Harry zdetonował bombę. Za ten fragment oberwie także on sam
Premiera książki "Spare", a później występ w "The Late Show" u Stephena Colberta sprawiły, że brytyjska rodzina królewska po raz kolejny w ostatnich latach przeżyła szok. Książę Harry stracił zapewne resztki zaufania członków rodziny królewskiej. Ostatnie wydarzenia uderzają jednak również w samego księcia. Zaczęły pojawiać się pytania o prawdziwość opisywanych przez niego zdarzeń. Eksperci starają się przewidywać, jaka przyszłość może czekać Harry'ego po bombie, którą właśnie zdetonował na oczach świata.
Trzeba przyznać, że Harry w autobiografii ujawnił dużo, dla niektórych zdecydowanie zbyt dużo. Okazuje się, że słynny wywiad księcia i Meghan Markle u Oprah Winfrey z 2022 roku był zaledwie zapowiedzią tego, co miało pojawić się w 2023 roku w "Spare". Opublikowane w pamiętniku Harry'ego rewelacje stały się błyskawicznie głównym tematem w brytyjskich mediach. Jakby tego było mało, Harry rozpoczął tour po amerykańskich programach typu talk show, w których jeszcze dolewa oliwy do ognia.
W "Spare" książę porusza wiele tematów, które wzbudzają kontrowersje, ale i takich, o których brytyjscy poddani dowiedzieli się po raz pierwszy. Harry ze szczegółami opisuje moment, w którym dowiedział się o śmierci swojej matki, księżnej Diany. Król Karol poinformował go o wypadku samochodowym, ale nawet nie przytulił 12-letniego wówczas chłopca. Ponad dekadę później - mając wciąż wątpliwości co do przebiegu wypadku swojej matki - Harry poprosił kierowcę, aby ten przejechał przez paryski tunel z taką samą prędkością (ok. 105 km/h), z jaką jechało auto w chwili tragicznego wypadku Diany.
Harry wyznaje również, że razem z Williamem prosili swojego ojca, aby ten nie brał ślubu z Kamilą. Mówi też o trudnych relacjach z bratem i jego żoną Kate Middleton. To właśnie oni mieli zachęcać młodszego z Windsorów do założenia nazistowskiego munduru na przyjęcie kostiumowe w 2005 roku. Skandal przed laty odbił się szerokim echem, a później sprawa była wielokrotnie przypominana w brytyjskich mediach.
Wiele emocji wzbudziły opisy sprzeczek między dorosłymi już książętami, których powodem miała być Meghan. Do konfrontacji miało dojść m.in. w 2021 roku po pogrzebie księcia Filipa. "Chłopcy, nie róbcie z moich ostatnich lat nieszczęścia" - według Harry’ego prosił wtedy swoich synów król Karol słuchający ich kłótni. Książę w autobiografii opisuje swoją skomplikowaną relację z Williamem, którego określa mianem "ukochanego brata i arcywroga". Z kolei swojego ojca, króla Karola, porównał do... psa. "On zawsze wszystko wąchał. Jedzenie, róże, nasze włosy. W poprzednim życiu musiał być ogarem" - czytamy.
Trudne relacje z rodziną są zaledwie częścią opowieści zawartej w "Spare". Niektóre fragmenty uderzają w wizerunek samego księcia. Harry opowiedział w dość szokujących szczegółach o swoim pierwszym razie, który przeżył jako 17-latek - na tyłach pubu. Pisze także o uzależnieniu od alkoholu, kokainy i paleniu marihuany, a nawet o zabiciu 25 talibów w czasie misji wojskowej w Afganistanie w 2007 i 2012 roku. Ta ostatnia historia wywołała krytykę również ze strony osób przychylnych Harry'emu.
Cios w brytyjską monarchię
Książka nie była ostatnim ciosem w brytyjską monarchię. Podczas wizyty w programie "The Late Show" 38-letni Harry ujawniał kolejne szczegóły, popisywał się beztroskimi żartami, pokazał swój naszyjnik złamany w czasie walki z Williamem, a także chwalił USA jako "wspaniałe miejsce do życia". Opowiedział też o innym dość szokującym fragmencie swojej książki - jak odmroził sobie intymną część ciała.
Opinia publiczna w Wielkiej Brytanii jest podzielona w sprawie książki i zachowania księcia. Brytyjczycy z jednej strony doceniają Harry'ego, który wydaje się bardzo szczery, otwarty i ludzki, przedkłada rodzinę ponad instytucję i który musiał opowiedzieć swoją historię. Wiele osób broni Harry'ego i Meghan oraz popiera ich w sporze z monarchią. Ale pojawiają się też głosy krytyki.
Przede wszystkim dotyczą one wyciągania na światło dzienne sekretów rodzinnych. - Problemy rodzinne powinny pozostać w rodzinie. Nigdy nie widziałam idealnej rodziny, ponieważ taka nie istnieje. Harry jest trochę niegrzeczny, ale kto nie jest? Życie nie jest usłane różami - komentuje w rozmowie z "Daily Mail" Barbara Gill, 66-letnia sprzedawczyni z Dines Green.
Książka zmieni losy księcia Harrego
Z kolei 61-letni James Bradley z Hammersmith sądzi, że wyznanie Harry'ego o zabiciu 25 talibów było niestosowne. - Żaden żołnierz nie powinien mówić o tym, co robił na wojnach, szczególnie o zabijaniu innych ludzi i nazywaniu ich "figurami szachowymi". Siły zbrojne będą musiały się od niego zdystansować i myślę, że to go zrani - przyznał w rozmowie z "Daily Mail". Nastroje w Wielkiej Brytanii są gorące, a a kolejne wywiady jeszcze je podgrzewają, przez co media mają zaplanowane tematy na kolejne tygodnie.
Występ Harry’ego w "The Late Show" dolał oliwy do ognia. Harry bez ogródek opowiedział o swojej eskapadzie na Biegun Północny, gdzie niemal odmroził sobie penisa. - Pomyślałem, że to tylko biegun północny, tylko -35 stopni. Miałem skarpety, kurtkę, ciepłe rzeczy, wszystko, czego potrzebuję. Pomyślałem: "Co może się wydarzyć?" - powiedział Harry, po czym dodał, że historia zakończyła się dobrze.
Pytanie, w kogo najbardziej uderzają jego wywiady i książka. Monarchia już wcześniej przeżywała trudne chwile, ale dzięki królowej Elżbiecie II mimo wzlotów i upadków trwała. Przed nowym władcą stoi trudne zadanie. Król Karol zdaje się nie mieć tak silnego charakteru jak jego matka i nie cieszy się takim zaufaniem społecznym. Zmienić może się także poziom zaufania do księcia Williama. Posuwanie się do rękoczynów oraz zachęcanie młodszego brata do założenia nazistowskiego munduru zaskoczyły opinię publiczną. Wydający się być opanowanym człowiekiem, przyszły następca tronu ma teraz nadszarpnięty wizerunek. Nie zyskają również księżna Kate i Meghan Markle, których utarczki m.in. o sukienkę dla córki Williama i Kate, miały doprowadzić obie kobiety do łez. Wersji tej historii jest jednak kilka.
Granat wrzucony do szamba
Ucierpi też wizerunek samego Harry'ego - głównie przez wyznania o nadużywaniu alkoholu i narkotyków, zabijaniu ludzi na wojnie czy z powodu - zdaniem wielu - groteskowego opisu pierwszego razu.
Książę Harry wrzucił granat do szamba. Zrobił to za 20 mln dolarów, a do tego dochodzi warta 100 mln funtów umowa z Netflixem. A "Spare" to pierwsza z zaplanowanych czterech książek Meghan i Harry'ego, druga ma być kolejną odsłoną opowieści Harry'ego, trzecia - przewodnikiem po zdrowiu autorstwa Meghan, a temat czwartej nie jest jeszcze znany.
Tymczasem eksperci wzięli na warsztat szczegóły książki. Okazało się, że w co najmniej kilku przypadkach Harry mijał się z prawdą. "Spare" zawiera nieścisłości, które rzucają cień na inne rewelacje ujawnione przez księcia, który - jak sam przyznał, miewa problemy z pamięcią. W "Spare" Harry nazywa założyciela Eton College zmarłego w 1471 r. Henryka VI swoim pra-pra-pra-pra-pra-pra-pradziadkiem. Tymczasem bezpośrednia linia tego władcy zakończyła się po tym, jak jego syn Edward z Westminsteru zmarł jako bezdzietny nastolatek w bitwie pod Tewkesbury.
Harry w książce zdradził, że z okazji 13. urodziny, krótko po śmierci matki, miał dostać prezent, która Diana kupiła mu przed śmiercią. Prezent przekazała mu Sara, księżna Yorku. Harry relacjonuje: "Rozdarłem papier do pakowania i wstążkę. Zajrzałem do środka... To był Xbox. Byłem zadowolony. Uwielbiałem gry wideo". Tymczasem w 1997 roku Xbox nie był jeszcze dostępny w sprzedaży. Microsoft zadebiutował z globalną premierą tego produktu w marcu 2000 roku, rozpoczynając rywalizację z PlayStation 2 firmy Sony i GameCube Nintendo.
Harry mija się z prawdą
Inne dość szybko obalone twierdzenie dotyczyło rzekomego tematu biletu pierwszej klasy linii Air New Zealand z Meksyku do Wielkiej Brytanii, zarezerwowanego dla ojca Meghan. "Air New Zealand, pierwsza klasa, zarezerwowana i opłacona przez Meg. Powiedzieliśmy mu: opuść Meksyk natychmiast, bo wkrótce spadnie na ciebie zupełnie nowy poziom nękania. Przyjedź do Wielkiej Brytanii. Teraz" - czytamy w książce. Tymczasem rzecznik linii Air New Zealand potwierdził, że nigdy nie oferowały one bezpośrednich lotów między Meksykiem a Wielką Brytanią.
