Kulisy wycofania spotu minister Dziemianowicz-Bąk. "Ludzie byli wściekli"

Kancelaria premiera Donalda Tuska zakazała emisji spotu promującego program "Aktywny Rodzic", którego bohaterką była minister Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Szef rządu uznał, że to autopromocja "rodem z czasów rządów PiS". W resorcie kierowanym przez polityczkę Lewicy doszło do roszad kadrowych. Napięcia w rządzie w związku ze spotem były ogromne.

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk podpadła Donaldowi Tuskowi
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk podpadła Donaldowi Tuskowi
Źródło zdjęć: © PAP
Michał Wróblewski

Wycofany spot zastąpi nowy - przekazało Wirtualnej Polsce ministerstwo. Tyle że już bez udziału ministry Dziemianowicz-Bąk. W tej sprawie musiała interweniować Kancelaria Premiera. - Nie rozumiem, jak można przepalać na to kasę - mówi nam jeden z członków rządu z KO.

Spowiedź i autopromocja

28 sierpnia. Koniec wakacji, Polacy wracają z urlopów. Ci, którzy są w trasie, mają dużą szansę, by usłyszeć w radiu spot, który miał promować jedną ze sztandarowych obietnic Koalicji Obywatelskiej z kampanii wyborczej: "babciowe".

"Miał", bo w spocie słowo "babciowe" nie pada. Jest mowa o programie "Aktywny Rodzic", którego twarzą i głosem została Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. To ona właśnie jest główną bohaterką nagrania, które tak rozsierdziło Kancelarię Premiera i samego Donalda Tuska.

Mijają dwie doby od momentu, gdy spot z udziałem ministry zaczął wypełniać bloki reklamowe w stacjach radiowych i telewizjach. Temat staje się gorący i trafia na najwyższy szczebel w rządzie - słyszymy.

Donald Tusk i Agnieszka Dziemianowicz-Bąk
Donald Tusk i Agnieszka Dziemianowicz-Bąk© East News | Tomasz Jastrzebowski/REPORTER

31 sierpnia, trwa posiedzenie Rady Ministrów w Gdańsku. Pretekstem jest rocznica porozumień sierpniowych. To na tym spotkaniu Tusk zapowiada, że ministrów czeka "spowiedź powszechna" przed wyborcami.

Jak się jednak okazuje, najpierw niektórzy będą musieli "wyspowiadać się" przed premierem.

Pada na minister pracy, rodziny i polityki społecznej. Szef rządu nie kryje irytacji: w telewizji właśnie zobaczył spot, który uznał za niewiele różniący się od tego, co robiła poprzednia ekipa z PiS.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Nagranie, którego główną bohaterką jest Dziemianowicz-Bąk, Tusk porównuje w rozmowie ze współpracownikami do spotu Zbigniewa Ziobry. To właśnie wideo byłego ministra sprawiedliwości - w którym chwali się osiągnięciami, a de facto promuje sam siebie - Państwowa Komisja Wyborcza uznała jako naruszające zasady kampanii wyborczej. PiS może przez to stracić dziesiątki milionów złotych.

Premier mówi, że za jego czasów takie działania autopromocyjne ministrów - w dodatku finansowane z publicznych pieniędzy - są nie do pomyślenia. A mimo to ktoś na to wpadł.

Odejścia, błyskotki i marnotrawstwo

Tusk - jak słyszymy - jest zaskoczony, podobnie jak Centrum Informacyjne Rządu. Co więcej, o spocie ministry z Lewicy nie wiedzieli nawet członkowie jej klubu parlamentarnego. - Nie wiedział Krzysiek Gawkowski, nie wiedział nawet Włodek Czarzasty. A przecież są blisko wszystkiego - mówią źródła WP.

- Ludzie byli wściekli - słyszymy od naszych rozmówców.

O powszechnej irytacji członkowie gabinetu Tuska mówią także innym. Informacje trafiają do Arlety Zalewskiej z "Faktów" TVN, która jako pierwsza mówi na antenie o zamieszaniu w związku ze spotem. Skutek? Wedle informacji Wirtualnej Polski resort pracy, rodziny i polityki społecznej dostał sugestie, by spotu w takiej formie nie wypuszczać do mediów. A jednak - wbrew poleceniu - współpracownicy minister Dziemianowicz-Bąk podpisali umowy na emisję i spot poszedł w świat.

Gdy tylko Tusk zobaczył spot w telewizji, kazał go wycofać - mówią nasi informatorzy. Nadal jednak - jak relacjonują nam źródła z rządu - nagranie było emitowane w stacjach radiowych.

- Ludzie z CIR, które podlega premierowi, wiedzieli, że spot może wywołać negatywne reakcje. Dlatego nie wystąpił w nim nikt z KO, nawet ci, którzy przygotowywali program [jak Aleksandra Gajewska, która nie chciała emisji spotu ze swoim udziałem - przyp. red.]. Ale ludzie Agnieszki byli zdeterminowani, żeby spot poszedł do mediów i w dodatku był emitowany w największej rotacji. Politycy KO uznali, że to promocja Agnieszki, również w kontekście jej możliwego kandydowania w wyborach prezydenckich - twierdzą rozmówcy bliscy Tuskowi.

Warto przy tym podkreślić, że sama zainteresowana nie potwierdziła, że zamierza kandydować w wyborach w 2025 r. Jej nazwisko wymieniają za to politycy Lewicy.

