Kulisy przesłuchania Kaczyńskiego. PiS liczyło na chaos, koalicjanci narzekają na członków komisji
Przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego przed komisją śledczą ds. Pegasusa było zaskoczeniem dla części polityków koalicji rządzącej. Przyznają, że członkowie komisji "mogli się lepiej przygotować". - Jesteśmy zadowoleni - słychać z kolei wśród posłów PiS. Według informacji Wirtualnej Polski prezes PiS prawdopodobnie zostanie wezwany przed komisję drugi raz.
15.03.2024 17:19
- Nie zapanowali nad tym. Magda Sroka (przewodnicząca komisji - red.) nie ogarnęła przebiegu przesłuchania. Był chaos, który im szkodził. Nie przygotowali się do przesłuchania - tak jeden z czołowych polityków PiS ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską członków komisji śledczej ds. Pegasusa z ramienia koalicji rządzącej.
Jak twierdzi nasz rozmówca: - Prezes trzymał dystans, a jednocześnie był ofensywny. A oni się nie przygotowali.
Rzecznik PiS Rafał Bochenek, który towarzyszył Kaczyńskiemu, dodaje: - Mieli plan, by wyprowadzić prezesa z równowagi. A sami się zapienili.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nieoficjalnie: Kaczyński zostanie wezwany drugi raz
PiS dokładnie na to liczyło: że członkowie komisji z ramienia KO, Trzeciej Drogi i Lewicy będą zaskoczeni postawą Kaczyńskiego. I że w prace komisji wedrze się chaos, potęgowany przez prowokacyjne zachowanie posłów klubu PiS, zasiadających w komisji.
Czym miał zaskoczyć Kaczyński? - Tym, że zagnie niekompetentnych członków komisji prostymi przepisami prawa. I to się udało - twierdzi anonimowo polityk PiS.
Prezes PiS, zanim zaczęło się przesłuchanie, stwierdził, że nie ujawni żadnych tajnych informacji na temat systemów operacyjnych, bo nie ma ku temu uprawnień. Zasłaniał się także niewiedzą. Zgodnie z tym, czego można było się spodziewać, przekonywał, iż nie zna szczegółów działań operacyjnych służb za czasów rządów PiS.
Oprócz tego Kaczyński swobodnie formułował oceny dotyczące - jak ujął to jeden ze śledzących posiedzenie polityków - "filozofii polityki", które nie miały nic wspólnego z właściwym przesłuchaniem. - Jeśli członkowie komisji mu na to pozwolili, to Jarosław to robił. To im rozmyło przesłuchanie, ale sami na to pozwolili - komentuje polityk PiS, wcześniej obawiający się o formę Kaczyńskiego.
Polityk Koalicji Obywatelskiej odpowiada na to tak: - Niech się tak nie cieszą, bo Kaczyński zostanie wezwany kolejny raz. Zapewne na posiedzenie niejawne.
Poseł PiS: - Liczy się pierwsze wrażenie. A te było dla prezesa korzystne. Przyszedł wyluzowany. Nie dał się sprowokować, to tamci sobie nie poradzili z presją. Chcieli być jak ten wielki "pieseł" z mięśniami z mema, wyszły z nich "piesełki". A tak się prężyli.
"Przesłuchanie Kaczyńskiego mogło poczekać"
Politycy koalicji rządzącej sugerują, że przesłuchanie od początku "obarczone było wadą", bo Kaczyński nie chciał złożyć pełnego przyrzeczenia. Odmówił wypowiedzenia ostatniego fragmentu: "będę mówił szczerą prawdę, niczego nie ukrywając z tego, co mi jest wiadome". Stwierdził, że nie może ujawnić tajemnic klauzulowanych bez zgody premiera Donalda Tuska.
To wykluczało - z punktu widzenia PiS - możliwość ujawnienia przez prezesa informacji, które mogłyby pogrążyć jego obóz polityczny. Członkowie komisji - przyznał to jeden z naszych rozmówców z KO - nie wiedzieli, jak na to zareagować. Za błąd uznano niezasięgnięcie przez nich po opinie prawników i doradców komisji.
Nawet mec. Roman Giertych - poseł KO, który również miał być inwigilowany Pegasusem - napisał na portalu X: "Po odmowie złożenia przyrzeczenia przez świadka komisja śledcza ma obowiązek złożyć w trybie art. 12 ust. 1 Ustawy o komisji śledczej wniosek o karę porządkową dla świadka. Dalsze procedowanie z osobą, która odmówiła przyrzeczenia, jest niedopuszczalne i bezsensowne".
Co zrobiła komisja? Zdecydowała się ukarać świadka. Rozmówca z KO zastanawia się: - No i co to dało?
Jest też inna kwestia, na którą zwracają uwagę zarówno rozmówcy z PiS, jak i PO. - Komisja śledcza popełniła błąd, wzywając najpierw na świadka Kaczyńskiego, zamiast Wąsika, Kamińskiego czy Bejdę. Najpierw powinni zostać przesłuchani byli nadzorcy służb - niejawnie - żeby komisja mogła zebrać materiał. Wtedy mieliby wiedzę, którą mogliby wykorzystać w przesłuchaniu prezesa. A tak członkowie komisji muszą rzeźbić z g*** - usłyszeliśmy od działacza PiS.
Co ciekawe, podobnie stwierdza jeden z posłów KO: - Przesłuchanie Kaczyńskiego mogło poczekać. Trzeba było najpierw wziąć na tapet Kamińskiego i Wąsika. A potem zmusić Kaczyńskiego do tłumaczeń za nich. Wtedy to Kaczyński byłby w defensywie, a nie komisja.
Jeden z członków komisji śledczej przyznał w rozmowie z nami kilka dni temu, że komisja ma na razie "względnie mało dokumentów od służb", które są "niezbędne". Siłą rzeczy to właśnie wiązało ręce członkom komisji.
Posłowie PiS mieli skompromitować obrady. "Taki był cel"
Politycy Platformy nie kryją, że członkowie komisji - na czele z przewodniczącą Sroką - mogli się lepiej przygotować do przesłuchania Kaczyńskiego. - Można było się spodziewać, że Kaczyński wymyśli jakieś prawne teorie, którymi będzie chciał zamotać przesłuchanie. No i że ci mali goście z PiS będą rozwalać posiedzenie chamskimi tekstami. Magda Sroka wyglądała, jak by była tym kompletnie zaskoczona - mówi nam polityk PO.
Poseł PiS: - Symbolem tej nerwowości było to, że wykluczyli z przesłuchania naszych posłów. Wrażenie było takie, że są wkurzeni, że nie dają rady.
Faktem jest jednak, że posłowie Jacek Ozdoba i Mariusz Gosek - członkowie komisji - próbowali w dość prymitywny sposób zaburzyć jej obrady. Jak słyszymy, taki był ich cel. Zgodny z oczekiwaniami partii.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl