Kulisy afery Amber Gold. Sędzia anulował wyrok Marcinowi P.
Na jaw wyszły nowe okoliczności afery Amber Gold, nad której rozwikłaniem od roku głowi się sejmowa komisja. Marcin P. powinien w czerwcu 2010 roku trafić do więzienia i odsiedzieć dwuletni wyrok. Tak się jednak nie stało.
Jak ustaliła "Rzeczpospolita" Marcin P. został w 2007 roku skazany przez Sąd Rejonowy w Starogardzie Gdańskim na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery, grzywnę i zobowiązał do naprawienia szkody wyrządzonej bankom, czyli oddania im ok. 30 tys. zł. Był to wyrok związany z oszustwami, których dopuścił się przyszły szef Amber Gold, na bankach i osobach prywatnych. P. nie oddał pieniędzy, powinien więc trafić do więzienia i odsiedzieć w nim dwa lata.
We wrześniu sąd w Starogardzie Gdańskim zasądził więc wykonanie kary. Marcin P. miał miesiąc później trafić za kraty. W więzieniu stawił się jednak dopiero w lutym 2009 roku. I zamiast dwóch lat odsiedział zaledwie cztery miesiące.
Dlaczego? Bo jego mecenas złożył wniosek o przerwę w karze, na co sąd się zgodził. Potem były kolejne wnioski, uzasadniane trudną sytuacją materialną żony i teściowej Marcina P., dla których miał on być jedynym żywicielem.
"Na wszystkie przerwy w karze zgadzał się przewodniczący składu orzekającego – sędzia Jan Filipczyk. Dziś już wiadomo, że opierał się na nieprawdziwych opiniach kuratora Marka L., których nikt nie weryfikował. Marcin P., korzystając z wolności, założył wtedy Grupę Inwestycyjną Ex, która po pół roku zmieniła nazwę na Amber Gold" - informuje "Rzeczpospolita".
27 maja 2010 r. sąd w Słupsku wezwał jednak Marcina P. do powrotu do więzienia. Jednak tego samego dnia Sąd Rejonowy w Starogardzie Gdańskim uchylił postanowienie z 2008 r. o konieczności odbycia kary. P. do więzienia więc nie wrócił.
Co ciekawe, jak ustaliła "Rzeczpospolita" decyzja o zwolnieniu z odsiadki Marcina P., została podjęta na podstawie fałszywych przesłanek (sędzia dowodził, że P. spłacił dług wobec oszukanych, choć tak się nie stało) i niezgodnie z obowiązującym prawem (wykorzystał artykuł Kodeksu karnego wykonawczego, który w tej sprawie nie miał zastosowania). Po niej P. mógł juz bez przeszkód zajmować się rozwijaniem swojego nowego biznesu.