Jeden z polityków Koalicji Obywatelskiej narzeka, że mimo iż spot miał być promocją programu rządu, to został odebrany jako wykorzystywanie publicznych środków do autopromocji.

- W obecnej sytuacji nie możemy stawiać na spoty i błyskotki. O programie ministrowie powinni mówić w mediach, wyjaśniać jego istotę na spotkaniach z ludźmi, a nie się promować. Zwłaszcza że każdy wydatek ma być pod lupą, nie może być mowy o marnotrawieniu kasy - twierdzi nieoficjalnie członek rządu.

Inny rozmówca z KPRM dodaje, że resort Dziemianowicz-Bąk - na podstawie zamówionego badania - uznał, że jeśli w spocie wystąpi pani minister, to przekaz będzie bardziej wiarygodny niż w przypadku gdyby w produkcji uczestniczyli sami wynajęci aktorzy.

Co ciekawe, jak twierdzą nasze źródła, miała powstać też druga wersja spotu z udziałem wiceminister Gajewskiej. Ostatecznie polityczka KO nie chciała wziąć udziału w kampanii promocyjnej.

Nasze źródła przekonują, że zamieszanie wokół spotu i irytacja KPRM wzmogły dyskusję o problemach komunikacyjnych resortu pracy, rodziny i polityki społecznej. W ostatnim czasie - jak słyszymy - z ministerstwa mieli odejść współpracownicy odpowiadający właśnie za komunikację.

Tak stało się z byłym już rzecznikiem i szefem Departamentu Komunikacji i Promocji Michałem Syską, który został "przeniesiony" do Urzędu Do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Efekt? Resort nie ma dziś rzecznika, a obowiązki Syski przejął dyrektor biura Agnieszki Dziemianowicz-Bąk. To właśnie on, jak mówią nam źródła z rządu, "prowadził akcję" ze spotem minister.

Resort nie zaprzecza, minister unika pytań

Zadaliśmy ministerstwu szereg pytań - m.in. o to, dlaczego spot miał zostać wycofany z mediów oraz czy prawdą jest, że przeciwny jego emisji był sam premier. Informacjom tym resort pracy, rodziny i poliki społecznej nie zaprzeczył. Stwierdził, że posiedzenia rządu nie są jawne, więc nie może odnieść się naszych informacji.

Nie odpowiedział na pytanie, jaki był koszt emisji spotu i ile pieniędzy publicznych zostało na niego wydanych (mogło chodzić o kilkaset tysięcy złotych). - Są już wysyłane interpelacje poselskie w tej sprawie - słyszymy od naszych źródeł.

Ministerstwo przekazało nam, że "program 'Aktywny Rodzic' nakłada na ministra właściwego do spraw pracy, zabezpieczenia społecznego i rodziny obowiązek promocji programu", a MRPiPS "realizuje ten obowiązek m.in. poprzez emisję spotów informacyjnych".

Resort przyznaje, że "najbliższy etap emisji kolejnych, innych niż prezentowane w poprzednim etapie, materiałów dotyczących programu 'Aktywny Rodzic' zaplanowany jest na przyszły tydzień".

Czy wie o tym Kancelaria Premiera? "Realizacja działań promocyjnych, w tym ich bieżąca modyfikacja przez ministerstwo, odbywa się zgodnie w wytycznymi kierownictwa resortu na czele z ministrą Agnieszką Dziemianowicz-Bąk, która z racji pełnionej funkcji pozostaje w bieżącym kontakcie z Radą Ministrów i prezesem Rady Ministrów" - odpowiedział nam departament komunikacji resortu.

Co z odejściami z ministerstwa w ostatnich tygodniach? O tym szczegółowo resort nie chce mówić. Wiadomo zaś, że w lipcu odeszła m.in. wicedyrektorka departamentu komunikacji. A za nią rzecznik Michał Syska.

"Odnosząc się do polityki kadrowej prowadzonej w MRPiPS, wskazuję, że jest ona niezależna od KPRM. Ponadto informujemy, że nie doszło do zmian kadrowych w związku z realizacją zadań związanych z promocją programu 'Aktywny Rodzic', a wszelkie zmiany kadrowe, do jakich dochodziło w ostatnich miesiącach w MRPiPS, pozostają bez związku z realizacją wspomnianego zadania" - przekazano Wirtualnej Polsce.

Ministra Dziemianowicz-Bąk nie odpowiedziała na nasze prośby o kontakt. Ministerstwo również nie odniosło się do naszych próśb o rozmowę z szefową resortu. Pozostałe osoby z kierownictwa resortu także nie odniosły się do sprawy.

Szef nie bawi się w urlopy

Jak twierdzą rozmówcy WP z rządu, przez "akcję ze spotem" notowania bardzo dobrze ocenianej dotąd ministry mogą znacząco spaść. - Nigdy nie było wielkiej chemii między Agą a Tuskiem, a teraz te relacje jeszcze się pogorszą. Wkrótce rząd przejdzie na tryb kampanijny i wtedy można spodziewać się kolejnych kłopotów - twierdzi nasz rozmówca z KO.

W formacji Tuska po cichu mówi się o tym, że jeśli któryś z ministrów zdecyduje się kandydować w wyborach prezydenckich wiosną 2025 r., będzie musiał odejść z rządu. - Roboty jest tyle, że szef nie zgodzi się bawić się w urlopy - mówi o Tusku jego współpracownik.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3554)