Kuzyn Saddama radzi Amerykanom
Kuzyn Saddama Husajna, Muzahem al-Madżid, który spędził osiem lat w więzieniu za sprzeciwianie się dyktatorowi, oświadczył w piątek, że jeśli Amerykanie chcą w Iraku doczekać się spokoju, muszą rozpocząć rozmowy z sunnickimi partyzantami.
08.07.2005 | aktual.: 08.07.2005 16:27
Jeśli naprawdę pragną stabilizacji Iraku, powinni doprowadzić do dialogu z przywódcami [partyzantów] albo tymi, którzy ich reprezentują - powiedział 39-letni Madżid, który wyszedł na wolność dopiero po upadku Saddama, obalonego w wyniku amerykańskiej inwazji na Irak w 2003 roku.
Madżid, obecnie wiceprzewodniczący legalnej organizacji irackiej o nazwie Front Ocalenia Narodowego, zarzuca Amerykanom, że zepchnęli na margines polityki postacie popularne, a dali wiarę tym, którzy przed okupacją rozpowszechniali kłamstwa i mają wąskie, sekciarskie poglądy.
Była to zapewne aluzja do tych działaczy dawnej opozycji antysaddamowskiej, którzy, jak Ahmad Szalabi, obecny wicepremier Iraku, zapewniali Waszyngton, że ogół Irakijczyków powita wojska USA z radością jako wyzwolicieli, a teraz opowiadają się za usunięciem z administracji, wojska i policji wszystkich aktywistów partii saddamowskiej partii Baas, w większości arabskich sunnitów.
Arabscy sunnici, stanowiący 15-20% ludności kraju, byli za Saddama społecznością uprzywilejowaną. Rozgoryczeni utratą dominującej pozycji w nowym Iraku, zasilają szeregi antyrządowej partyzantki, prawie wyłącznie sunnickiej.
Amerykanie i przedstawiciele rządu irackiego mówią, że od pewnego czasu prowadzą rozmowy z przywódcami plemiennymi, duchownymi i ugrupowaniami, które pozostają w kontakcie z partyzantką. Zapewniają jednak, że nie będą negocjować z terrorystami, takimi jak szef irackiego skrzydła Al-Kaidy, Jordańczyk Abu Musab Zarkawi.
Wypowiedź Madżida odzwierciedla poglądy wielu irackich Arabów sunnickich, którzy mówią, że powojenna polityka USA zraziła ich do Waszyngtonu, i domagają się, by Amerykanie zaczęli rozmawiać z wiarygodnymi przywódcami sunnitów.
Jeśli Amerykanie nadal chcą załatwiać sprawy z tymi samymi ludźmi, będą jak człowiek, który rozmawia z lustrem. Nie znaleźliby się w takich opałach, gdyby zasiedli do rozmów z ludźmi mającymi poparcie irackiej ulicy - powiedział Madżid agencji Reutera.