Być może przydałaby się taka pielgrzymka także do Polski, by odnowić oblicze tej
ziemi, przydałoby się, tak sobie myślę, czytając kolejne raporty, kolejne liczby - no to już nawet nie chodzi o opinię, ale bardzo
konkretne badanie, mówiące o tym, jak Polacy podchodzą do instytucji kościoła. Otóż ten najnowszy raport, o którym myślę
w tej chwili, to raport opublikowany przez Katolicką Agencję Informacyjną. Czytam w nim takie oto słowa: "W ciągu ostatnich 25
lat spadek deklaracji wiary w Boga u młodzieży wyniósł około 20%, a spadek praktyk religijnych, u młodych
podkreślam, o 50%. Jest to zjawisko nowe, które możemy nazwać zaburzeniem międzypokoleniowego przekazu
wiary". Mówiąc krótko, wiernych pewnie z pokolenia na pokolenie, wiernych Kościoła katolickiego w Polsce będzie mniej,
wiele na to wskazuje, wszystkie statystyki, kolejne badania pokazują ten jeden określony trend. Czy bardzo się mylę?
No myślę, że użycie określenia "zaburzenie międzypokoleniowe" jest eufemizmem. My mamy do czynienia z głębokim
kryzysem dotykającym zwłaszcza ludzi młodych, myślę tutaj o młodzieży, czyli tych, którzy
są uczniami liceów i szkół średnich oraz studentów, oraz o pokoleniu młodych,
którzy wchodzą w ten świat już samodzielnego życia - dwudziestoparo-, trzydziestolatkowie. Mówiąc wprost, tych
ludzi w Kościele jest bardzo mało, ich religijność spada od kilku lat w sposób gwałtowny. To
nie jest zachwianie jakiegoś trendu, to nie jest też jakiś kryzys wywołany jakimś
konkretny zjawiskiem takim punktowym. To jest wydaje mi się bardzo głęboki kryzys, który
dotknął tę część generacji najmłodszych Polaków czy też tych najmłodszych, ale już dorosłych,
którzy będą kiedyś już w niedalekiej przyszłości żonami, mężami, rodzicami i
niestety będzie to miało skutki także w niereligijnym, zaznaczam, niereligijnym wychowaniu
ich dzieci. A więc w moim przekonaniu raport Katolickiej Agencji Informacji jest bardzo ciekawy, bo jest to taki rodzaj trochę
też spisu z natury, pokazuje różnego rodzaju aktywności Kościoła w Polsce, ale w tym wymiarze stawia tezę, która
jest trochę taka w pół dogi. To znaczy nie mówmy o problemach, nie mówmy o jakimś
zachwianiu, o jakimś trendzie, mówmy o głębokim kryzysie, z którym mamy do czynienia w Kościele
w Polsce i
który ma bardzo różne źródła.
A właśnie, o to chciałem zapytać.
Bo oczywiście łatwo powiedzieć "ludzie przestali chodzić do kościoła". To nie tylko o to chodzi.
No właśnie chciałem zapytać z czego ten kryzys się bierze, jakie są źródła, jakie są przyczyny tego, że o tym kryzysie przy każdej
kolejnej rozmowie o Kościele musimy wspominać?
Kilka źródeł, na które możemy wskazać. Pierwsze źródło - upadek autorytetu Kościoła instytucjonalnego. Kościół
jako
instytucja przestał mieć głos ważnego autorytetu moralnego dla ludzi, przestał być pewnego
rodzaju wyrocznią czy też swoistym takim rozjemcą. Stał się instytucją, która jest
jedną z wielu instytucji świata publicznego i wręcz nawet politycznego. Tu wychodzimy do drugiego
źródła kryzysu: ludzie, zwłaszcza ludzie młodzi, pokazują, że Kościół jest częścią, elementem pewnego układu
państwowo-partyjnego i mówiąc wprost, ten układ sojuszu tronu z ołtarzem - niestety w tym
raporcie na ten temat nie przeczytamy niczego, ponieważ autorzy nie zauważyli takiego zjawiska - więc ten sojusz tronu z ołtarzem
on się po prostu odbija już Kościołowi przysłowiową czkawką. Punkt trzeci to są oczywiście skandale, różnego
rodzaju skandale choćby pedofilskie, które mają miejsce w Kościele. Ktoś powie "nie
tylko w Kościele" - to prawda, to fakt. Ale niestety w Kościele one są bardziej widoczne i bardziej bolesne. Bardziej bolesne także
dla ludzi, którzy doświadczają tego swoistego
braku zgodności tego, co się mówi w Kościele, deklaracji, które się składa, z praktyką, z rzeczywistością,
która niestety wychodzi wciąż jako bardzo przykre i smutne wydarzenia, smutne historie, wręcz
powiedziałbym skandaliczne, bo trzeba tak powiedzieć.
