Łapówki za podpis
Policja zatrzymała szefów centrum, które zapewnia krew dolnośląskim szpitalom. Zamiast do pracy, Ryszard K., dyrektor Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa, trafił w środę do policyjnego aresztu. Prokuratura podejrzewa go o przestępstwa podczas przetargów na remont budynku przy ulicy Czerwonego Krzyża we Wrocławiu.
15.02.2007 09:04
Za kraty trafili też Kazimierz D., zastępca dyrektora odpowiadający za logistykę, oraz kierowniczka działu administracyjno-gospodarczego centrum. Policja zatrzymała ich w środę wcześnie rano. Chodzi o nieprawidłowości przy przetargach na dostawę sprzętu medycznego oraz roboty remontowe i budowlane, które finansowało między innymi Ministerstwo Zdrowia – wyjaśnia Paweł Petrykowski z policji.
Śledztwo trwało od kilkunastu miesięcy. Policjanci z wydziału do walki z korupcją badali przetargi organizowane przez centrum w ostatnim czasie. Przestępstw dopatrzyli się przy prowadzonym w latach 2002-2003 remoncie budynku przy ulicy Czerwonego Krzyża. Prokuratura twierdzi, że dyrektor Ryszard K i. brał od zwycięzcy przetargu łapówki. W kilku ratach miał dostać w sumie 21 tys. zł. Obiecał, że w zamian będzie akceptował wszystkie faktury, a centrum zapłaci za nie w terminie.
Taka deklaracja była ważna, bo właśnie wtedy dyrektor alarmował w mediach, że sytuacja finansowa instytucji jest zła. Tłumaczył, że szpitale nie chcą płacić za odebraną krew. Wyliczał, że są winne centrum aż 20 mln zł. Śledczy zarzucają dyrektorowi także niegospodarność i poświadczenie nieprawdy w protokołach dotyczących remontu. Ten ostatni zarzut usłyszał też Kazimierz D., zastępca dyrektora ds. logistyki.
Za kratki trafiło we wtorek również sześć osób związanych z firmą remontującą budynek. Prokuratura twierdzi, że mogli fabrykować nieprawdziwą dokumentację przetargową. Policja przesłuchiwała wczoraj budowlańców i urzędników. Nie wiadomo, czy przyznali się do winy. W czwartek mają tłumaczyć się prokuratorom. To oni zdecydują, czy poprosić sąd o areszt. Policjanci nie wykluczają, że dziś zatrzymają w tej sprawie kolejne osoby.
Tysiące dawców wrocławskie centrum doczekało się w ostatnim dziesięcioleciu 210 tysięcy honorowych dawców krwi. Trafia ona aż do pięćdziesięciu szpitali. Tylko nieco ponad dwa tysiące osób za krew chce zapłaty. Reszta oddaje ją z potrzeby serca, w zamian dostaje kilka tabliczek czekolady. Kilka lat temu oddziały centrum działały w niemal każdym dolnośląskim miasteczku. Teraz zostały tylko w Legnicy, Lubinie i Głogowie. W pozostałych miejscowościach zlikwidowano je m.in. z powodu oszczędności. Co kilka tygodni po krew przyjeżdżają tam specjalne ambulanse.
Michał Gigołła (ELG)