Kurczuk: szanuję decyzję Michnika
Minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk uważa, że gdyby Adam Michnik
nie opublikował w "Gazecie Wyborczej" artykułu o łapówkarskiej
propozycji Rywina, "to sprawa nie stałaby się publiczna". Jego
zdaniem afera zginęłaby w setkach innych przestępstw, które nie
zostały wykryte. Bo, powiedział, "nie mamy złudzeń, że wszystko co
jest sprzeczne z prawem, znajduje światło dzienne".
Kurczuk, który zeznawał przed sejmową komisją śledczą powołaną do wyjaśnienia afery Rywina, odpowiedział tak na pytanie Bogdana Lewandowskiego (SLD). Poseł Sojuszu pytał, jak w świetle tego, co zaszło, ocenia zachowanie redaktora Michnika, a zwłaszcza podjęcie przez niego decyzji o opublikowanie artykułu Pawła Smoleńskiego 27 grudnia ubiegłego roku.
Minister powiedział, że szanuje Michnika za to, co uczynił. "Po tej sprawie polskie prokuratury, co wiem w oparciu o rozmowy z prokuratorami, znajdują znacznie większy wpływ tego typu spraw niż do tej pory" - dodał.
Kurczuk wyraził nadzieję, że dzięki temu "skończy się pobłażanie dla tego typu zjawisk o charakterze łapówkarskim, korupcyjnym, wyczyszczone i jasne staną się kryteria postępowania zwłaszcza na styku mediów, biznesu i polityki".
"Nie ulega dla mnie wątpliwości, że jedno z pierwszych zadań, jakie powinno być teraz uczynione, to przyjęcie jasnej i klarownej ustawy o lobbingu" - powiedział minister. Podkreślił, że z uznaniem odnosi się do zachowania Michnika, który jego zdaniem "miał odwagę przerwać tę zmowę milczenia" i "miał do tego pełne prawo".
Lewandowski wypytywał też o szczegóły spotkania Kurczuka z Michnikiem. Ciekawiło go, czy minister wiedział wcześniej, co będzie przedmiotem spotkania i czy Michnik mówił mu o swoich hipotezach, dotyczących łapówkarskiej propozycji Rywina.
Minister poinformował, że wiedział jaki będzie temat jego spotkania z Michnikiem, ale że podczas rozmowy redaktor naczelny "GW" nie zdradził szczegółów całej sprawy. Kurczuk zapewnił, że gdyby takowe poznał, zupełnie inaczej postąpiłby on i prokuratura.
Lewandowski pytał też czy Michnik wyjaśniał ministrowi, dlaczego to on, a nie na przykład Wanda Rapaczyńska, dysponuje kasetą z nagraniem rozmowy z Lwem Rywinem. "Nie rozmawialiśmy o tym, ale skoro to pan Michnik nagrał tę rozmowę, to logicznym się wydaje, że to on ją zabezpieczył i przechowywał" - stwierdził minister.
Kurczuk wyjaśnił też, że nawet gdyby kaseta była w posiadaniu Rapaczyńskiej, to postąpiłby taka samo, gdyż zgodnie z prawem przywilej tajemnicy dziennikarskiej rozciąga się także na szefów wydawnictw prasowych.
Renata Beger (Samoobrona) dociekała zaś, czy do ścigania o przestępstwo płatnej protekcji potrzebny jest wniosek, czy nie. Minister wyjaśnił, że jest to przestępstwo ścigane z urzędu.
"A czy dowód w postaci nagrania, który był w posiadaniu pana Michnika, jest według pana dowodem i czy obejmuje ten dowód tajemnica dziennikarska?" - kontynuowała Beger.
"To, czym jest tajemnica dziennikarska i jakie są przywileje dla środowiska dziennikarskiego, wynika z art. 180 kpk i art. 115 prawa prasowego, a nagranie jest oczywiście dowodem, a w tej sprawie nawet najważniejszym" - poinformował Kurczuk.
Posłankę interesowało, czy tak samo byłoby w sytuacji, gdyby dziennikarz dowiedział się, iż popełniono morderstwo i wszedłby w posiadanie narzędzia zbrodni.
Według Kurczuka "dobrodziejstwo" tajemnicy dziennikarskiej nie rozciąga się na wszystkie przestępstwa. "Nie dotyczy on między innymi morderstwa, zdrady stanu, szpiegostwa czy zamachu na prezydenta" - wyjaśnił minister.