PolskaKulisy przeszukania domu Gawłowskiego. "To polityczne polowanie"

Kulisy przeszukania domu Gawłowskiego. "To polityczne polowanie"

Prokuratura chce postawić sekretarzowi generalnego PO Stanisławowi Gawłowskiemu pięć zarzutów, w tym korupcyjne. Gawłowskiego obciąża dwóch byłych urzędników Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej - obaj oskarżeni są o korupcję, jeden odbył już karę.

Kulisy przeszukania domu Gawłowskiego. "To polityczne polowanie"
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Jakub Żukowski

25.01.2018 | aktual.: 25.01.2018 14:25

Stanisław Gawłowski miał m.in. przyjąć łapówkę w postaci dwóch zegarków oraz łapówkę w postaci gotówki od Krzysztofa B., biznesmena podejrzanego o korupcję w śledztwie dotyczącym nieprawidłowości przy rozstrzyganiu przetargów w województwie zachodniopomorskim.
Oprócz tego śledczy chcą zarzucić sekretarzowi generalnemu PO plagiat pracy doktorskiej i ujawnienie nieuprawionej osobie informacji zastrzeżonej. Gawłowski zrzekł się immunitetu. Prokuratura wystąpiła do Sejmu o zgodę na zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie.

Przeszukanie w domu sekretarza generalnego

W rozmowie z portalem onet.pl Gawłowski opowiada, że agenci CBA i prokuratorzy, którzy dokonywali przeszukania próbowali m.in. zastraszyć polityka i jego bliskich – W pewnym momencie podeszła do mnie żona. I opowiada, że jak tłumaczyła coś jednemu z agentów, to on jej wycedził prosto w twarz: „niech go pani nie tłumaczy, on i tak pójdzie siedzieć" – wspomina.

Przeszukanie trwało "kilka godzin" - W pewnym momencie moja żona mocno się podenerwowała, bo pan prokurator zarządził, że trzeba spakować naszą porcelanę firmy Lubiana - opowiada. - Talerze, filiżanki... A wiecie, zaraz święta.

Sekretarz tłumaczy, że przeszukanie trwało tak długo głównie przez te talerze - Żona się wściekła, jak agenci CBA zaczęli składać je do kartonu. Tłumaczyła im, że jak ich porządnie nie zapakują, to się potłuką wszystkie. Któryś odburknął: "jak się potłuką, to odkupimy". A żona: "odkupicie za wasze czy za moje?". Dali za wygraną. Popakowali jeden po drugim, w specjalne opakowania - wspomina.

Po zakończeniu przeszukania prokuratorzy wyszli, a Gawłowski pojechał "rozejrzeć się za adwokatem" - Okazało się, że pod moją nieobecność agenci wrócili do mojego mieszkania i wręczyli żonie dokument, z którego wynikało, że jednak nie po świętach, ale już w południe następnego dnia chcą wejść do naszego domu w Koszalinie i zrobią to, niezależnie od tego, czy ja tam będę, czy nie - podkreślił.

"Grozi mi odsiadka w areszcie, bo władza chce się dobrać do partii opozycyjnej"

Sekretarz PO wspomina przeszukanie w Koszalinie - Jak zobaczyłem, że pod domem czeka mój pasierb z małym dzieckiem na ręku, to pojawiły się łzy. On przyszedł, bo martwił się o matkę, która radziła sobie coraz gorzej - opowiada portalowi - Dookoła czekała masa agentów, w kominiarkach i z bronią. No i oczywiście kamery, bo pełno dziennikarzy było na miejscu. Piękny spektakl zorganizowali, jakby zatrzymywali bossa mafii - mówi.

Mieszkanie polityka sprawdzało dziewięciu agentów i trzech prokuratorów - Ja byłem z żoną i adwokatem, ale nie sposób było patrzeć im wszystkim na ręce. Nie sugeruję, że np. coś mi podrzucili, ale gdyby chcieli, to zrobiliby to bez trudu - wspomina - W pewnym momencie podeszła do mnie żona. I opowiada, że jak tłumaczyła coś jednemu z agentów, to on jej wycedził prosto w twarz: "niech go pani nie tłumaczy, on i tak pójdzie siedzieć".

"Im chodziło o budowanie odpowiedniego przekazu"

- Dwa dni przed świętami trzeba było dać społeczeństwu informację, że ktoś ważny z PO ma kłopoty. Żeby ludzie mieli o czym rozmawiać przy stole wigilijnym - tłumaczy Gawłowski - Tu nie było przypadku. Zresztą wniosek o uchylenie immunitetu i zgodę na areszt podobno został złożony do marszałka Sejmu w dniu przeszukania. Tylko czemu klub Platformy, mimo wielokrotnych apelów, dostał go dopiero po trzech tygodniach? - zadaje pytanie.
Stanisław Gawłowski zapewnia, że "nie da się złamać" - Nie są w stanie mnie wystraszyć. Mogą zrobić ze mną, co chcą. Nawet zamknąć. Ale ja się takim typom nie dam złamać - mówi. - W latach 80., jak mnie odwiedzali, to się bałem, teraz nie. Dla mnie najważniejszy będzie proces, bo w ten sposób będę mógł przekonać opinię publiczną, że ta sprawa była szyta na polityczne zamówienie. To moja jedyna szansa, inaczej PiS mnie rozjedzie.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (56)