Który polityk śpiewa w sieci "Hej, sokoły!"?
W pierwszej turze krytykowano Grzegorza Napieralskiego, że lansuje się przy blondynkach, które w rytmie disco zachęcają do głosowania na kandydata lewicy. Teraz, gdy zdobył prawie 14%, okazało się, że inni politycy też chcą być na luzie i chętnie podrygują w rytmie kampanii. Do wyborców chcą trafiać przez szlagiery biesiadne i patriotyczne. - Ludzie w to weszli - przekonuje Tadeusz Cymański z PiS. Piotr Gadzinowski, były poseł SLD i bloger Wirtualnej Polski uważa jednak, że PiS zapatrzył się na Napieralskiego.
23.06.2010 | aktual.: 23.06.2010 14:12
"Są nas miliony, razem zdobędziemy świat. To twoja przyszłość, twoje nowe ja. Powiedz dlaczego jeszcze wahasz się? Przecież dobrze już wiesz. To on zmieni, to on, właśnie to on sprawi, że lepszy będzie kraj. (...) Internet, rozwój z każdym nowym dniem. I pytasz kto to wszystko zrobić ma? Czy już Napieralskiego znasz? – śpiewały w rytmie disco dwie blondynki ubrane w koszulki z napisem „Grzegorz Napieralski”. Wpadająca w ucho melodia, choć daleko jej do „Obama song”, stała się „hitem” kampanii Grzegorza Napieralskiego. Podobny sukces odniósł discopolowy szlagier "Ole, Olek" zespołu Top One, przy którym tańczył, walczący o fotel prezydencki, Aleksander Kwaśniewski.
Politologowie krytykowali piosenkę "To on" nazywając ją badziewiem, a satyrycy określili Grzegorza Napieralskiego tańczącego na dyskotece w rytm przeboju 2sisters mianem „plastikowego”. Piotr Gadzinowski, były poseł SLD twierdzi, że też się uśmiał, ale z czego innego: - Nie rozbawiły mnie wspaniałe dziewczyny z teledysku, ale opinie komentatorów, którzy na serio dokonywali oceny spotów. To świadczy o tym, że większość straciła kontakt z rzeczywistością i nie zrozumiała, że to był żart. Również politycy chcieli utrącić Napieralskiego i zrobić z niego "głupiego Grzesia", który pokazuje się z prowincjonalnymi laskami. Teraz o "głupiego Grzesia" zabiegają wszyscy - akcentuje Gadzinowski.
I faktycznie, po podaniu wyników przez PKW, żarty z Napieralskiego się skończyły. Okazało się, że pomysł na kampanię polskiego Zapatero, zaskoczyła pozytywnie. Więcej - znaleźli się nawet jej naśladowcy. Cztery dni przed wyborami elektorat Jarosława Kaczyńskiego postanowiła rozruszać posłanka Beata Kempa. Podczas wiecu wyborczego w Łomży wyszła na scenę z mikrofonem, żółtą różą i z biesiadną pieśnią na ustach. Niestety posłanka nie przygotowała się jak dziewczyny od Napieralskiego i śpiewała tekst z kartki. A brzmiało to tak:
„Na dworze burza hula
I leje leje deszcz
Tęsknota mnie otula
I ciebie miły też
Zabrałeś serce moje...”
Posłanka nadrabiała jednak nie najgorszym poczuciem rytmu. Pytana, skąd pomysł na taki show, odpowiadała, że w ten sposób chciała pokazać, że PiS to partia ludzi uśmiechniętych, którzy potrafią się bawić.
Pomysł wykorzystali również jej partyjni koledzy podczas poniedziałkowej konwencji w Szczecinie. Trzeba jednak przyznać, że Tadeusz Cymański i Joachim Brudziński, bo o nich mowa, zaprezentowali szerszy repertuar - oprócz biesiadnych utworów w stylu „Hej, sokoły”, były także patriotyczne: "Jak długo w sercach naszych", "O wodzu miły", czy "Wojenko, wojenko".
Jak udał się występ? - Wybory wygrywa się nie tylko argumentami i debatą, ale i śpiewem. Były skrzypce, trąbka, klawikord, a w tle znane polskie utwory. Impreza była świetna, bezalkoholowa, ludziom się podobało. Muszę pochwalić Joachima Brudzińskiego, który pokazywał rytm i zachęcał gestem do śpiewu. Ludzie w to weszli. To przykład dobrego zaangażowania się w kampanię, uzupełniania politycznych dyrdymałów – mówi Cymański.
Europoseł zapowiada, że jeśli czas mu pozwoli, jeszcze pośpiewa w kampanii. – Mam kilka zaproszeń na podobne imprezy, ale nie wiem, czy uda mi się wyrwać z Brukseli. Będę się starał, bo w ten sposób pokazujemy ludziom prawdziwe oblicze PiS - uśmiech, życzliwość, luz – podkreśla europoseł. Dla uwiarygodnienia tej tezy, Tadeusz Cymański zaśpiewał Internautom Wirtualnej Polski zwrotkę i refren "Hej, sokoły".
Na luz stawiają również Paweł Poncyljusz i Marek Migalski, którzy prowadzili wieczór wyborczy w sztabie Jarosława Kaczyńskiego. Politycy, przedstawiający się jako "support", niczym rasowi konferansjerzy wymachiwali ze sceny kowbojskimi kapeluszami i podgrzewali atmosferę słowami: "Popatrzcie na miny Platformersów. Widzicie to? Oni naprawdę myśleli, że wygrają w drugiej turze - woła ze sceny Migalski. Skąd w politykach taki talent sceniczny? - Mam to we krwi. Jak mi się znudzi to, co robię, może zmienię zawód. Kto wie? - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską Marek Migalski, politolog i europoseł.
Piotr Gadzinowski, bloger Wirtualnej Polski przyznaje, że PiS zapatrzył się na strategię Grzegorza Napieralskiego. - PiS-owcy dostrzegli, że wybory prezydenckie to nie konkurs na dyrektora muzeum, że prezydent to nie pomnik, ale normalny człowiek - mówi Gadzinowski.
Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska