"Kuriozum". Awantura o rekolekcje i "eskortę" dzieci do kościoła

Rodzice uczniów lubelskiej podstawówki są oburzeni organizowaniem rekolekcji w trakcie zajęć szkolnych. - Nauczycielka tupta z dziećmi do kościoła, a równocześnie zostawia uczniów, z którymi powinna prowadzić zajęcia - komentuje na łamach "Gazety Wyborczej" jeden z nich.

Rodzice uczniów lubelskiej podstawówki protestują przeciwko rekolekcjom w czasie lekcji. Zdjęcie ilustracyjne
Rodzice uczniów lubelskiej podstawówki protestują przeciwko rekolekcjom w czasie lekcji. Zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © East News | Marta Darowska
Paulina Ciesielska

Afera w Szkole Podstawowej nr 4 im. Adama Mickiewicza w Lublinie. Poszło o rekolekcje wielkopostne, które są organizowane w trakcie zajęć szkolnych. Część rodziców jest oburzona.

"Nauczycielka tupta z dziećmi do kościoła"

Formalnie placówki oświatowe powinny charakteryzować się "bezstronnością w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych", a organizacja rekolekcji nie może odbywać się ze szkodą w zajęciach edukacyjnych. W praktyce często jest tak, że nauczyciele uczestniczą z dziećmi w rekolekcjach, a uczniowie, którzy nie chodzą na religię, są w tym czasie kierowani do świetlicy czy biblioteki.

- Moje dziecko poszło do szkoły tylko na pierwszą lekcję, a potem zostało odesłane do biblioteki. Co więcej, okazało się, że ma tam warować cały czas i czekać, aż inni wrócą z rekolekcji, bo może będą jeszcze jakieś zajęcia - skarży się "Gazecie Wyborczej" jeden z oburzonych rodziców. - To kuriozum, że nauczycielka od nauczania początkowego tupta z dziećmi do kościoła, a równocześnie zostawia uczniów, z którymi powinna prowadzić zajęcia - dodaje.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Oburzeni rodzice podnoszą, że takie działanie szkoły jest dyskryminujące. Jak mówią, najprościej byłoby zorganizować rekolekcje o godz. 15-16, kiedy dzieci skończą już zajęcia, ale wtedy frekwencja w kościele nie byłaby tak wysoka.

- Ksiądz się zdenerwował, że dzieciaki nie przychodzą do kościoła, więc wymyślono system, by powiązać to ze szkołą. Uczniowie do szkoły muszą przyjść i dopiero później są eskortowani do kościoła - komentuje jeden z nich.

W rozmowie z "Wyborczą" dyrektorka placówki Ewa Momot broni się, że rekolekcje zorganizowano tylko podczas jednej godziny lekcyjnej, a pozostałe zajęcia odbywały się zgodnie z planem. - Najważniejsze, że dzieci, które nie chodzą na lekcje religii, są zaopiekowane - mówi.

Czytaj także:

Źródło: "Gazeta Wyborcza", WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1082)