Kulik: oskarżyciele kłamią, dziennikarze to psy
Mikołaj Kulik zasłania twarz (PAP/T. Gzell)
Stalinowski śledczy Mikołaj Kulik oskarża o kłamstwa wszystkich, którzy zeznawali, że znęcał się nad więźniami i stosował niedozwolone metody śledcze. Dziennikarzy nazywa psami, co za marne grosze uprzykrzają mu życie.
01.02.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W piątek Wojskowy Sąd Garnizonowy w Warszawie kontynuował proces 76-letniego dziś Kulika - śledczego Informacji (kontrwywiadu wojska), oskarżonego o znęcanie się w latach 1949-1953 w Gdyni nad aresztowanymi marynarzami oraz o fabrykowanie wobec nich fałszywych dowodów. Ostatnie czynności przed zamknięciem przewodu sądowego to odczytywanie historycznych akt śledztw prowadzonych przez Kulika i wyroków (m.in. kar śmierci) wydawanych wtedy przez sądy wojskowe.
Poszkodowani przez Kulika zeznają, że bił ich, upokarzał, groził śmiercią i kazał wtrącać do karceru. Oskarżony nazywa te zeznania bredniami. Twierdzi, że obciążający go świadkowie - marynarze aresztowani na początku lat 50. pod zarzutem planowania uprowadzenia okrętów i ucieczki za granicę - chcą wyłudzić odszkodowania.
Oskarżony nadal utrzymuje, że nie rozumie dlaczego toczy się przeciwko niemu proces karny.
Jak zwykle, podczas rozprawy Kulik awanturował się z sądem i ubliżał dziennikarzom. Skarżył się sądowi, że ma kłopoty ze zdrowiem i nie może uczestniczyć w rozprawach. W odpowiedzi sąd przedstawił Kulikowi skargi jego sąsiadów, które kierują oni do prokuratury i sądu. Sąsiedzi Kulika piszą, że Mikołaj Kulik zakłóca spokój w bloku, straszy ich, dzwoni przez telefon i grozi. Jedną ze swych opiekunek-pielęgniarkę oskarżył o kradzież.
Ze skarg wynika też, że Kulik jest sprawny fizycznie - codziennie o 6 rano biega wokół bloku i chodzi do sklepu po zakupy. Kolejna rozprawa w procesie Mikołaja Kulika odbędzie się 19 lutego. (aka)