ŚwiatKurdyjki kontra Państwo Islamskie. Jak armia kobiet walczy z dżihadystami?

Kurdyjki kontra Państwo Islamskie. Jak armia kobiet walczy z dżihadystami?

Na Bliskim Wschodzie tysiące kobiet chwyciły za broń, by walczyć przeciwko fundamentalistom z Państwa Islamskiego. Kurdyjki, które same zgłaszają się do służby i bohatersko stawiają czoła islamistom, zaskarbiły sobie sympatię niemal całego świata. Stało się tak w dużej mierze za sprawą historii Rehany, snajperki, która miała zastrzelić ponad 100 islamistów. Okazuje się jednak, że dzieje strzelczyni mogły zostać całkowicie wyssane z palca.

Kurdyjki kontra Państwo Islamskie. Jak armia kobiet walczy z dżihadystami?
Źródło zdjęć: © AFP | Safin Hamed
Aneta Wawrzyńczak

07.11.2014 | aktual.: 09.11.2014 20:38

Zamachy samobójcze, ataki z użyciem broni chemicznej, wykorzystanie cywilów jako żywych tarcz, ścinanie głów niewiernym, wypalanie kwasem chrześcijańskich tatuaży, handel niewolnicami seksualnymi, pranie mózgu adeptom dżihadu, wysyłanie na linię frontu dzieci - wydawałoby się, że w konfliktach na Bliskim Wschodzie zostały już przerobione wszystkie możliwe scenariusze.

Jednak w najnowszej odsłonie tego wojennego spektaklu coraz częściej główne role obsadzają aktorzy, którzy dotąd pozostawali za kulisami. A właściwie aktorki, bo w armii kurdyjskich peszmergów („tych, którzy patrzą w oczy śmierci”), która rzuciła wyzwanie terroryzującym Syrię i Irak dżihadystom z Państwa Islamskiego, co trzeci wojownik jest kobietą.

Kobiety łapią za broń

Na Bliskim Wschodzie kobiety, które porzucają domowe pielesze, by chwycić za broń i ramię w ramię z mężczyznami stanąć do walki, to nie pierwszyzna. Już za życia Mahometa szlak przetarła im Chalwah bint al-Azwar, która dowodziła oddziałami arabskimi w czasie podboju terenów dzisiejszej Syrii, Jordanii i Palestyny i w 636 roku walczyła przeciwko cesarstwu bizantyjskiemu w bitwie nad rzeką Jarmuk.

Na kartach bliskowschodniej historii złotymi literami zapisała się też Naziq al-Abid, Kurdyjka zwana arabską Joanną d’Arc, która na początku XX wieku nie tylko założyła kilka organizacji dedykowanych kobietom i walce o niepodległość, ale też służyła w armii, walczyła z francuskimi oddziałami i dosłużyła jako pierwsza w historii Syrii kobieta stopnia generała.

W ostatnich latach Kurdyjki chwyciły za broń, gdy międzynarodowa koalicja wypowiedziała wojnę Saddamowi Husajnowi. Sformowany wtedy 500-osobowy żeński oddział walczył ramię w ramię z peszmergami. Na masową skalę mundury zaczęły przywdziewać jednak dopiero niedawno, w 2012 roku, gdy spirala wojennej przemocy w Syrii rozkręciła się na całego.

Zmienić postrzeganie

Obecnie kobiety stanowią jedną trzecią armii peszmergów walczących z ofensywą Państwa Islamskiego. Służy ich już 7,5 tysiąca - i to tylko w Kobiecych Jednostkach Obrony, utworzonych w 2012 roku, by chronić kurdyjską ludność przed atakami zarówno ze strony armii Baszara al-Asada, jak i coraz śmielej (i brutalniej) poczynających sobie fundamentalistycznych rebeliantów.

Zanim jednak wojowniczki trafią na front, muszą przejść kilkumiesięczny trening - bez żadnej taryfy ulgowej: z pobudką o czwartej rano i capstrzykiem o dziesiątej wieczór, skromnymi posiłkami (bo żywią się tym, co podarują im okoliczni mieszkańcy), wreszcie - wielogodzinnymi szkoleniami teoretycznymi na przemian z ćwiczeniami fizycznymi i przygotowaniem do walki.

