Kto i dlaczego spotykał się z Urbanem
Walka z korupcją była i jest priorytetem
rządu Leszka Millera - oświadczył w sobotę na specjalnie zwołanej
konferencji prasowej rzecznik rządu Michał Tober.
08.03.2003 | aktual.: 08.03.2003 20:41
W konferencji, która była odpowiedzią na zeznania Jerzego Urbana przed sejmową komisją śledczą, uczestniczyli - oprócz Tobera - ministrowie: spraw wewnętrznych i administracji Krzysztof Janik, sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk, szef Kancelarii Premiera Marek Wagner i szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Andrzej Barcikowski.
Tober przekazał dziennikarzom kopie oświadczeń ministra obrony narodowej Jerzego Szmajdzińskiego, byłego ministra skarbu państwa Wiesława Kaczmarka oraz posła SLD Józefa Oleksego informujące o przebiegu rozmów z naczelnym "Nie".
Podczas swoich zeznań Urban wymienił premiera, ministrów, Oleksego i Barcikowskiego, jako osoby, które kontaktowały się z nim po jego lipcowym felietonie w "Nie". Zasugerował w gazecie możliwość istnienia afer korupcyjnych, którymi powinien zająć się rząd.
"Dla łapownictwa i płatnej protekcji nie było i nie będzie ze strony rządu pobłażania" - powiedział Tober. Wyjaśnił, że podczas rozmowy z premierem, o której mówił Urban przed komisją, chodziło o cztery sprawy: pobicie w areszcie Grzegorza Wieczerzaka, prywatyzację grupy G8, aferę związaną z firmami powiązanymi z Wojskową Akademią Techniczną i prywatyzację uzdrowiska w Konstancinie.
Tober oświadczył, że wszystkie te sprawy zostały sprawdzone i wyjaśnione. Poinformował, że premier polecił prokuratorowi generalnemu wyjaśnienie sprawy Grzegorza Wieczerzaka. Postępowanie wyjaśniające nie potwierdziło informacji tygodnika "Nie" o jego pobiciu - powiedział.
Tober zaznaczył, że skarb państwa nie został "ograny" na prywatyzacji zakładów energetycznych grupy G-8, bo ostatecznie odrzucono ofertę związanej z Janem Kulczykiem firmy EON. Została zarządzona ponowna wycena spółki, a zawarcie nowej umowy prywatyzacyjnej zaplanowano na 2003 r.
Tober wyjaśnił, że w sprawie kierownictwa Wojskowej Akademii Technicznej toczy się postępowanie sądowe dotyczące byłych funkcjonariuszy Wojskowych Służb Informacyjnych i funkcyjnych WAT. Akt oskarżenia objął 12 osób.
W ostatniej poruszonej podczas spotkania sprawie - prywatyzacji uzdrowiska w Konstancinie premier zadzwonił do ministra skarbu państwa i uzyskał informację, że nie ma zamiarów jego prywatyzacji. "Po prywatyzacji uzdrowiska Nałęczów oraz w związku z Narodową Polityką Zdrowia podejmowaną przez rząd - prywatyzacja polskich uzdrowisk została wstrzymana i nie będzie przez rząd kontynuowana. Informacja została przekazana red. Urbanowi" - stwierdził Tober.
Wagner przyznał, że powodem jego rozmowy z Urbanem był felieton zamieszczony w "Nie". Przytoczył jego fragment: "Nadszedł czas, aby ścisła ekipa premiera wykryła i ujawniła z hukiem aferę we własnych szeregach, ubiegając w tym konkurencję".
Wagner dodał, że nie znał żadnej takiej sprawy i był "absolutnie przekonany", że takich spraw w SLD i wokół premiera nie ma. Podkreślił, że jako szef kancelarii musiał pod nieobecność premiera, który był na urlopie, zainteresować się takim sformułowaniem. Dlatego zadzwonił z prośbą o spotkanie.
Wagner podkreślił, że wypowiedzi Urbana wynikało, że nie dysponuje on żadnymi konkretnymi dowodami, a tylko plotkami lub nie zweryfikowanymi informacjami. Szef kancelarii zaznaczył też, że nie należy "do grona 200 szczęśliwców, których pan Michnik poinformował o sprawie Rywina. (...) Dlatego w dniu rozmowy z panem Urbanem nie znałem tej sprawy. On mnie również o niej nie poinformował. Nie była ona przedmiotem mojej rozmowy" - zapewnił.