Wiarygodność pamiętnika księcia Harry'ego została zakwestionowana również w związku opowieścią o tym, jak dowiedział się o śmierci Królowej Matki. Książę Sussex ze szczegółami opisał telefon, jaki otrzymał w czasie studiów w Eton College, informujący go o śmierci prababci (30 marca 2002 roku). "W Eton, podczas studiów, odebrałem telefon. Chciałbym móc pamiętać, czyj głos był po drugiej stronie. Dworzanina, jak sądzę. Pamiętam, że było to tuż przed Wielkanocą, pogoda jasna i ciepła, światło wpadające przez okno, wypełniające wnętrze żywymi kolorami". Barwny opis sytuacji okazał się fałszywy: w weekend, w którym zmarła Królowa Matka, Harry szusował na nartach w Szwajcarii w miejscowości Klosters.
Eksperci przekonują, że niedociągnięcia mogą rzucać cień na inne historie księcia. - Z dowodów wynika, że niewątpliwie był w Klosters w momencie śmierci Królowej Matki. Błędy takie jak ten podają w wątpliwość prawdziwość innych szczegółów. Jeśli zatrudnisz ghostwritera, a nie sprawdzisz odpowiednio faktów, tak może się stać - zauważa w rozmowie z "Daily Mail" królewski komentator Richard Fitzwilliams. - Książka jest tak bardzo kontrowersyjna, że nie można sobie pozwolić na takie błędy - dodaje ekspert.
W książce znajdują się również stenogramy z prywatnych wiadomości wysyłanych do Meghan przez księżną Kate.
W książce nie pojawia się natomiast wątek rasizmu, który był poruszony w wywiadzie Harry’ego i Meghan u Oprah Winfrey. Jeden ze starszych członków rodziny królewskiej miał głośno się zastanawiać, jaki kolor skóry będzie miało pierwsze dziecko pary. Rewelacje te wywołały oburzenie opinii publicznej. Tymczasem w "Spare" nie znajdujemy rozwinięcia tego wątku. Przyczyny mogą być dwie. Według jednej z hipotez, Harry miał mieć za złe mediom błędną interpretację jego słów. Według innej, "wątek rasistowski" pojawi się w kolejnej książce, której główną bohaterką będzie Meghan.
Jaka przyszłość czeka brytyjską monarchię
Książę Harry z jednej strony mówi o chęci pojednania, ale z drugiej - oskarża członków rodziny królewskiej o prowadzenie aktywnej kampanii, mającej na celu podważenie wydanej przez niego książki.
Członkowie rodziny królewskiej z kolei mieli dać jasno do zrozumienia, że Harry nie będzie mile widziany na koronacji króla Karola - donosi "The Sun". Dziennik ujawnia, że starsi przedstawiciele rodziny wzdrygają się na samą myśl o spędzeniu z nim czasu i ewentualnym ujawnieniu przez niego kolejnych prywatnych rozmów. Pałac Buckingham nie opublikował jeszcze planów skomplikowanej ceremonii, która ma się odbyć 6 maja.
Lista gości nie została uzgodniona, ale jest coraz bardziej pewne, że Harry nie weźmie udziału w ceremonii. Rodzina oczekuje, że Sussexowie sami uprzejmie podadzą powód, dla którego nie będą uczestniczyli w koronacji, nawet gdyby mieli zostać zaproszeni.
W czasie PR-owej trasy Harry'ego król Karol zachowuje dostojne milczenie, chociaż jego twarz, gdy wsiadał za kierownicę swojego auta w pobliżu Birkhall w Aberdeenshire, zdradzała smutek. Był to pierwszy raz, odkąd monarcha był widziany publicznie od czasu premiery książki syna i jego wystąpień w amerykańskich mediach. Sam Harry w rozmowie z prezenterem ITV News Tomem Bradby przyznał, że jest otwarty na pojednanie, a nawet na powrót do ograniczonej roli w rodzinie królewskiej, pod warunkiem, że będzie mógł prowadzić z nią "szczere rozmowy".
Brytyjskie media są zgodne, że rodzina królewska prawdopodobnie nie skomentuje publicznie żadnego z zarzutów Harry'ego. Z drugiej strony członkowie tej instytucji obawiają się, że od tej pory wszelkie rozmowy z Harrym mogą zostać wykorzystane przeciwko nim. Ponadto są zaskoczeni poziomem szczegółowości i tym, jak daleko Harry zaszedł w swoich poczynaniach.
Książę Sussex od lat był uważany przez wielu za dość krnąbrnego i niepokornego, ale paradoksalnie często zjednywało mu to zwolenników, dzięki czemu był jednym z najbardziej popularnych członków monarchii. Obecnie nie tylko przedstawiciele rodziny królewskiej, ale też duża część brytyjskiego społeczeństwa, uważają, że granica została przekroczona - czytamy w "Daily Mail". Wszystko wskazuje na to, że tym razem Harry wybrał ścieżkę, z której nie ma już powrotu.