Zgłaszają się jako ochotniczki, w każdej chwili mogą więc zrezygnować ze służby i wrócić do cywila. Tym bardziej, że nie otrzymują żołdu. Chyba że ich sprzymierzeńcy chcą wynagrodzić im poświęcenie, ale wtedy - jak twierdzi fotograf Erin Trieb, która spędziła z nimi tydzień - zawsze odmawiają albo proszą o przekazanie pieniędzy na potrzeby batalionu. Ich katalog wartości można zamknąć w trzech słowach: uczciwość, sprawiedliwość, moralność. A nawet i jednym - hayal(kurd. przyjaźń). - Wszystkie traktują siebie (i mnie też tak traktowały) jak siostry - wyjaśnia Trieb w rozmowie z "Marie Claire". I dodaje: mimo iż nikt nie przyznaje tego otwarcie, to także swoisty ruch feministyczny. - Chcą, by kobiety i mężczyźni byli równi. Do walki przystąpiły po części po to, by zmienić sposób postrzegania kobiet w ich kulturze, by pokazać, że potrafią być silne i mogą być przywódcami - uważa fotografka.

Potwierdza to jedna z bojowniczek, 20-letnia Sa’el Morad, która wyznaje, że zgłosiła się na ochotnika do YPJ, by udowodnić, że różnice między mężczyzną a kobietą, zwłaszcza te kulturowe, to ułuda. - Możemy robić to samo, co mężczyźni, możemy robić wszystko, nie ma dla nas rzeczy niemożliwych - mówi Sa’el. Wspomina też, że w "cywilu" wszyscy mężczyźni z jej otoczenia sądzili, że kobiety powinny jedynie siedzieć zamknięte w czterech ścianach i sprzątać. - Kiedy przystąpiłam do YPJ, wszystko się zmieniło. Pokazałam im, że mogę nosić broń, walczyć, robić wszystko to, co wydawało im się niemożliwym w kobiecym wydaniu. Teraz zmienili zdanie na mój temat - i na temat kobiet ogółem.

Z kolei w rozmowie z MailOnline płk Nahida Ahmad Raszid, która dowodzi 2 Żeńskim Batalionem w armii peszmergów, wyjaśnia - Na polu bitwy jedyna różnica między mężczyznami a nami to rodzaj używanej broni. I precyzuje: najcięższe używane przez kobiety karabiny mają kaliber 14,7 mm. Po większe sięgają tylko mężczyźni.

Bohaterki ze skazą

Kurdyjki na koncie mają już m.in. ewakuację uwięzionych na górze Sindżar jazydów (czytaj więcej), kilka sukcesów na polu bitwy, a także zamach samobójczy przeprowadzony przez Arin Mirkan, która w czasie zaciętej bitwy o Kobani zdołała zakraść się na pozycje dżihadystów i zdetonować granat. Według agencji AP wraz z nią zginęło co najmniej 10 z nich. Ilu dokładnie - tego raczej nigdy się nie dowiemy, bo według powszechnie panującej opinii dla fundamentalistów nie ma większej hańby niż śmierć z ręki (konkretniej: karabinu) kobiety.

- Zgodnie z ich filozofią kobieta nie pełni żadnej roli w społeczeństwie. To dlatego wierzą, że śmierć zadana przez kobietę zamiast do nieba zaprowadzi ich do piekła - przekonuje w rozmowie z rosyjską stacją telewizyjną RT jeden z kurdyjskich dowódców. Zdaniem Wassima Nasra, dziennikarza France24 i eksperta ds. fundamentalizmu islamskiego, to jednak tylko pobożne życzenia. - Żołnierzom ISIS płeć ich wrogów jest obojętna, a doniesienia, jakoby byli sparaliżowani strachem przed śmiercią z rąk Kurdyjek są bezpodstawne - uważa dziennikarz.

