Trik Kaczyńskiego. Zapytał o "zgodę premiera"
Członkowie komisji śledczej ds. Pegasusa z rządzącej koalicji przekonywali, że są przygotowani "na wszystko" podczas przesłuchania prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Zamieszanie, które wybuchło po pytaniu byłego wicepremiera na początku posiedzenia, wskazuje jednak, że się mylili.
15.03.2024 | aktual.: 15.03.2024 14:27
- Wyobrażam sobie sytuację, że Kaczyński złoży oświadczenie i będzie chciał wyjść. Ale jesteśmy przygotowani na każdy wariant - mówił WP przed posiedzeniem komisji śledczej jej wiceprzewodniczący Tomasz Trela. Podobnego zdania byli inni członkowie komisji z rządzącej koalicji. Okazało się jednak, że prezes PiS wciąż potrafi zaskakiwać.
- Chcę zwrócić uwagę komisji na artykuł 11e ustawy o komisjach śledczych, który mówi o tym, że osoba przesłuchiwana nie może ujawnić tajemnic klauzulowanych, czyli tajnych i ściśle tajnych, jeżeli nie ma odpowiedniej zgody ze strony osoby uprawnionej, w tym wypadku premiera. Pytam, czy taka zgoda została dostarczona komisji - rozpoczął swoje wystąpienie na komisji prezes Jarosław Kaczyński.
Przewodnicząca komisji Magdalena Sroka nie zwróciła uwagi na pytanie Kaczyńskiego. Odczytała przysługujące świadkowi prawa. Poseł Jacek Ozdoba przytoczył jednak jeszcze raz pytanie prezesa PiS.
- Nie miałam takiego obowiązku. Nie ma takiego pisma - odpowiedziała Sroka.
- Mam złożyć przyrzeczenie, w tym przyrzeczeniu jest formuła mówiąca o tym, że muszę powiedzieć wszystko, co wiem. Ta część mojej wiedzy dot. Pegasusa, która może być traktowana jako tajna jest minimalna, ale jeżeli mam powiedzieć całą prawdę, nie mogę złożyć takiego przyrzeczenia - stwierdził Kaczyński.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Jeśli pojawi się taka okoliczność, będzie pan zwolniony od odpowiedzi i będzie pan mógł odpowiedzieć na posiedzeniu niejawnym - odparła przewodnicząca.
- Mam obowiązek uzyskania zwolnienia. Sam jako premier swojego czasu stawałem przed pytaniem, czy takie zwolnienia udzielić. Nie mogę złożyć przyrzeczenia, że będę mówił wszystko, co wiem. Dokument musi być dostarczony. Albo składam przyrzeczenie z zastrzeżeniem - przekonywał prezes PiS.
Kaczyński przyrzeczenie składa w połowie
- Wobec tego, że jako prawnik rozumiem przepisy, obawiam się, że są tutaj poważne kłopoty. Wiem, że muszę uzyskać zgodę ze strony premiera - powtórzył Kaczyński. - Mogę złożyć przyrzeczenie, ale bez formuły. Nie mogę złamać prawa - dodał.
Sroka poprosiła wszystkich o powstanie, by przyjąć przysięgę od Kaczyńskiego.
Zobacz także
- Nie złożę przyrzeczenia ze słowami, że powiem wszystko - powtarzał, nadal siedząc, Kaczyński.
Sroka zgodziła się na to. Prezes PiS wstał więc i wypowiedział pierwszą część przyrzeczenia. Nie powtórzył jednak za przewodniczącą komisji słów: "niczego nie ukrywając z tego, co jest mi wiadome".
Kaczyński będzie ukarany
Ten trik Kaczyńskiego wywołał gorącą dyskusję na sali, której ten przysłuchiwał się z wyraźnym zadowoleniem. Część posłów uznała, że Jarosław Kaczyński uchylił się od złożenia przyrzeczenia, a posłowie PiS, że "przewodnicząca nie przygotowała w sposób właściwy komisji do posiedzenia". Dochodziło do słownych utarczek między posłami, które starała się łagodzić przewodnicząca komisji.
Po trwającej blisko godzinę dyskusji, podczas której złożono wnioski o wykluczenie posłów Jerzego Treli i Witolda Zembaczyńskiego (oba upadły - przyp. red.), wiceprzewodniczący komisji Marcin Bosacki i jej członek Witold Zembaczyński złożyli wnioski o wystąpienie do Sądu Okręgowego w Warszawie o zastosowanie wobec świadka kary porządkowej za złożenie niekompletnego przyrzeczenia.
Wniosek został przyjęty głosami 6 za, 4 przeciw.
Dopiero to głosowanie uspokoiło lekko emocje i komisja mogła przystąpić do pracy.