezydenturze Lecha Kaczyńskiego?
- Lech Kaczyński nie jest zagrożeniem dla Polski. Co więcej, uważam, że jeśli będzie wybrany, może być dobrym prezydentem. Być może lepszym od każdego z pozostałych kandydatów, z jednym wyjątkiem... A boję się nie prezydentury Lecha Kaczyńskiego, tylko łącznych rządów braci Kaczyńskich i PiS. I to boję się ich jeszcze bardziej, od kiedy Jarosław Kaczyński odmówił podjęcia się roli premiera. Boję się, bo znam Jarosława Kaczyńskiego. To nie jest człowiek, który zaakceptuje podrzędną rolę. Jeśli nie będzie sterował z zaplecza premierem, to będzie próbował sterować prezydentem. Dlatego uważałem, że to on powinien zostać premierem. I znam Lecha Kaczyńskiego, który zawsze podkreślał, że w ich rodzinie to Jarosław jest od strategii. Boję się tego, że Jarosław Kaczyński będzie z tylnego siedzenia równocześnie kreował strategię i rządu, i prezydenta.
Mówił pan, że chciałby budować wspólną politykę wschodnią z UE. Tymczasem takie fakty, jak rurociąg Rosja – Niemcy wykluczają wspólną strategię. Czy powinniśmy reagować wobec takich faktów? Lech Kaczyński mówił np. o pomysłach ustawy o bezpieczeństwie państwa, która działałaby, „jeśli zagrożone są interesy polskie”...
- Ja twierdzę, że rząd polski nie zrobił wszystkiego, aby do decyzji Rosji i Niemiec o budowie rurociągu pod dnem Bałtyku nie doszło. A jeżeli musiało dojść, to nie zrobił wszystkiego, aby zapewnić Polsce bezpieczeństwo energetyczne w inny sposób. Poza tym sądzę, że przyszła pora na wytyczenie nowej, śmiałej i długofalowej wizji polskiej polityki zagranicznej. W mojej propozycji jednym z jej fundamentalnych celów jest doprowadzenie do sytuacji, w której to Polska proponuje wschodnią politykę całej Unii Europejskiej. Z racji naszego potencjału i położenia geograficznego wydaje się to dość oczywiste. Ale to cel, którego nie da się zrealizować natychmiast. Taka wspólna polityka wschodnia nie wyklucza stosunków dwustronnych poszczególnych krajów członkowskich z Rosją. Ale tam, gdzie w grę może wchodzić interes kraju trzeciego, będącego także członkiem UE, pierwszeństwo powinna mieć zasada solidarności wobec państw członkowskich Unii.
Młodzi ludzie nie rozumieją zawziętości, z jaką prowadzona jest wojna pomiędzy postkomunistami i pokoleniem solidarnościowym. Pana zdaniem ten konflikt należy podgrzewać czy łagodzić?
- Ani ja, ani nikt inny nie ma na te postawy takiego wpływu, że zdolny byłby ten konflikt podgrzewać lub łagodzić. Tak jak nikt nie powstrzyma Krzysztofa Wyszkowskiego przed tropieniem komunistyczno-ubeckich spisków, tak nikt nie powstrzyma Adama Michnika przed wypijaniem kolejnych bruderszaftów z Jerzym Urbanem czy Czesławem Kiszczakiem. Ja cieszę się, że potrafię i z jednym, i z drugim otwarcie rozmawiać, mimo dzielących nas różnic. I nie zajmuję się ani tropieniem komunistów, ani brataniem się z nimi, zaś informacje o przeszłości stanowią dla mnie ważną, lecz nie jedyną przesłankę podejmowania decyzji dotyczących przyszłości. Twierdzi pan, że liberalna demokracja nie stoi w opozycji do tradycji i wiary, a wręcz deklaruje się pan jako etyczny konserwatysta. Jaki jest pana stosunek do ustawy antyaborcyjnej i legalizacji eutanazji?