Wagner dodał też, że Rywin nie należy do jego znajomych. "Nie jestem z nim na 'ty', rozmawiałem z nim raz w życiu na okolicznościowym spotkaniu o 'Panu Tadeuszu'. Oczywiście chodzi o syna Jacka Soplicy" - żartował.
Janik mówił, że zadzwonił do Urbana w dniu publikacji cytowanego tekstu jako wiceszef SLD, a także jako szef MSWiA. "Nie ukrywam, że byłem zainteresowany tym, czy mamy do czynienia z jakimiś nowymi zjawiskami, z którymi trzeba by się liczyć" - powiedział. Jak dodał, to było kilka dni przed wizytą Jana Pawła II w Polsce. "Zależało mi, aby nie powstały żadne niedomówienia, czy żadne nowe sprawy, które by mogły nas zaskoczyć" - dodał.
Janik powiedział, że w czasie rozmowy z Urbanem "atmosfera była pełna pogłosek, domniemań, przypuszczeń, plotek. (...) Tak że uznałem dość szybko, że jej kontynuowanie jest bezcelowe" - dodał.
Janik zaznaczył także, że nie należy "do grona 200 bywalców towarzystwa, podobnie jak minister Wagner. (...) Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek rozmawiał z panem Lwem Rywinem. Chociaż wiem, kto to jest" - żartował.
Barcikowski poinformował, że z Urbanem spotkał się w pierwszej dekadzie stycznia po publikacji felietonu "Rywinówek", w którym Urban zawarł sugestie, że Lew Rywin "mógłby wiedzieć o czymś, co sprawiło, że premier mógłby się go obawiać".
"To był bardzo niebezpieczny sygnał z punktu widzenia także bezpieczeństwa państwa, bo stanowił przesłankę wiedzy o szantażowaniu premiera" - mówił. "Chciałem się dowiedzieć, czy Jerzy Urban ma jakąś orientację w sprawie potencjalnego szantażowania premiera. Urban powiedział, że był to wywód dziennikarski. On żadnej wiedzy na ten temat nie posiada" - relacjonował Barcikowski.
Kurczuk powiedział, że spotykał się z Urbanem trzykrotnie: w sierpniu, grudniu oraz 10 stycznia br. Do tych spotkań dochodziło z jego inicjatywy. "Ani w rozmowie sierpniowej ani w grudniowej z redaktorem Urbanem na temat Lwa Rywina i całej tej sprawy nie rozmawiałem. Natomiast rozmawiałem na ten temat 10 stycznia na noworocznym spotkaniu organizowanym przez szefa Agencji Wywiadu Zbigniewa Siemiątkowskiego" - poinformował.
W swoim oświadczeniu Szmajdziński napisał, że do rozmowy z Urbanem doszło na prośbę szefa "Nie" 23 sierpnia 2002 r. Urban nie poinformował go o sprawie Rywina. "O tym nie rozmawialiśmy" - napisał.
Kaczmarek również spotkał się z Urbanem na jego prośbę. "Pytania Jerzego Urbana dotyczyły mojej oceny prawdopodobieństwa zaistnienia zdarzeń, które składają się na tzw. sprawę Rywina. (...) Nie znałem tej historii i na ile pamiętam przebieg tej rozmowy, oceniłem to zdarzenie jako mało prawdopodobne" - napisał.
Oleksy wyjaśnił, że spotkanie z Urbanem było ustalone wcześniej, niż ukazał się felieton. "Nasza rozmowa nie miała żadnego związku z tym artykułem, gdyż zapoznałem się z jego treścią znacznie później" - napisał Oleksy.
"Rząd i premier osobiście podchodzą z należytą uwagą i powagą do medialnych informacji o zagrożeniach interesu publicznego, o przestępstwach i nadużyciach, w tym do informacji, które przynosi tygodnik 'Nie'. Z przykrością jednak konstatuję, że podczas przesłuchań przed sejmową komisją śledczą Jerzy Urban rzeczywiście 'powiedział więcej niż wiedział'. Sugestie, że rząd toleruje korupcję, nie mają pokrycia w faktach" - oświadczył Tober. (jask)