Kto podszył się pod Beatę Kempę? "Autorem mógł być..."
Fałszywe oświadczenie o rzekomej rezygnacji z kandydowania Beaty Kempy z PiS świadczy o tym, że kampania wyborcza się zaostrza; autorem fałszywki mógł być równie dobrze ktoś z PiS, jak i z przeciwnego obozu politycznego - uważają politolodzy.
12.09.2011 | aktual.: 13.09.2011 19:33
Zobacz więcej: Beata Kempa: ktoś włamał się do mojej skrzynki
Fałszywe - jak się później okazało - oświadczenie Beaty Kempy przesłano do Polskiej Agencji Prasowej w poniedziałek po południu. Adres "wyglądał jak adres sejmowego konta mailowego posłanki PiS". Zaraz potem informację o rezygnacji Kempy ze startu w wyborach zdementował szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.
Sama Beata Kempa na swojej stronie internetowej także zamieściła dementi. "Najprawdopodobniej ktoś dokonał przestępstwa, włamując się do mojej skrzynki poselskiej lub podszywając się pod mój adres mailowy, rozsyłając nieprawdziwe informacje na mój temat w celu zdyskredytowania mojej osoby" - napisała. Zapowiedziała też, że złoży w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.
- To jest przykład kampanii negatywnej i to takiej kryminalnej. Rzadko się to rzeczywiście zdarza, bo kampanie negatywne zazwyczaj charakteryzują się jakimś oczernianiem, a tu mamy do czynienia z działaniem kryminalnym. To znaczy, że kampania się zaostrza - uważa politolog dr Bartłomiej Biskup.
Jego zdaniem, autorem fałszywki mógł być równie dobrze ktoś z biura posłanki lub jej partii, kto rozgrywał jakieś wewnętrzne porachunki, jak i ktoś z przeciwnego obozu politycznego. - Jeżeli to są przeciwnicy polityczni, to znaczy, że kampania się zaostrza, bo do tej pory takich metod w Polsce się nie używało - zwrócił uwagę.
Socjolog prof. Jadwiga Staniszkis uważa, że za całą sprawą może stać ktoś spoza PiS, kto chciał zasugerować, że fałszywka to efekt napięć panujących w świętokrzyskim PiS, którego Kempa jest szefową. Kilka miesięcy temu komitet polityczny PiS rozwiązał świętokrzyski zarząd partii. Komisarzem została wtedy Kempa, a cześć miejscowych działaczy PiS protestowała przeciwko temu. - Może być takie podwójne przełożenie: zrobił to ktoś z zewnątrz, ale żeby stworzyć wrażenie, że ona jest takim "spadochroniarzem", żeby na ten temat rozpoczęła się tam dyskusja - mówi Staniszkis.
Jej zdaniem, na pewno nie jest to żart, a najbardziej narzucającą się interpretacją jest próba pokazania wewnętrznego fermentu PiS w woj. świętokrzyskim.
Z kolei politolog prof. Radosław Markowski zwraca uwagę, że hipotez wyjaśniających zajście może być bardzo dużo. - Można by tropić, czy to była Beata Kempa, czy nie, a może ktoś namówiony przez panią Beatę Kempę, żeby zrobić wokół niej szum - powiedział politolog. Dodał, że wokół posłanki Kempy było ostatnio cicho.
Nie wykluczył jednak, że może to być również działalność przeciwnej partii. - To chyba można sprawdzić, ale nie nadawałbym temu jakiejś nadmiernej wagi. Jest okres wyborczy i politycy posługują się różnymi sposobami - podkreślił Markowski.