A może to powinno tak wyglądać i ostatecznie także Kościół w Polsce będzie znacznie mniejszy
niż dzisiaj, znacznie mniejszy niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu, ale mocniejszy - będą to prawdziwie wierzący
ludzie, a nie tylko ci, którzy deklarują wiarę, bo się deklarowało taką wiarę w domu. Będą autentycznie praktykować, będą autentycznie
tę wiarę przeżywać - czyli taka mała, ale wierna gromadka.
Mam wrażenie, że sprawdzają się słowa wypowiedziane pod koniec lat 90. przez irlandzkiego zakonnika ojca
Johna Sullivana, który pracował wtedy w Polsce, między innymi w Lublinie, i podczas jednej z konferencji na
Katolickim Uniwersytecie Lubelskim przytaczał, pokazywał zjawiska jakie mają miejsce w Irlandii,
w jego ojczystym kraju i powiedział: "Być może jesteście na tej samej drodze, tylko jeszcze nie widzicie pewnych symptomów,
jesteście uśpieni". Wtedy przyjmowaliśmy te słowa jako takie czarnowidztwo, a dzisiaj widzimy, że ojciec
Sullivan miał rację. To znaczy on już wtedy widział, że Kościół jest na drodze do, znaczy
po prostu nie umie sobie poradzić z niektórymi sprawami, które się oczywiście kiedyś pojawią jako jego poważne problemy i dzisiaj widać, że Kościół
w Polsce być może będzie Kościołem już nie tak masowym - on będzie miał zawsze jakąś, nazwałbym to, tradycję ludową
odwołującą się do naszej historii, do naszej kultury, do naszego kodu takiego kulturowego, ale on
zacznie, w sensie takiej wspólnoty ludzi, wiary, nadziei i miłości, będzie mniejszy niż
to miało miejsce w latach dziewięćdziesiątych, już nie mówiąc o wcześniejszym okresie, czyli Kościele jeszcze w czasach komunistycznych.
Pytanie tylko czy ta grupa ludzi, która stworzy tę nową wspólnotę Kościoła, ona się
już zawiązuje w wielu miejscach w Polsce - na ile ona będzie na tyle żywa, żeby dać pewnego rodzaju nowy
impuls do odrodzenia się Kościoła. Bo to nie jest tak, że Kościół jest skazany nawet jak popełnia bardzo poważne błędy i
bardzo poważne i wielkie, ciężki grzechy - że
jest skazany od razu na przekreślenie,
że stoi na przegranej. Być może jest to moment swoistego takiego przejścia
przez, biblijnego użyje tutaj określenia, ciemną dolinę. Że trzeba sobą wstrząsnąć, trzeba się zastanowić, trzeba
odrzucić to, co jest obciążeniem, co jest grzechem, słabością i dopiero przyznając się do swoich win, odpokutowując
również za nie, zacząć coś nowego. Mam nadzieję, że na przykład inicjatywa Kongresu Katoliczek i
Katolików - jest taka inicjatywa, którą podjęli ludzie świeccy - ona będzie szła w tym kierunku, żeby również dać impuls
do jakiegoś odrodzenia życia najpierw duchowego, religijnego, a w końcu także to dotknie Kościoła instytucjonalnego.