Ksiądz, który przekazał pieniądze z tacy na WOŚP: "Nie agituję, to potrzeba serca"

Ksiądz, który przekazał pieniądze z tacy na WOŚP: "Nie agituję, to potrzeba serca"

Ksiądz, który przekazał pieniądze z tacy na WOŚP: "Nie agituję, to potrzeba serca"
Źródło zdjęć: © Facebook.com | WOŚP Elbląg
Piotr Barejka
15.01.2018 11:33, aktualizacja: 20.01.2018 14:23

WOŚP budzi wśród polskich duchownych skrajne emocje. Ksiądz w Tychach wezwał do wolontariuszy policję, a ksiądz z Elbląga wrzucił do puszki wszystkie zebrane podczas mszy pieniądze. - Wierni byli pod wrażeniem - opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską.

"To było podyktowane potrzebą serca"

Ksiądz Kazimierz Klaban, proboszcz polskokatolickiej parafii Dobrego Pasterza w Elblągu, jak co tydzień zebrał od wiernych ofiarę. Potem jednak podszedł do stojących w świątyni wolontariuszy i przesypał do ich puszek pieniądze.

- To było podyktowane potrzebą serca - mówi Wirtualnej Polsce. - Dlaczego? Prosto powiem. Jestem po przejściach zdrowotnych. Miałem dwa udary mózgu i zawał serca, niejednokrotnie leżałem w szpitalu. Byłem podłączony pod różnego typu urządzenia, na niektórych widniały właśnie serduszka.

Ksiądz podkreśla, że dla niego najważniejsza jest idea pomagania, a nie polityczne spory. - Trzeba dzielić się z innymi potrzebującymi. Ogłosiłem w kościele, że ja nie agituję, ale od siebie przekazuję całą tacę - tłumaczy. Jak mówi, uczy ludzi tego, żeby nie patrzeć na czubek własnego nosa, ale zauważać drugiego człowieka. Chwali się również, że wierni byli pod wrażeniem tego gestu.

Co myśli o postawie duchownych, którzy krytykują WOŚP? - Księża to też ludzie. Ile jest ludzi, tyle charakterów i podejść. Ja kieruję się swoją myślą. Chociaż działanie innych niejednokrotnie jest dla mnie niezrozumiałe - tłumaczy i przyznaje, że choć był to pierwszy raz, gdy włączył się do zbiórki, to teraz zamierza wspierać Orkiestrę co roku.

Ksiądz wezwał policję, bo nie życzył sobie zbiórki

Tak łatwo nie było w parafii św. Rodziny w Tychach. Beata Widenka chciała zebrać pieniądze od wychodzących z Kościoła wiernych. - Nie zauważyliśmy innych wolontariuszy przed świątynią, więc podeszliśmy z puszkami - relacjonuje w rozmowie z Wirtualną Polską. Reakcja była błyskawiczna: zjawiły się trzy osoby. - Jedna z nich, mógł to być ministrant albo lektor, kazała nam opuścić teren parafii. Zapytaliśmy dlaczego, ale usłyszeliśmy, że mamy opuścić, bo taka jest decyzja.

Później zaczęła się kłótnia: wolontariuszka zapytała, jak jest podstawa prawna takiej decyzji. - Staliśmy na terenie miasta. To było poza Kościołem, ale kazano nam pokazać zgodę proboszcza na prowadzenie zbiórki - tłumaczy. Wtedy ksiądz wezwał policję.

- Nie mieści mi się to w głowie. Nikt nie wie, kiedy ten sprzęt będzie potrzebny nam - denerwuje się wolontariuszka. Funkcjonariusze przyjechali na miejsce i każda ze stron otrzymała pouczenie. Wierni wyszli z Kościoła, a wolontariusze przenieśli się w inne miejsce.

Ani proboszcz, ani kancelaria parafialna nie odpowiadają na nasze telefony.

Rekordowy finał?

Na koncie Orkiestry jest już ponad 81 mln złotych. To daje szanse na pobicie zeszłorocznego rekordu, który wynosi 105 mln złotych. W 26. Finale WOŚP wzięło udział prawie 1,7 tys. sztabów w kraju i 73 sztaby poza granicami Polski.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (386)
Zobacz także