PolskaLecą chłopcy do Iraku

Lecą chłopcy do Iraku


Już dziś z wrocławskiego lotniska na Strachowicach odleci do Iraku pierwsza grupa żołnierzy trzeciej zmiany polskiego kontyngentu wojskowego. W plecaku każdego z nich prócz typowo wojskowego ekwipunku znalazło się miejsce na zdjęcie najbliższych i typowo polskie przysmaki, których na misjach zwykle brakuje.

Lecą chłopcy do Iraku

12.07.2004 | aktual.: 12.07.2004 08:37

Do Iraku leci dziś 130 żołnierzy, którzy do misji przygotowywali się od trzech miesięcy. Wszyscy skoszarowani byli w Elblągu, gdzie przechodzili szkolenia, uczyli się zwyczajów, poznawali historię i specyfikę kraju Saddama Husajna. Tradycyjnie już, żołnierze najpierw polecą do Kuwejtu, gdzie będą się aklimatyzować, a potem ich domem przez pół roku będzie już tylko wojskowy obóz.

– Lecą do Camp Babilon, ale w przeciągu kilku miesięcy chcemy się z niego wycofać. Wycofywać będziemy się również z Karbalii i obozów w miastach – powiedział nam minister obrony narodowej Jerzy Szmajdziński. Minister jest bardzo zadowolony z przebiegu służby pierwszych dwóch zmian i pewien tego, że mimo zmiany sytuacji politycznej w Iraku, nasi żołnierze nie będą mieli problemów ze swoją misją.

– Nasi żołnierze przez wszystkich oceniani są bardzo dobrze. Wykonują swoje zadania wzorowo. Robią nam wszystkim bardzo dobrą opinię.

Wrocławski głos w Iraku

Wśród 130 żołnierzy są również wrocławianie. Major Artur Domański, na czas misji awansowany do stopnia podpułkownika, będzie rzecznikiem całej wielonarodowej dywizji. – Jeżeli mężczyzna jest ambitny i dostaje taką ofertę, to po prostu nie może odmówić – tłumaczy major-podpułkownik, dla którego nie będzie to pierwszy międzynarodowy konflikt. W 2000 roku służył już na Wzgórzach Golan. Teraz ponownie przeżywa stres związany z wylotem i rozłąką z rodziną. Właśnie rodzinne zdjęcia były jedną z pierwszych rzeczy, które spakował.

– Ale mam też plakat Wrocławia. Miło będzie powiesić go nad łóżkiem i czasem spojrzeć na Ostrów Tumski nocą – wyznaje. W wojskowym plecaku znajdzie się również miejsce na typowo polskie przysmaki. – Na misji zawsze tego brakuje. W Syrii najbardziej tęskniliśmy za suszoną kiełbasą i tłustą golonką. To zresztą taki zwyczaj, że jak ktoś przylatuje z kraju, to przywozi ze sobą takie przysmaki – powiedział nam major.

Domański nie ukrywa, że obawia się wyjazdu. - Miałem mały stres, ale teraz do głosu dochodzi już adrenalina. Czuję się, jak uczeń przed wycieczką. Już chciałbym lecieć, a najlepiej polecieć, pobyć i wrócić.

Święta poza domem

Mimo przekazania władzy Irakijczykom zadania Polaków nie zmienią się. – Wszystko zależy od potrzeb rządu tymczasowego. Na pewno jednak polscy żołnierze będą brać udział w rozminowywaniu kraju czy odbudowie szkół – mówi ppłk Krzysztof Łaszkiewicz ze Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.

Każdy z żołnierzy za miesiąc pobytu zarobi, w zależności od stopnia wojskowego, od 1800 do 2000 dolarów plus dodatek za rozłąkę z rodziną. Właśnie ona jest dla wielu lecących najgorsza do zniesienia. Tym bardziej, że żołnierzom trzeciej zmiany przyjdzie spędzić w Iraku Święta Bożego Narodzenia. Do kraju wrócą w styczniu, a na ich miejsce polecą kolejni.

– Nasi żołnierze będą w Iraku nie dłużej niż do przeprowadzenia pierwszych wolnych wyborów, które planowane są na koniec 2005 roku – mówi minister Szmajdziński. Oznacza to, że po powrocie dzisiaj wylatujących żołnierzy do kraju obalonego Saddama Husajna polecą jeszcze dwie zmiany.

Od 2005 liczebność naszego kontyngentu się jednak zmniejszy. O ile? – Znacznie – odpowiada Szmajdziński. Od początku polskiej misji stabilizacyjnej w Iraku służbę odbyło 5000 tysięcy żołnierzy. Sześciu zostało rannych, sześciu zginęło w zamachach i wypadkach.

Jacek Harłukowicz

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)