"Le Monde" o "nieuchronnym zmierzchu putinowskiej Rosji"
• Francuska politolog, specjalistka ds. Rosji Marie Mendras: Rosja jest samotna
• "Osłabienie Rosji jest niepokojące"
• "Putin, by utrzymać się u władzy, wdał się w militarne awantury"
• "Groźby Putina są nie do zrealizowania"
15.10.2016 | aktual.: 15.10.2016 12:37
Rosyjska gospodarka zmierza ku kolizji, przyrost naturalny spada na łeb, na szyję, a społeczeństwo jest "pogrążone w depresji" - twierdzi w wywiadzie dla wydania dziennika "Le Monde" francuska politolog, specjalistka ds. Rosji Marie Mendras.
Zapytana, czy Europa stoi u progu nowej zimnej wojny, Mendras odpowiedziała: "Europejczyków w sposób oczywisty nęci powrót do znanych sytuacji. Jest w tym również nadzieja, że obecna konfrontacja pozostanie zimna i że zbrojne konflikty toczyć się będą poza Europą, jak za czasów sowieckich".
- Od upadku muru berlińskiego Rosja jest samotna, nie ma solidnego sojusznika. Jej relacji z Kazachstanem nie da się porównywać do więzi między Francją a Niemcami czy z NATO. Byłe supermocarstwo pozostaje potęgą militarną, ale jego PNB jest niższy od włoskiego, a społeczeństwo, pełne wątpliwości, przygotowuje się na zubożenie i zamknięcie w sobie - oceniła politolog.
Według Mendras "osłabienie Rosji jest niepokojące", gdyż "władze, czując narastający stan oblężenia, są gotowe do wszelkiego rodzaju 'ucieczek do przodu'". Rosyjski prezydent Władimir Putin "nie dopuszcza już najmniejszego sprzeciwu, nawet z najbliższych mu kręgów, a to oznacza, że może podjąć każdą decyzję, a więc i popełnić błędy" - podkreśliła ekspertka.
- Sytuacja strategiczna jest nieprzewidywalna", gdy "z jednej strony mamy samotny kraj rządzony przez autokratę, zdecydowanego zmieniać (istniejące) układy, a z drugiej (...) NATO, UE i kraje próbujące wyrwać się spod rosyjskiego jarzma, takie jak Ukraina i Gruzja - tłumaczyła Mendras.
Jej zdaniem "zbrojna ucieczka do przodu nie jest racjonalna pod względem strategicznym". - Rosyjski reżim schodzi coraz głębiej do defensywy - oceniła dodając, że "Putin, by utrzymać się u władzy, wdał się w militarne awantury, które niepokoją społeczeństwo", a "uczucia patriotyczne rozpalił (wśród Rosjan) jedynie 'powrót' Krymu".
Francuska politolog nie sądzi, by celem Putina był "podbój terytorialny czy przygotowanie wojny przeciw krajom NATO". "Mała wojna z Ukrainą" miała jej zdaniem na celu utrzymania wpływu nad tym, co Moskwa nazywa "sferą uprzywilejowanych interesów". Jak oceniła, Putin i jego generałowie stoją wobec "ogromnej sprzeczności". "Chcieliby odzyskać dawną potęgę, zastraszając i używając siły, ale brak im środków, a nawet ochoty, by zetrzeć się militarnie z Zachodem" - zaznacza.
Groźby Putina są nie do zrealizowania "z braku możliwości finansowych i wojskowych" - przekonywała politolog; jak powiedziała, Rosja nie chce ponownego podboju Gruzji i Ukrainy, jednak stara się osłabić te kraje i mieć tam zależnych od siebie ludzi. "Kreml ma nadzieję, że strach przed wojną na ich granicach spowoduje, że Europejczycy na to pozwolą" - dodała Mendras.
"To więcej niż ochłodzenie stosunków dwustronnych, to całkowity zwrot" - podkreśliła Mendras, komentując odwołanie wizyty Putina w Paryżu.