Według najnowszych doniesień fundamentaliści nie grożą im śmiercią (jak to mają w zwyczaju wobec swoich wrogów), ale… ożenkiem. By ostudzić zapał Kurdyjek do walki, wysłali im ostrzeżenie: każda, która trafi w nasze ręce, zostanie wydana za mąż za jednego z naszych żołnierzy. Na odpowiedź nie musieli długo czekać. - Wszystkim moim żołnierkom walczącym na linii frontu rozkazałam, by zawsze miały w kieszeni jedną kulę, na wypadek, gdyby zostały pojmane. Nie chcę, żeby którakolwiek z nich wpadła w łapy ISIS - wyjaśnia płk Raszid. Jak dotąd żadna z nich nie musiała uciekać się do tak drastycznych środków. Ale inne kurdyjskie oddziały mają już na swoim koncie męczennice, które nie dały wziąć się żywcem. - W ubiegłym tygodniu jedna z żołnierek PKK została sama na polu bitwy, otoczona przez ISIS, wszyscy jej kompani zostali zamordowani. Wolała śmierć niż niewolę - opowiada płk Raszid. 22-letnia Sevres, świeżo upieczona adeptka wojny z Państwem Islamskim, dodaje: - Bardzo smucą mnie poczynania ISIS i ich groźby w
stosunku do nas, kobiet. Ale moim priorytetem jest obrona mojego kraju, nie słuchanie tego, co mówią (dżihadyści).

Mimo to rąk do walki nie brakuje. Także wśród najmłodszych. - Moja córka ma 10 lat, ale chce zostać peszmergiem. Mówi, że chce się zemścić na ISIS za wszystkie krzywdy, jakie (dżihadyści) wyrządzają dzieciom - wyjaśnia płk Raszid.

To właśnie z tego powodu wydawałoby się nieskazitelną reputację Kurdyjek w mundurach podmywa co jakiś czas fala krytyki: niektórzy obrońcy praw człowieka zauważają (i słusznie), że walcząc z islamistami nie przebierają w środkach i same popełniają zbrodnię wojenną, wpuszczając do obozów treningowych nawet 12-letnie dziewczynki. Do kurdyjskich bojowniczek ostrożnie podchodzą też zachodni decydenci, ale ze zdecydowanie mniej humanitarnych pobudek. YPJ jest silnie powiązana z Partią Pracujących Kurdystanu, a ta z kolei figuruje na amerykańskiej, tureckiej i unijnej czarnej liście organizacji terrorystycznych.

Na ich niekorzyść może przemawiać też to, że głośno komentowana na całym świecie historia Rehany - żołnierki, która miała sama zabić co najmniej stu islamistów i w zemście zostać przez nich zamordowana (czytaj więcej) - jest najprawdopodobniej wojenną wersją "miejskiej legendy", jeśli nie tanim chwytem propagandowym. Carl Drott, autor jej zdjęcia, które obiegło świat, na swoim profilu na Facebooku wyjaśnia, że Rehana najprawdopodobniej żyje i służy nie w YPJ tylko w straży domowej. I dodaje, że wątpliwym jest, by nawet najlepszy z kurdyjskich snajperów zdołał zabić setkę islamistów.

Dżihad w hidżabie

Mimo to Kurdyjki, które "patrzą w oczy śmierci", zaskarbiły sobie sympatię i podziw zachodniego świata. Media i portale społecznościowe oszalały punkcie kobiet w mundurach, które wypowiedziały wojnę islamskim fundamentalistom. Ale oni sami mają się czym pochwalić. Wkrótce po zdobyciu miasta ar-Rakka utworzyli w nim specjalny oddział kobiecej policji - Brygadę al-Chansaa. Jej celem jest, jak wyjaśnił w rozmowie z portalem Syria Deeply miejscowy przedstawiciel kalifatu Abu Ahmad, "szerzenie świadomości religijnej wśród kobiet i karanie tych, które nie przestrzegają prawa". W praktyce oznacza to póki co tyle, że adeptki dżihadu czujnym okiem wyławiają z tłumu niemoralnie prowadzące się kobiety, czyli takie, które są niestosowanie ubrane (czytaj: nie są okutane w burkę od stóp do głów) albo paradują po ulicy bez męskiej opieki.

To jeden z dowodów na to, że już nawet fundamentaliści zauważają: "dżihad nie jest wyłącznie domeną mężczyzn; kobiety również mają w nim swoją rolę", a ich słowa potwierdzają liczby - według najnowszych szacunków CIA co dziesiąty wojownik Państwa Islamskiego nosi hidżab.

Czy na fali tej swoistej emancypacji stereotypowy obraz bliskowschodniej kobiety - zahukanej i biernej - odejdzie do lamusa? A jeśli tak - to co się z niego wyłoni?

Aneta Wawrzyńczak dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (210)