- Zawsze życie ludzkie będzie dla mnie nadrzędną wartością. Tak rozumiem konsekwencje przyjęcia całego dorobku cywilizacji europejskiej. Uważam, że obecne ustawodawstwo chroniące życie jest trudnym kompromisem w tej kwestii. Dlatego jako prezydent sprzeciwię się wszelkim próbom zmiany tzw. ustawy antyaborcyjnej. Także przykłady krajów, gdzie zalegalizowano eutanazję, pokazują, że działa tu zasada „równi pochyłej”. Otwarcie możliwości przerywania życia w sytuacjach skrajnych otwiera drogę do nadużyć, czasami wręcz legalnych zbrodni. Nie jestem bezdusznym doktrynerem, łatwo mi wyobrazić sobie sytuację, w której bezmiar cierpienia złamałby moją wolę życia albo wolę życia osoby, którą kocham.
Co z legalizacją związków homoseksualnych?
- Uważam, że nie powinny one podlegać prawnej dyskryminacji. Natomiast pod słowem „rodzina” będę zawsze rozumiał związek mężczyzny i kobiety. Dlatego jestem przeciwny małżeństwom homoseksualnym i prawu do adopcji dzieci przez pary homoseksualne.
Lech Kaczyński podczas przemówienia powiedział: „Do śmierci też będę katolikiem”. Czy pan jako prezydent wyróżniłby jakiekolwiek wyznanie?
- Nie. Ale nie zamierzam ukrywać, że jestem katolikiem, choć nie widzę także powodu, aby to w sposób szczególny eksponować.
* Lech Kaczyński cały czas podkreśla różnice w programach ekonomicznych PiS i PO, twierdząc, że pomysły liberałów będą realizowane „kosztem milionów Polaków”. Proszę przekonać nas, że rozwiązania, które proponuje PO, to nie są rozwiązania ze spotu PiS o konsekwencjach wprowadzenia 15-procentowego podatku.*
- Wydawało nam się, że Polacy umieją liczyć i dlatego jawne absurdy z reklamówki PiS nikogo nie przekonają. Tymczasem okazało się, że choć Polacy umieją liczyć, to zapewne nie przyszło im do głowy, że można tak bezczelnie wprowadzać ich w błąd. I nie sprawdzili sami, że kiedy mówimy, iż wprowadzimy 15-procentowy VAT, to podrożeją niektóre produkty i usługi obciążone dziś stawką 7-procentowym VAT, ale przecież równocześnie stanieją te, na które stawka wynosi dziś 22%. I że zyski w budżecie przeciętnego gospodarstwa domowego z tego tytułu będą wyższe niż straty, a więc w rozliczeniu będzie plus. Podatek liniowy PO też jest niższy od najniższej stawki proponowanej przez PiS.
To nie jedyna różnica w programach gospodarczych obu partii...
- Najpoważniejsze różnice w programach ekonomicznych PO i PiS dotyczą nie podatków, ale wydatków państwa. Skala nowych obciążeń budżetu będących konsekwencją reform proponowanych przez PiS wynosi ponad 24 mld zł i stawia pod znakiem zapytania jakiekolwiek obniżanie podatków, nawet najbiedniejszym. Desygnowany na premiera Kazimierz Marcinkiewicz już zapowiedział, że zasadnicze zmiany w podatkach nie zostaną wprowadzone w przyszłym roku. Platforma nie zrezygnuje z walki o niższe podatki. Twierdzi pan, że Polska może być liderem Europy. W jakich dziedzinach chciałby pan widzieć ją w tej roli i jak chciałby pan tego dokonać?
- Ja tego nie dokonam, ale wierzę, że mogą tego dokonać Polacy, jeśli tylko państwo nie będzie im przeszkadzać. Polscy młodzi informatycy już wygrywają niemal wszystkie światowe i europejskie konkursy informatyczne. Są niewątpliwie liderami Europy w swojej dziedzinie. Wierzę, że możemy tego dokonać także w innych dziedzinach, np. produkcji żywności. Także polskie rolnictwo z racji naszych tradycji i naszego położenia oraz warunków przyrodniczych może okazać się naszą chlubą w Europie. Grupą społeczną, która odniesie najwięcej korzyści z integracji europejskiej, są w Polsce rolnicy i mieszkańcy wsi. W historii Polskę już nazywano spichlerzem Europy, zaś port w Gdańsku był największym portem zbożowym świata. Polska jeszcze nie odkryła wszystkich swoich możliwości. Ale jesteśmy krajem o ogromnym potencjale intelektualnym, a Polacy są po latach postu wygłodniali sukcesów. Będziemy z Polski dumni.