Kto będzie następnym papieżem?
W czasie pogrzebu Jana Pawła II wiatr, który zmarły Papież uważał za znak działania Ducha Świętego, zamknął leżącą na jego trumnie księgę Ewangelii. Papież z Polski zakończył misję głoszenia Dobrej Nowiny. Teraz czas, by podjął ją kto inny.
Kard. Bernard Panafieu z Francji powiedział: „Papieże nigdy nie są ludźmi tego samego rodzaju, ale zawsze szuka się człowieka odpowiedniego do wymogów chwili obecnej. Najpierw należy ustalić, z jakimi problemami Kościół musi się uporać, aby odpowiedzieć na potrzeby naszego czasu. Drugim etapem jest wybór człowieka, który tym potrzebom sprosta”. Jakie są wyzwania, które historia i Opatrzność Boża postawią przed kolejnym następcą świętego Piotra? Ponieważ orędzie Kościoła kierowane jest do całego świata, nowy następca świętego Piotra siłą rzeczy musi być przywódcą potrafiącym odpowiedzieć na najważniejsze wyzwania zglobalizowanego świata.
Między Północą a Południem
W czasach Jana Pawła II zmieniła się geografia katolickiego uniwersum. W sposób, jak się wydaje, nieodwracalny punkt jego ciężkości przesunął się z bogatej, rozwiniętej gospodarczo, ale starzejącej się i często odrzucającej Boga, półkuli północnej (Ameryka Północna, Europa) w stronę biednej, trawionej przez różnorakie konflikty społeczne, ale jednocześnie prężnej demograficznie, młodej półkuli południowej (Ameryka Południowa, Afryka, Azja). Obecnie w krajach Ameryki Łacińskiej żyje ponad 50 proc. katolików, a z prognoz demograficznych wynika, że w następnych dziesięcioleciach ta dominacja utrwali się.
Wagę tego obszaru doceniał Jan Paweł II, wielokrotnie podróżując do krajów Ameryki Łacińskiej, którą nazywał „kontynentem nadziei”, a także nadając godność kardynalską licznej grupie tamtejszych biskupów. Problemy Południa – powszechna, rozpaczliwa nieraz bieda, niesprawiedliwość struktur społecznych, waśnie etniczne i praktyki neokolonialnego wyzysku – z pewnością staną wśród ważnych priorytetów nowego papieża.
Równie trudne, a może jeszcze trudniejsze zadanie czeka nowego papieża na północnej półkuli, gdzie procesy głębokiej laicyzacji doprowadziły do tego, że wielkie odłamy społeczeństw, kierując się ideologią praktycznego ateizmu, żyją tak, jakby Boga nie było, a Kościół, systematycznie marginalizowany, często przeżywa głęboki kryzys tożsamości. Świadectwo niezmienności nauczania Kościoła w tak fundamentalnych sprawach, jak ochrona życia od poczęcia aż po naturalną śmierć, zasady etyki seksualnej czy eksperymenty genetyczne będzie decydowało o miejscu, jakie zajmie ten pontyfikat w najważniejszym dla zachodniej cywilizacji sporze o miejsce człowieka w świecie przez siebie stworzonym.
„Dom ze szkła”
W czasie jednego ze spotkań z dziennikarzami Jan Paweł II powiedział, że Kościół powinien być dla mediów jak „dom ze szkła” – gdzie nikt nic nie skrywa i który dostępny jest dla każdego. W zglobalizowanym świecie media odgrywają coraz większą rolę i spora część problemów współczesnego Kościoła wynika z faktu, że nie zawsze potrafił je wykorzystać dla głoszenia Dobrej Nowiny. Pontyfikat Jana Pawła II był przykładem wielkiego otwarcia na media. Trudno obecnie sobie wyobrazić skuteczny pontyfikat, który chciałby się chronić za murami Watykanu, otaczać murem biurokratycznych instytucji, ponad potrzebę zwlekać z podawaniem wiarygodnych informacji.
Ta posługa jest szczególnie ważna w kontekście ludzi młodych, kształtowanych na co dzień przez różnorakie media, zwłaszcza elektroniczne. Od tego, jak intensywna będzie duszpasterska obecność Kościoła w mediach, w znacznym stopniu będzie zależała możliwość dotarcia do pokoleń, które dopiero wchodzą w dojrzałe życie. Udział nowego papieża w Światowym Dniu Młodzieży w Kolonii byłby ważnym egzaminem z umiejętności komunikowania się ze światem współczesnym oraz młodymi, którym Jan Paweł II wyznaczył rolę „strażników poranka” lepszego świata.
Z miłością
W sposób naturalny wszyscy w Polsce stawiamy sobie pytanie, jaki będzie stosunek nowego Ojca Świętego do naszego Kościoła lokalnego. W XX wieku mieliśmy szczęście do papieży, którzy znali nasz kraj i mieli dla niego wiele ojcowskiej miłości. Charakteryzowało to posługę Piusa XI, Jana XXIII, a zwłaszcza Pawła VI. Oni stworzyli pewien model relacji, w którym Kościół w Polsce obdarzany był zawsze dużym zaufaniem. Jednocześnie papieże wiedzieli, że mogą liczyć na wierność oraz gorliwość polskiego Kościoła oraz – co równie ważne – posłuszeństwo wobec wszystkich decyzji kolejnego następcy świętego Piotra. Nie ma powodów, aby wątpić, że takie myślenie będzie bliskie także papieżowi, którego imienia jeszcze nie znamy. Jedno jest pewne: następca Jana Pawła II musi podjąć pozostawione przez niego Kościołowi wielkie dziedzictwo, a zarazem napełnić nowy pontyfikat własnym duchem.
