L. Kaczyński w Sierpniu'80 - "w stoczni był może godzinę"
Uczestnicy wydarzeń sierpniowych nie są zgodni w ocenie roli Lecha Kaczyńskiego w doprowadzeniu do Porozumień Sierpniowych. Jedni twierdzą, że był on wówczas mało znaczącym działaczem związku, drudzy - że był ważnym doradcą strajkujących i jedynym specjalistą od prawa pracy.
31.08.2010 | aktual.: 31.08.2010 19:30
- Lech Kaczyński był daleko, daleko, jeszcze dalej, w ogóle nie liczącym się działaczem w tamtym czasie, a Jarosław w ogóle nie był w związku Solidarność - powiedział Lech Wałęsa.
Lider PiS Jarosław Kaczyński podczas poniedziałkowego zjazdu Solidarności mówił, że 30 lat temu do stoczni przybyła "grupa ludzi o znanych nazwiskach z autorytetem, ludzi dobrej woli", "ale mieli oni plan kompromisu, który gdyby go realizować, okazałby się być pozorem". Jak zaznaczył, jego brat miał wówczas zadanie, które było wielkim zaszczytem - reprezentował robotniczą odwagę wobec tych ludzi.
Wałęsa, który nie wziął udziału w zjeździe "S", nie krył wzburzenia słowami Jarosława Kaczyńskiego. - O umarłych powinno się mówić dobrze, ale niech się nie wygłupiają - powiedział. - Lech Kaczyński był od prawa pracy, a więc go skierowałem do pracy do związku, ale to tak bardziej z litości - mówił.
Także Bogdan Lis zarzuca Jarosławowi Kaczyńskiemu manipulowanie prawdą. - Lech Kaczyński nigdy nie był doradca MKS-u. A na terenie stoczni w 1980 r. był może godzinę, godzinę i 15 minut, nie więcej. I twierdzenie, że on występował w naszym imieniu jako negocjator w stosunku do ekspertów, którzy z nami współpracowali, jest świadomą chyba manipulacją. Nie wiem, nie wierzę, by prezes tak mało wiedział na ten temat, na temat sierpnia 80 roku - powiedział Lis w TVN24.
Z kolei marszałek senatu Bogdan Borusewicz mówił w TVN24, że Lech Kaczyński "pojawił się na 2 dni przed zakończeniem strajku i nie musiał nikogo reprezentować z grupy doradców". - Ponieważ był komitet strajkowy, który rozmawiał z doradcami i doradcy byli narzędziem komitetu strajkowego. Także ja jestem obserwatorem różnych mitów, nowych mitów - zaznaczył.
Jak dodał, jest przyzwyczajony, że słyszy o nowych rolach osób, które były na strajku krótko, albo w ogóle ich tam nie było. - Związek Solidarność ma problemy, nie tylko Jarosław Kaczyński, ma problem z pamięcią, ma problemy ze swoją tożsamością - powiedział Borusewicz.
Z tymi opiniami nie zgadza się jednak członek prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej Andrzej Gwiazda. Jego zdaniem Lech Kaczyński był ze strajkującymi cały czas i służył im radą z dziedziny prawa pracy. Jak dodał, był on wówczas jedyną osobą, która się na tym znała.
Gwiazda tłumaczył, że Lech Kaczyński nie znalazł się we władzach MKS, gdyż nie było go w tym czasie w Polsce. - Wrócił do kraju na wieść o strajku, ale ten już się zaczął. Gdyby przyjechał na rozpoczęcie strajku, a przynajmniej był obecny przy zawiązaniu MKS, zapewne by się w nim znalazł i nie byłoby na ten temat spekulacji - zapewnił.
Historyk prof. Andrzej Paczkowski mówi, że Lech Kaczyński nie był członkiem zespołu doradców Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej i nie odegrał znaczącej roli w negocjacjach strajkowych w sierpniu 1980 r.
Paczkowski przypomniał, że podczas strajków sierpniowych działał zespół doradców zaakceptowany przez cały MKS oraz przedstawiony delegacji rządowej i w nim - dodał - Lecha Kaczyńskiego nie było. - Lech Kaczyński był na terenie stoczni, miał tam dużo swoich poprzednich kontaktów, ale w formalnych negocjacjach udziału nie brał - przypomniał.
Historyk zwrócił jednak uwagę, że b. prezydent odgrywał ważną rolę przed Sierpniem'80, gdy jako specjalista od prawa pracy uczył robotników, członków Wolnych Związków Zawodowych, kodeksu pracy i korzystania z niego. - Po powstaniu WZZ, szkoląc i uświadamiając robotników, odgrywał bardzo ważną rolę, bo nie było drugiego specjalisty od prawa pracy w ówczesnej opozycji - powiedział Paczkowski.