"L. Kaczyński jest winny katastrofy w sensie moralnym"
Janusz Palikot (PO) odwołał się od decyzji Komisji Etyki Poselskiej, która ukarała go naganą ze słowa, że zmarły prezydent Lech Kaczyński "ma krew na rękach", wypowiedziane w kontekście katastrofy smoleńskiej. Odnosząc się do kontrowersyjnych słów, Palikot napisał w odwołaniu, że miały one sugerować, iż "Lech Kaczyński jest winny tej tragedii w sensie moralnym". - Kancelaria prezydenta przygotowywała wyjazd i zajmowała się szczegółami związanymi z przelotem - zaznaczył Palikot.
Asystent Palikota Łukasz Mazur powiedział, że odwołanie zostało wysłane pocztą do kancelarii sejmu. Zajmie się nim prezydium sejmu.
W piątek na swoim blogu Palikot zamieścił tekst odwołania, w którym wnosi o "rzetelne rozpatrzenie" jego sprawy i niekaranie go za wypowiedziane słowa. Według niego te słowa odzwierciedlają nie tylko jego poglądy, ale także "dużej części polskiego społeczeństwa". Poseł ocenił, że kara nagany nałożona przez Komisję Etyki Poselskiej jest "rażąco niesprawiedliwa i nieadekwatna do wypowiedzianych przez niego słów".
Palikot napisał w odwołaniu, że wypowiadając się o odpowiedzialności Lecha Kaczyńskiego, chciał przybliżyć opinii publicznej hipotetyczne przyczyny katastrofy samolotu prezydenckiego z 10 kwietnia rozważane przez prokuraturę. Przywołuje na dowód tego komunikat opublikowany 29 kwietnia na stronach internetowych Naczelnej Prokuratury Wojskowej, w którym wśród czterech wstępnych wersji śledczych co do przyczyn katastrofy wymieniono też "zachowanie osób trzecich w tym: sugestie i oczekiwania określonego postąpienia od załogi samolotu".
Poseł PO powołuje się też na stenogramy rozmów w kabinie samolotu, z których wynika, że poza załogą były tam inne osoby, w tym - jak pisze Palikot - "osoby z otoczenia Lecha Kaczyńskiego".
Odnosząc się do słów "krew na rękach", Palikot napisał w odwołaniu, że miały one sugerować, iż "Lech Kaczyński jest winny tej tragedii w sensie moralnym". "Kancelaria Prezydenta przygotowywała wyjazd i zajmowała się szczegółami związanymi z przelotem" - zaznaczył Palikot.
Poseł PO nie zgadza się też ze sformułowaniem w uzasadnieniu uchwały komisji etyki, że jego wypowiedź "jest niegodna posła na Sejm RP, bezcześci bowiem pamięć ofiar tragedii katyńskiej".
"W moich wypowiedziach nigdy nie oskarżałem ofiar tragedii, i co bardzo ważne, nigdy nie wypowiadałem się na temat ofiar tragedii katyńskiej, co zarzuca mi szanowna komisja" - napisał Palikot.
Poseł PO uważa, że nie złamał zasady rzetelności, co zarzuciła mu Komisja Etyki Poselskiej. "Wypowiadając analizowane przez komisję słowa, kierowałem się względami merytorycznymi, co potwierdzają informacje dotyczące domniemanych przyczyn katastrofy sformułowane przez organ prowadzący postępowanie oraz opinie prawników-praktyków" - napisał.
Zdaniem Palikota jego słowa nie są też "obraźliwymi sformułowaniami, które godziłyby w dobre imię sejmu". Przekonuje też, że w swoich wypowiedziach kieruje się zasadą odpowiedzialności.
Swoją nieobecność na posiedzeniu Komisji Etyki Poselskiej Palikot tłumaczy tym, że nie był prawidłowo zawiadomiony o terminie i miejscu tego posiedzenia. Napisał, że nie otrzymał zawiadomienia faksem ani mailem ani też nie miał informacji z klubu poselskiego, natomiast nie mógł sprawdzić swojej skrzynki poselskiej, ponieważ był na urlopie. Tłumaczy też, że nie był w Sejmie w czasie posiedzenia komisji; pojawił się w Sejmie 21 lipca o 10.30, a posiedzenie rozpoczęło się godzinę wcześniej.