A dziedzictwo jest trudne. „Uważam, że potrzebujemy kogoś, kto ma wizję i potrafi spoglądać w przyszłość” – stwierdził kard. Wilfred Napier z Południowej Afryki. Właśnie pytanie o wizję Kościoła jest niezwykle istotne w rozważaniach nad następcą Jana Pawła II. Ścierania się krańcowo różnych koncepcji doświadczamy również w Polsce.
Chodzi o to, czy Kościół ma się skupić na obronie, a więc w pewnym sensie zamknąć przed pełnym poważnych zagrożeń światem, czy też wybrać, być może ryzykowną, drogę dawania świadectwa i otwarcia na zagubioną ludzkość. A może kolejnemu następcy św. Piotra uda się wybrać jakąś pośrednią drogę? Odpowiedź na to pytanie ma ogromne znaczenie dla dalszego życia Kościoła w naszej Ojczyźnie.
Od celibatu do kolegialności
Nowy papież stanie wobec wielu problemów w samym Kościele. Rozpoczynając od tak nagłaśnianych przez media kwestii jak celibat, kapłaństwo kobiet, próby wprowadzania struktur i mechanizmów demokratycznych, formacja księży, by nie dochodziło do nadużyć obyczajowych, po problemy tak przyziemne, jak szukanie źródeł finansowania działalności duszpasterskiej i charytatywnej. Jedno z pytań, na które będzie musiał odpowiedzieć kolejny Ojciec Święty, brzmi: „Czy zwołać nowy sobór?”. Jan Paweł II z wielką energią realizował postanowienia Soboru Watykańskie-go II.
Jednak świat rozwija się dzisiaj tak szybko, że coraz częściej w Kościele pojawiają się opinie, iż ustalenia Vaticanum II wymagają nie tylko szeregu dopowiedzeń, ale być może również nowego spojrzenia. Jeśli nowy papież zdecyduje się kontynuować wypełnianie decyzji soboru, który odbył się w połowie poprzedniego wieku, będzie musiał znaleźć metodę, aby pokazać wiernym na całym świecie, że nie straciły one aktualności.
Jednym z ważnych zagadnień, przed którymi stanie następca Jana Pawła II, jest sposób realizowania kolegialności w Kościele. W październiku przewidziane jest kolejne zebranie Synodu Biskupów. Będzie ono poświęcone Eucharystii, ale z pewnością choćby tylko w rozmowach kuluarowych ten temat się pojawi.
Inny czy taki sam?
Jedna z włoskich gazet tuż po śmierci Jana Pawła II podjęła próbę wskazania, jakie cechy powinien posiadać jego następca. Z przygotowanego przez wybitnego specjalistę od spraw watykańskich i kościelnych katalogu wynikało, że musiałby... być taki sam jak Papież „z dalekiego kraju”.
Takie myślenie jest raczej obce uczestnikom konklawe. „Sądzę, że musi to być ktoś, kto nie jest podobny do Jana Pawła II” – uważa emerytowany biskup Paryża, kard. Jean-Marie Lustiger. Jednak, na co zwraca uwagę kard. James Stafford (USA), przyszłość Kościoła i papiestwa „trzeba mocno zakorzenić we wspaniałym nauczaniu, jakie zostawił nam Ojciec Święty”.
Zarówno kardynałowie, jak i wierni spotykani w polskich świątyniach są zgodni w jednym – kolejny następca św. Piotra musi być silną osobowością, jednak inną niż Jan Paweł II. Zdaniem kard. Claudio Hummesa z Brazylii, następny papież „powinien być mądrą i świątobliwą indywidualnością. Jednak powinien to być ktoś, kto oddziałuje na świat niewierzących i ludzi innych wiar”.
Kard. Zenon Grocholewski w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego” zwrócił uwagę, że następca Jana Pawła II musi być człowiekiem modlitwy, ponieważ, co podkreślał zmarły Ojciec Święty, modlitwa jest głównym zadaniem papieża, ważniejszym nawet niż nauczanie. Komentatorzy wskazują na jeszcze jedną ważną cechę przyszłego Ojca Świętego. Powinien znać co najmniej kilka języków.
Duch Święty i my
„Powinien być to papież globalny, a równocześnie bliski jak dobry proboszcz” – stwierdził zapytany przypadkowo na ulicy jednego z polskich miast licealista. Gdzie jest ten człowiek? „Kandydaci są na niemal wszystkich kontynentach” – uważa kard. Napier. W pracach konklawe szczególnie wyraźnie znajduje zastosowanie używana przez Apostołów formuła „Postanowiliśmy, Duch Święty i my” (Dz 15,28). Kard. Panafieu wyjaśnia: „To nie są wybory polityczne. Nie ma partii, która wygrywa, i partii, która przegrywa”. Kto więc będzie następnym papieżem? Być może już za tydzień będziemy wiedzieli.
Andrzej Grajewski, ks. Artur Stopka