Kto maczał palce w raporcie BBN?
Według raportu BBN w sprawie śmierci polskiego inżyniera w Pakistanie winę za incydent ponosi rząd. Premier zauważa, że raportu zawzięcie bronią politycy PiS, a do tego instytucja go wydająca podlega prezydentowi. Do tego dokument opublikowany został przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.
03.06.2009 | aktual.: 03.06.2009 23:17
- Nikt nie ma prawa wykorzystywać tragedii do celów politycznych. Jest mi strasznie przykro, że ktoś wpadł na taki zły i niemądry pomysł - powiedział wieczorem w Wieliczce premier Donald Tusk, odnosząc się do raportu BBN w sprawie śmierci uprowadzonego w Pakistanie Polaka.
W przygotowanej przez Biuro Bezpieczeństwa Narodowego analizie napisano, że Piotr Stańczak, porwany i zabity w Pakistanie, był ofiarą "nieskutecznych działań rządu RP".
- Sprawa jest podwójnie przykra, nie chcę jej komentować, bo musiałbym użyć zbyt mocnych słów i to pod adresem instytucji, która obsługuje prezydenta w ważnych sprawach, ale wydaje się, że tylko jedno słowo jest tutaj zasadne: skandal - powiedział dziennikarzom Tusk.
Pytany, czy według niego termin opublikowania raportu BBN w trakcie kampanii nie był przypadkowy, Tusk odparł: - nie wiem, proszę mnie nie pytać, bo musiałbym się złych rzeczy domyślać.
- Ale z całą pewnością z tych sformułowań, które do mnie dotarły, i z tego, co potwierdzają dzisiaj urzędnicy odpowiedzialni za raport oraz politycy PiS, którzy zaczęli bronić tego raportu, wynika, że to są sformułowania, które nie znajdują żadnego potwierdzenia w faktach. I są nacechowane taką agresją, i to w sprawie, która nie powinna być wykorzystywana politycznie - powiedział.
- Nie chce mi się wierzyć, aby ktoś wpadł na tak ponury pomysł, aby tego typu sprawy wykorzystywać do kampanii politycznej. I odrzucam tego rodzaju spekulacje, chociaż termin, oprócz samych sformułowań, też wydaje się bardzo niefortunny - podkreślił Tusk.