Kto zainstalował kamery w gabinecie doktora G.?
To Służba Kontrwywiadu Wojskowego nagrywała ukrytą kamerą rozmowy w gabinecie Mirosława G. jako ordynatora kliniki kardiochirurgii szpitala MSWiA w Warszawie - ujawniono podczas rozprawy przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa, podczas które rozpoczęto odtwarzania tych nagrań.
13.12.2008 | aktual.: 13.12.2008 12:27
Kamera w gabinecie Mirosława G. zarejestrowała w sumie 500 godzin. Sąd zasugerował, by ograniczyć ich odtworzenie w sali do spraw związanych tylko z konkretnymi zarzutami aktu oskarżenia, ale i to może zająć wiele rozpraw.
G.: te nagrania nie mają ciągłości
Sam G. powiedział przed sądem, że w tych materiałach "brak jest ciągłości nagrywania, a przerwy sięgają kilku godzin". - Są też awarie wizji i fonii - zaznaczył. Dodał, że nagrań dokonano od grudnia 2006 do lutego 2007 r. w ramach operacji "Mengele 7", prowadzonej - jak powiedział - "przez WSI". WSI rozwiązano we wrześniu 2006 roku.
Lekarz dodał, że na nagraniach nie ma dowodów na to, by miał on żądać łapówek od pacjentów; są jedynie "urywki pewnych sytuacji". - Są tam sceny, że pacjenci chcą mi coś dać, a tego nie biorę - podkreślił G.
Prok. Agnieszka Tyszkiewicz oświadczyła, że nagrania są jawne oraz potwierdziła, że materiały te pochodzą od Służby Kontrwywiadu Wojskowego (która powstała w miejsce WSI).
Sąd odczytał też przekazane przez warszawską prokuraturę protokoły przesłuchań G. jako świadka w śledztwie o "błędy medyczne" w szpitalu MSWiA. Zeznania dotyczyły m.in. przeszczepów serca u pacjentów z "podwyższonym ryzykiem"; niektórzy potem umierali. Jak wynika z protokołów, śledczy pytali G. m.in., czy można pobrać serce do przeszczepu od dawcy dwukrotnie starszego od biorcy - lekarz wyjaśniał, że to zależy od stanu pacjentów. Punktem wyjścia pytań do G. były też domniemane błędy lekarskie G. opisane w programie TVP "Misja specjalna" w lipcu 2007 r.
G. potwierdził treść swych zeznań, ale zwrócił uwagę, że przekazane protokoły są niepełne. Prokurator wyjaśniała, że może wynikać to stąd, że obecnie akta są u biegłych.
Krótko przed wyborami w 2007 r. ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro pokazał dwa filmy z ukrytej kamery, na których widać, jak kobieta zostawia lekarzowi książkę, a on wyjmuje z niej kopertę.
W kopercie, którą pozostawiłam w gabinecie dr. G. były tylko wyniki badań męża - zapewniała na pierwszej rozprawie jedna z oskarżonych Teresa P. Podstawą jej oskarżenia jest właśnie film z ukrytej kamery, na którym widać jak podaje lekarzowi kopertę - dlatego prokuratora zarzuca jej wręczenie łapówki o "nieustalonej kwocie". Kobieta mówi, że nie było tam żadnych pieniędzy, lecz wyniki badań jej męża, które były potrzebne przed operacją. Na filmie nawet się nie rozpoznała.