Lądował w Smoleńsku przed TU‑154. Jego zdaniem komisja smoleńska ujawnia "niewygodne informacje"
Roman Giertych zapowiedział, że złoży w poniedziałek wniosek o przesłuchanie wszystkich członków podkomisji smoleńskiej oraz ministra Antoniego Macierewicza, ponieważ wygłaszają wyłącznie niepotwierdzone teorie. Zupełnie innego zdania jest por. rez. Artur Wosztyl, pilot Jaka-40, który 10 kwietnia 2010 roku lądował przed Tu-154M w Smoleńsku.
28.10.2017 | aktual.: 28.10.2017 14:37
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Są dwie możliwości: albo mamy do czynienia ze zwykłym łgarstwem albo z niebywałą wręcz kompromitacją prokuratury, która przez siedem lat śledztwa (w tym ostatnie 2 lata pod rządami PiS) nie znalazła żadnego śladu wybuchu" - napisał na Facebooku mecenas Roman Giertych. Były lider Ligi Polskich Rodzin stwierdził, że "ponieważ dotychczasowe działania podkomisji sprowadzały się do wygłaszania teorii, które potem porzucano, tym razem panowie powinni pójść do Prokuratury Wojskowej i zeznać pod groźbą odpowiedzialności karnej, co nowego ustalili na temat zapisu rejestratora i przedstawić dowody na swoje słowa". "Zeznanie nieprawdy lub zatajenie prawdy podlega karze do 8 lat pozbawienia wolności" - dodał.
Podkomisja smoleńska potwierdza: wzrost temperatury w czujniku przed katastrofą
- Nie zgadzam się z panem mecenasem Giertychem, bo podkomisja ujawnia rzeczy, które były niewygodne dla komisji Millera i komisji MAK i które zostały celowo albo nieumyślnie pominięte. Odpowiem wprost: nie wierzę ustaleniom komisji Millera - komentuje w wywiadzie dla wpolityce.pl, Artur Wosztyl. - Nie jestem dziś w stanie odpowiedzieć na pytanie czy faktycznie i ile sekund zostało utraconych z rejestratora, ale skoro okazuje się, że podkomisja dociera do informacji, które zostały ukryte przed opinią publiczną – raport Millera i MAK nic na ten temat nie wspomina - to czemu mam to kwestionować? - stwierdza.
Czytaj także: Służby Macierewicza skłamały. PO ma dowód
Pilot przyznaje, że kiedy lądował w Smoleńsku przed Tu-154M, warunki atmosferyczne były stabilne i nie było silnych porywów wiatru. Wynosiły one ok. 2 metrów na sekundę, co dla samolotu rozmiarów tupolewa nie powinno stanowić żadnego problemu. - Biorąc pod uwagę to, co podaje teraz podkomisja, czyli gwałtowny wzrost temperatury i gwałtowne zmiany prędkości pionowej, czy nawet prędkości kątowej, przechylenia, itd., to wszystko może wskazywać na to, że w tym momencie nastąpiło zakłócenie atmosfery otaczającej Tu-154M, najprawdopodobniej nie przez czynniki naturalne. Tak to trzeba interpretować - mówi dla wpolityce.pl Wosztyl.
Wosztyl nie wierzy ustaleniom komisji Millera
Odnosząc się do prac komisji Millera podkreślił, że "nie wierzy jej ustaleniom, bo wiele informacji było błędnych lub zostało przez nią ukrytych". - To, co w tej chwili już wiemy, jednoznacznie wskazuje, że poprzednicy zrobili bardzo wiele w tym kierunku, aby ten obraz był taki, jaki oni chcieli, a nie taki na jaki wskazują dowody i zeznania świadków - komentuje.
Źródło: wpolityce.pl, WP