Ktoś groził szefowi Marszu Niepodległości? Prokuratura zajęła się sprawą

Jak ustaliła Wirtualna Polska, Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi dochodzenie w sprawie zawiadomienia Roberta Bąkiewicza, szefa Marszu Niepodległości. Postępowanie dotyczy gróźb karalnych kierowanych pod adresem działacza, a także ujawnienia danych osobowych.

Szef Marszu Niepodległości Robert Bąkiewicz zawiadomił prokuraturę w październiku 2020 r.
Szef Marszu Niepodległości Robert Bąkiewicz zawiadomił prokuraturę w październiku 2020 r.
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell
Sylwester Ruszkiewicz

13.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 05:34

- W listopadzie 2020 r. wszczęte zostało dochodzenie. Postępowanie prowadzone jest w sprawie. Obecnie trwają czynności dowodowe. Mając na uwadze dobro postępowania, prokuratura nie informuje o wykonanych i planowanych czynnościach procesowych - mówi Wirtualnej Polsce Aleksandra Skrzyniarz, rzecznik warszawskiej Prokuratury Okręgowej.

Zawiadomienie w tej sprawie złożył Robert Bąkiewicz, szef Marszu Niepodległości. Chodzi o wydarzenia z października. W całej Polsce odbywały się wówczas demonstracje przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji.

Kilka dni później Robert Bąkiewicz ogłosił powołanie Straży Narodowej, która, jak zapowiadał, miała za zadanie ochraniać kościoły przed protestującymi. W niedzielę 25 października na Krakowskim Przedmieściu przed kościołem Świętego Krzyża podczas demonstracji przeciwko zakazowi aborcji doszło do szarpaniny pomiędzy narodowcami i uczestniczkami strajku kobiet.

Zdaniem Bąkiewicza po zdarzeniu Warszawski Strajk Kobiet miał opublikować na jednym z portali społecznościowych jego prywatne adresy i numery telefonów. Miał również dostawać telefoniczne pogróżki, a w mediach społecznościowych miały się ukazywać obraźliwe komentarze.

"Dostaję setki życzeń śmierci i gróźb w kierunku moim oraz całej mojej rodziny. Tak wygląda w praktyce "tolerancja" ludzi, którzy są przedstawicielami cywilizacji śmierci. Wasze groźby nic nie dadzą. Nadal będę działał dla Polski i w obronie wiary" - komentował na Facebooku wówczas Bąkiewicz.

W połowie listopada jedna z manifestacji Strajku Kobiet odbyła się przed pruszkowskim domem Bąkiewicza. Mimo że demonstracja była pokojowa, policjanci wypisywali mandaty za udział w nielegalnym zgromadzeniu.

"Policjanci wylegitymowali ponad 100 osób, w tym 13 nieletnich. Nałożono 35 mandatów karnych, a do sądu skierowanych zostanie 68 wniosków o ukaranie. Również wobec osób nieletnich skierowane będą wnioski do sądu rodzinnego. Ponadto do sanepidu przekazane zostaną 103 notatki" - informowała stołeczna policja na Twitterze.

Przypomnijmy, że w listopadzie Prokuratura Okręgowa wszczęła śledztwo ws. organizowanych przez Strajk Kobiet demonstracji. Śledczy badają m.in. wątek publicznego nawoływania do działań niezgodnych z prawem i pochwalania popełnienia przestępstwa na szkodę Kościoła katolickiego, złośliwego przeszkadzania w publicznym wykonywaniu aktu religijnego.

Natomiast, jak ujawnił we wtorek poseł Koalicji Obywatelskiej Cezary Tomczyk, w sprawie ewentualnego nawoływania do przemocy przez Jarosława Kaczyńskiego prokuratura odmówiła śledztwa. Chodziło o wystąpienie w mediach społecznościowych, kiedy prezes PiS mówił o "atakach na kościoły" i wzywał sympatyków PiS do ich "obrony". Zawiadomienie w tej sprawie złożyli politycy Lewicy i Koalicji Obywatelskiej. Prokuratura Rejonowa w Warszawie odrzuciła jednak te zawiadomienia z powodu "braku znamion czynu zabronionego".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
robert bąkiewiczmarsz niepodległościstrajk kobiet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1078)