Ksiądz ma dziecko i walczy o nie z biskupem. Parafianie wybaczyli ten grzech
Celibat to fikcja, księża powszechnie prowadzą podwójne życie. Aby zamaskować skandale kościelni hierarchowie gotowi są płacić alimenty. Najbardziej tracą na tym "księżowskie dzieci" poczęte w grzechu - to komentarze czytelników i ekspertów po tekście WP o dramacie księdza Łukasza.
Publikacja Wirtualnej Polski o księdzu Łukaszu, którego 9-letnia córka dla dobra wizerunku Kościoła jest potajemnie wychowywana w parafii, nie doczekała się oficjalnego komentarza biskupa Mariana Rojka, kierującego diecezją zamojsko-lubaczowską.
Za to spontanicznie odpowiedzieli na nią sami duchowni: - Wielu naszych chłopaków ma dzieci. To żadna sensacja. Spotykam się z nimi i zachęcam, aby przede wszystkim działali dla dobra swojego dziecka. Powinni bez względu na wszystko inne, postarać się być dobrymi ojcami i nie wychowywać dzieci w poczuciu winy i grzechu - mówi pragnący zachować anonimowość proboszcz miejskiej parafii i doradca jednego z hierarchów Kościoła Katolickiego.
Jak ujawnia w każdej znanej mu diecezji działa nieoficjalny "fundusz alimentacyjny" wypłacający matkom księżowskich dzieci oraz samym maluchom świadczenia. - Robi się to, aby afery obyczajowe nie szkodziły wizerunkowi kościoła, oraz aby ukryć zjawisko powszechnego naruszenia reguły celibatu. Jednocześnie księża-ojcowie są poddawani straszliwej presji, by pozostali w stanie duchownym i zrezygnowali z ojcostwa. To ze względu na kryzys powołań w naszym kościele - twierdzi rozmówca WP. Jako przykład podaje, że w jego diecezji 10 lat temu jeden rocznik seminarium liczył ponad 100 kleryków. Obecnie liczba studentów spadła do 30. Niektóre parafie nie mają wikarych.
Upadek księdza Łukasza
W WP opisywaliśmy jak księdzu Łukaszowi z parafii w południowo wschodniej Polsce, intrygi przełożonych zniszczyły życie. Ma 9-letnią córkę Anię, która jest wychowywana przez proboszcza oraz matkę zatrudnioną na plebanii w charakterze gospodyni domowej. Aby móc widywać się z dzieckiem musiał zwrócić się do sądu rodzinnego. Ponieważ ks. Łukasz chciał pozostać w duchownym stanie, w celu "sprawdzenia charakteru" wysyłano go do pracy w parafiach kierowanych przez proboszczów słynących z twardej ręki. W jednej z takich parafii spotkał się z propozycją usług seksualnych.
- Życie mi się zaplątało w wielki supeł. Nie wiem, za który sznurek pociągnąć. Jakiego nie chwycę, tym mocniej się supeł zaciska i pogrążam się w kłopotach - zwierzył się 34-letni duchowny. Za powodowanie publicznego zgorszenia biskup ukarał go zawieszeniem w możliwości prowadzenia dalszej pracy duszpasterskiej. W efekcie nie radzący sobie z emocjami kapłan stoczył się, popadając w długi i problemy z prawem.
Po publikacji WP z redakcją skontaktował się jeden z lokalnych radnych: - O sprawie księdza Łukasza wiedzieli bodaj wszyscy parafianie. Część z nas zaakceptowała sytuację. Płaciliśmy na tacę ze świadomością, że to pieniądze na utrzymanie dziecka i matki. Dla dobra tego dziecka ojciec powinien wziąć się w garść i skupić na rodzinnych obowiązkach - mówi radny (przyp. red. - ze względu na dobro dziecka nie podajemy miejscowości i nazwy parafii).
Celibat jest fikcją
Takie przypadki nagłaśniane w mediach stają się przyczynkiem do dyskusji na temat celibatu. - W kościele nie ma przejrzystych reguł związanych z duchownymi, którzy zostaną ojcami. Sam wymóg celibatu jest archaiczny i zwodniczy wobec samych księży, ponieważ nie wiąże się z osiągnięciem celów duchowych - mówi WP prof. Tadeusz Bartoś, filozof i były dominikanin, który w 2007 roku opuścił zakon. Ten publicysta krytykujący przejawy patologii w kościele potwierdza zjawiska ujawnione w badaniach socjologa Józefa Baniaka o życiu seksualnym polskich księży. Na podstawie indywidualnych rozmów z kapłanami prof. Baniak ustalił, aż 60 procent księży jest w związkach z kobietami, a około 15 procent z nich ma dziecko.
- Celibat stał się fikcją. Wielu księży prowadzi podwójne życie, co demoralizuje część środowiska. Jednocześnie księża i ich dzieci żyją w strachu przed społecznym napiętnowaniem, co sprzyja rodzinnym dramatom - komentuje dalej Bartoś.
Najbardziej tragiczny przypadek, o jakim przed laty informowały media to sprawa księdza z Poznania. Jego młoda partnerka urodziła niechciane dziecko w samej parafii. Rodzicom towarzyszyło takie poczucie wstydu, że podczas porodu nie wezwali nawet pogotowia. Noworodek zmarł ze względu na powikłania podczas porodu.