PublicystykaCzarny sen Kaczyńskiego. Na prawicy rodzi się nowy ruch - "partia Rydzyka"

Czarny sen Kaczyńskiego. Na prawicy rodzi się nowy ruch - "partia Rydzyka"

Jarosław Kaczyński strategicznie obawiał się zawsze jednego: ruchu zdolnego zajść PiS z prawej strony. Ten czarny sen prezesa właśnie się ziszcza. A cios spadł z najmniej oczekiwanej strony - od polityków, których patronem jest ojciec Tadeusz Rydzyk.

Czarny sen Kaczyńskiego. Na prawicy rodzi się nowy ruch - "partia Rydzyka"
Źródło zdjęć: © Forum | Adam Chełstowski
Jakub Majmurek

Przez lata doktryna Nowogrodzkiej brzmiała: żadnej konkurencji na prawicy. Między upadkiem LPR w 2007 roku, a sukcesami Kukiza w 2015, żadna siła po tej stronie nie urosła tak, by stać się dla Kaczyńskiego realną konkurencją. Także Kukiz ’15 był na dobrą sprawę raczej partią protestu ponad klasycznymi podziałami prawica-lewica, niż czymś konsekwentnie na prawo od PiS.

Teraz może się to zmienić. Do sądu w zeszły wtorek wpłynął wniosek o rejestrację partii Ruch Prawdziwa Europa. Wnioskodawcą jest europoseł Mirosław Piotrowski. Mało kto o nim słyszał, bo polityk niczym szczególnym się nigdy nie wyróżnił. Od Piotrowskiego ważniejszy jest jednak jego polityczny patron - europoseł uchodzi za człowieka ojca Tadeusza Rydzyka.

To Rydzyk miał mu załatwić "biorące" miejsca na europejskich listach PiS (choć Piotrowski do partii Kaczyńskiego nigdy się nie zapisał). Ruch Prawdziwa Europa od razu zyskał więc w mediach łatkę "partii Rydzyka".

Nowa siła ma wystartować w eurowyborach na wiosnę. Wśród kandydatów wymienia się kojarzone z toruńską rozgłośnią postaci: byłego ministra środowiska Jana Szyszkę, posłanki Annę Sobecką i Urszulę Krupę.

Jak tzw. Partia Rydzyka zmieni scenę polityczną?

PiS upokorzony

Na pewno nowa siła to problem dla PiS. Informacja o inicjatywie na rzecz nowej partii przedostaje się do mediów kilka dni po tym, gdy niemal całe kierownictwo rządu i partii karnie stawiło się na 27. urodzinach toruńskiej rozgłośni. Premier Morawiecki zawierzał opiece Matki Boskiej tych, którzy "nie kochają Polski tak, jak Rodzina Radia Maryja". Zbigniew Ziobro, Mariusz Błaszczak, Beata Kępa, Joachim Brudziński trzymając się za ręce kiwali się w rytm kościelnej muzyki, jak dzieci pod czujnym okiem księdza katechety wystawiające przedstawienie na szkolne jasełka.

Jak się można domyślać, premier i ministrowie nie robili tego wszystkiego z braku lepszego pomysłu na spędzenie weekendu. Ten i inne hołdy wobec ojca dyrektora miały jasny polityczny cel: pozyskać środowiska skupione wokół Torunia dla PiS, a przynajmniej powstrzymać je przed sformowaniem własnej siły politycznej.

Obraz
© PAP | Tytus Żmijewski

Jak widać nie zadziałało. Gdy premier wygłaszał laudację na cześć Radia Maryja, dokumenty wymagane do rejestracji nowej partii od kilku dni leżały w sądzie. Politycy PiS mogą poczuć się jak ktoś, kto dowiaduje się, że na uroczystym przyjęciu, z jakiego wyszedł kilka dni temu uśmiechnięty, czarujący gospodarz potajemnie dosypywał wolno działającej trucizny do potraw swoich współbiesiadników.

Ujawnienie informacji o tzw. partii Rydzyka kilka dni po kolejnym toruńskim hołdzie PiS zostanie powszechnie odebrane jako upokorzenie Nowogrodzkiej przez Toruń.

W co gra Toruń?

No dobrze, ktoś mógłby zapytać, ale po co właściwie środowisku skupionemu wokół Radia Maryja własna partia? Czy toruńskiemu duchownemu, jego instytucjom i ludziom, źle w Polsce PiS? Czy publiczne środki nie płyną do nich szerokimi strumieniami? Czy ministrowie nie są zawsze gotowi przyjść do Radia Maryja, lub Telewizji Trwam? W jakim politycznym układzie Toruniowi mogłoby być lepiej?

Choć trudno wyobrazić sobie w jakim, to można zgadnąć się, że obecna sytuacja nie zaspokaja politycznych ambicji środowisk skupionych wokół Rydzyka. Z obecnym kursem PiS mają one kilka istotnych punktów spornych.

Najważniejszy to aborcja. To media Rydzyka wspierały od lat środowiska dążące do całkowitej penalizacji przerywania ciąży w Polsce. Jeśli w PiS rozważano podobne zmiany, to po czarnych protestach nic nie wskazuje na to, by Nowogrodzkiej faktycznie chciano coś zmieniać w obecnym ustawodawstwie regulującym przerywanie ciąży. A na pewno nie przed wyborami.

Ta sprawa już za pierwszego PiS podzieliła Kaczyńskich i mniej lub bardziej bliską Rydzykowi prawicę katolicką.

Wiosną 2007 roku marszałek Sejmu Marek Jurek usiłował wpisać zakaz aborcji do konstytucji. W samym PiS nie było na to zgody. Jarosław Kaczyński zdjął Jurka z funkcji. Kompromisu aborcyjnego broniła wówczas pierwsza dama Maria Kaczyńska. Spotkanie, jakie zorganizowała w tej sprawie w Pałacu Prezydenckim, Rydzyk skomentował wtedy na antenie Radia Maryja słowami "nie nazywajmy szamba perfumerią". W tym samym czasie na zamkniętym wykładzie na swoim uczelni – jego zapis kilka miesięcy później wyciekł do mediów – redemptorysta nie tylko nazwał Marię Kaczyńską "czarownicą", ale także oskarżał prezydenta o przygotowanie ustawy wprowadzającej w Polsce eutanazję.

W sprawie aborcji Rydzyk ostatnio znów upomina PiS. W trakcie urodzin Radia Maryja wygłaszający homilię abp. Andrzej Dzięga wzywał polityków, by "państwo przestało zabijać dzieci". Jak mówił "Super Expressowi" informator z PiS, Kaczyńskiego nie było na uroczystościach urodzin toruńskiej rozgłośni z powodu konfliktu prezesa PiS z ojcem Rydzykiem o aborcję.

Druga kwestia to personalia. Już zeszłoroczna rekonstrukcja rządu usunęła z niego najbliższych Rydzykowi ministrów: Jana Szyszkę i Antoniego Macierewicza. Jeśli – jak przewiduje wielu ekspertów – przed podwójną kampanią w 2019 roku PiS pójdzie do centrum, będzie to oznaczać dalszą marginalizację ludzi Torunia w obozie władzy.

Wielki blef?

Tylko, czy zbudowanie "partii toruńskiej" zapobiegnie takiemu scenariuszowi? Może przecież doprowadzić do rozbicia prawicy i utraty przez nią władzy. Środowiska związane z Rydzykiem muszą to wiedzieć. Możliwe, że tzw. partia Rydzyka to nic innego, niż polityczny blef.

Naprawdę, nie zdziwię się, jeśli Ruch Prawdziwej Europy nigdy w żadnych wyborach samodzielnie nie wystartuje. Jeśli okaże się, że od początku był to pomysł nie na nową siłę polityczną. A w najlepszym wypadku obliczony na to, żeby do koalicji Zjednoczonej Prawicy dodać nowy człon, a w najgorszym, by dać trochę więcej miejsc bliskim Toruniowi ludziom i przycisnąć PiS w sprawie aborcji.

Pytanie, jak wiele PiS może jeszcze Toruniowi ustąpić. Partia naprawdę potrzebuje głosów z centrum, by wygrać. Jeśli wyborcy uznają, że na Nowogrodzkiej karty tak naprawdę rozdaje ojciec Rydzyk, trudno będzie nawet odtworzyć głos z 2015 roku.

PiS nie może stać się "partią Rydzyka" zwłaszcza w kontekście eurowyborów. Zmobilizuje to miejski elektorat i da Koalicji Obywatelskiej zwycięstwo. Na samych mandatach w Europarlamencie PiS pewnie nie szczególnie zależy, ale klęska będzie miała ważny psychologiczny wpływ na kampanię wyborach parlamentarnych jesienią.

Prezent dla opozycji

Jak się nie potoczą losy tzw. partii Rydzyka dla opozycji to raczej dobra, niż zła wiadomość. Idealny scenariusz to taki, gdy Ruch Prawdziwej Europy startuje samodzielnie w wyborach parlamentarnych, nie przekracza progu, ale urywa PiS te 4 punkty procentowe, konieczne do uzyskania samodzielnej większości.

Scenariusz, gdy PiS ustępuje środowiskom Rydzyka też nie jest najgorszy. Przesuwa to partię Kaczyńskiego do prawej ściany i ułatwia walkę o centrum. Zwłaszcza gdyby sojusz z Rydzykiem miał oznaczać otwarcie frontów w takich kwestiach, jak dostęp do przerywania ciąży.

W polityce bardzo łatwo przelicytować. Do stołu siadają na ogół osobowości o wielkim ego i ambicjach. Wszyscy, którzy nie chcą drugiej kadencji PiS, powinni trzymać kciuki, by dwaj najważniejsi dziś gracze po prawej stronie – ten z Torunia i ten z Żoliborza – faktycznie przelicytowali.

Źródło artykułu:WP Opinie
tadeusz rydzykpisJarosław Kaczyński
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)