Kaczyński "rozszyfrowany" przez eksperta od mowy ciała. "W jednym momencie się bał"
- Jarosław Kaczyński spodziewał się konfrontacji z komisją. Wszystko, co przygotował - odegrał. Starał się pokazać, że dobrze się bawi, pouczał, ale w jednym momencie okazał strach - tak ekspert od mowy ciała Maurycy Seweryn podsumowuje przesłuchanie prezesa PiS przed komisją śledczą ds. Pegasusa.
Ocena eksperta jest miażdżąca wobec członków sejmowej komisji śledczej ds. Pegasusa. Jarosław Kaczyński stawił się na przesłuchanie z 12-minutowym opóźnieniem, co - według eksperta - miało sygnalizować, kto jest najważniejszym bohaterem wydarzenia.
Już na początku polityk PiS wzbudził zamieszanie, oświadczając, że nie może ujawnić wszystkiego, co wie, ponieważ część tych informacji jest utajniona. Komisja wyraźnie nie była przygotowana na to, iż świadka należało wcześniej zwolnić z tajemnicy.
- Jarosław Kaczyński rozsiadł się szeroko, demonstrując pewność siebie i ważną funkcję. Tylko widoczne spięcie barków sygnalizowało jego zdenerwowanie - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską Maurycy Seweryn, ekspert od mowy ciała oraz trener wystąpień publicznych.
- W warstwie gestykulacji stosował przećwiczoną od dawna miękką gestykulację mentorską. Odpowiadając na pytania i ataki, zachowywał się niczym profesor wobec studentów. On wyjaśniał i pouczał - dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Sygnał, że świetnie zaplanował to wydarzenie"
W ocenie Seweryna, Kaczyński poprzez mimikę twarzy okazywał, że dobrze się bawi i kontroluje wydarzenia. - Zresztą na sali panował rozgardiasz, członkowie się przekrzykiwali. To bardziej pasowało do obrad skłóconych radnych w jakiejś gminie niż do posiedzenia poważnej komisji w Sejmie. Kaczyński bardzo chciał pokazać, że jest rozbawiony całą sytuacją - komentuje ekspert.
- Kiedy wypowiedział przed złożeniem przysięgi zdanie: "nie mogę złamać prawa", potarł dłonią o dłoń. To był sygnał zadowolenia, że tak świetnie zaplanował to wydarzenie. Zwróciłem też uwagę, że prezes PiS przerywał członkom komisji - miało to pokazywać, że to on jest najważniejszy - mówi dalej Seweryn.
Podczas posiedzenia Kaczyński m.in. szydził z Witolda Zembaczyńskiego (KO), jakoby ten "zrujnował" finansowo swoją naleśnikarnię. Zdenerwowany poseł odparł, że to nieprawda i pozwie prezesa do sądu.
Po co prezesowi PiS były okulary?
Seweryn zwraca też uwagę na zabieg, który zapewnił przewagę prezesowi PiS. Kaczyński wystąpił w okularach, których zazwyczaj używa tylko do czytania. - Okulary dodają 20 punktów w skali inteligencji IQ. Okulary, których pan Kaczyński nie używa na konferencjach, miały sygnalizować od pierwszej minuty, że jest człowiekiem mądrym i doświadczonym - zauważa Seweryn.
W opinii eksperta od mowy ciała prezes PiS tylko raz okazał strach. - Przewodnicząca komisji odczytywała ostrzeżenie na temat kar za składanie fałszywych zeznań i popełnienie przestępstwa. Wówczas jeden jedyny raz Kaczyński wykonał ruch, przesuwając rzeczy znajdujące się na stoliku. To sygnał strachu i zakłopotania - komentuje Seweryn.
- Moim zdaniem, choć prezes PiS dobrze wypadł na przesłuchaniu, to jednak boi się kary, która może go spotkać. I to niezależnie od tego, czy chodzi o odpowiedzialność karną, moralną, polityczną, czy nawet Trybunał Stanu - podsumowuje nasz rozmówca.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski