Lawina reakcji na tablice alimentacyjne. "Ministerstwo nie widzi różnicy między brutto i netto"
Ma być jedynie "pomocniczym narzędziem", ale już wzbudza masę kontrowersji. Tablice alimentacyjne to coś, co w teorii ma wskazywać, jaką wysokość alimentów powinno się orzekać, ale - jak zauważają eksperci, politycy i komentatorzy medialni - może spowodować więcej szkód niż zysków.
Choć tablica alimentacyjna nie stanowi źródła prawa, ma przyczynić się m.in. do skrócenia czasu trwania postępowań.
"Tablica alimentacyjna będzie realnym wsparciem dla sędziego przy ustalaniu wysokości alimentów - ułatwi ocenę sytuacji i pozwoli zachować większą przewidywalność orzeczeń. Jednocześnie nie ograniczy niezależności sędziowskiej - nadal możliwe będzie indywidualne podejście do każdej sprawy, z uwzględnieniem jej specyfiki i wyjątkowych okoliczności" - wskazał, cytowany w komunikacie resortu, minister sprawiedliwości Adam Bodnar.
Kontrowersji jednak nie brakuje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poseł Konfederacji ostrzega. "Kaczyński groźny dla Polski"
Tablice alimentacyjne. Sieć zalały komentarze
"Zobaczyłem zadymę o tabele alimentacyjne opublikowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości i najpierw uznałem, że ludzie pewnie przesadzają. Nie ma bowiem nic gorszego niż ludzie przerzucający odpowiedzialność za głupotę dorosłych na dzieci (mówię jako dziecko alimenciarza). No ale zacząłem te tablice analizować. I one są kuriozalne, wyłącznie szkodzą sprawie" - pisze dziennikarz WP Patryk Słowik, który zaznacza, że " przyjęcie jako wyznacznika do kwot alimentów (netto) zarobków brutto jest absurdalne".
Zapowiedź złożenia interpelacji w sprawie tablic zapowiedział poseł klubu KO Marcin Józefaciuk.
"Rozumiem potrzebę uporządkowania systemu alimentacyjnego. Rozumiem, że sądy i mediatorzy potrzebują narzędzi. Ale tablica, która określa sztywne kwoty na podstawie widełek dochodowych, może w praktyce prowadzić do skutków odwrotnych do zamierzonych. Tym bardziej że ministerstwo nie widzi różnicy między brutto i netto" - pisze.
Bartosz Pilitowski z Fundacji Court Watch pisze: "Spektakularna katastrofa MS tą publikacją zapewne pogrzebało potencjalne korzyści z wprowadzenia tzw. Tabeli Alimentacyjnej - użytecznego narzędzia, które może służyć dobru dziecka, deeskalacji konfliktów między rodzicami i ulżyć sądom. Może, jeśli jest przemyślane".
Były prezes NIK Janusz Wojciechowski wskazał, że tablice to ruch polityczny. "Ja myślę, że to taka mała prowokacja wobec następcy, żeby też sobie poprzeliczał."
Ekonomista Cezary Bachański pisze natomiast: " Proszę się nie zdziwić, jak po wprowadzeniu tej tabeli nagle wzrośnie liczba mężczyzn pracujących "na czarno" lub za minimalną krajową na papierze"
Inny ekonomista, dr Marek Łangalis z Uniwersytetu Gdańskiego wylicza z kolei: "Rozwodzący się rodzic dwójki dzieci bez orzekania o winie zarabiający 7200 złotych netto będzie miał obowiązek alimentacyjny w wysokości 5364 zł, przy trójce dzieci 7392 zł. Nowa tablica alimentacyjna od "patriarchalnych" rządów jest gwoździem do trumny dzietności w Polsce".