ks. Witold Bock: władza to jest osobisty trud, a nie tylko apanaże
(Radio Zet)
Posłuchaj wywiadu
: Dzień dobry : dzień dobry pani redaktor, szczęść Boże bardzo panu redaktorowi. : Ostatnio zagrożona jest teoria ewolucji, zapewne ksiądz czytał wywiad z wiceministrem edukacji Mirosławem Orzechowskim, który stwierdził, że Darwin to starszy pan, który był wegetarianinem, nie miał ognia wewnętrznego i wymyślił sobie właśnie teorię ewolucji, kłamstwo, które nie powinno być uczone i którego nie powinny się uczyć dzieci w szkołach. : Pewnie, że czytałem, bo trudno było nie odnotować takiej wypowiedzi. Tylko, że natychmiast po lekturze tej wypowiedzi sprawdziłem w kalendarzu czy czasem nie mamy 1 kwietnia, bo to chyba przecież zwłaszcza uzasadnienie tego rozumowania jest dobrym materiałem dla Szyca i Bryndala i pewnie też laserowej inteligencji pana Marka Starybrata. Ale kończymy już powiedziałbym frywolny wątek. Wydaje mi się, że jest to wypowiedź bardzo brzemienna w skutki. Jest taka stara dobra łacińska zasada, która uczy, że każde rozumowanie jest tak słuszne, jak słuszne są argumenty za nią stojące, za tym
rozumowaniem i najbardziej zmartwiło mnie uzasadnienie. Dlatego, że jeżeli pan minister Mirosław Orzechowski jest uprzejmy wprowadzać jakiś wektor gastronomiczny w sprawy ludzkiego myślenia, to to jest rzecz, która zasługuje na uwagę i pana ministra chcę poinformować, że Matka Teresa z Kalkuty również była wegetarianką a trudno ją podejrzewać o wewnętrzne wypalenie zwłaszcza u schyłku życia. Ja martwię się tą wypowiedzią jeszcze bardziej dlatego, że jest to argument dla tych, którzy są sceptykami w sprawie istnienia pokolenia JP II, argument za tym, że one jednak nie istnieje. Dlatego, że uzasadnienie do rozumowania, że teoria ewolucji jest wymysłem, no właśnie „wypalonego wegetarianina” jest jakby podpalaniem biblioteki i myśli chrześcijańskiej w tym zakresie, nauki, w tym wielu tomów Jana Pawła II. Niech pan minister mnie przekona … : Myślę sobie, że pan minister nie znał myśli Jana Pawła II. : No wygląda na to, że nie, bo przecież Jan Paweł II zapraszał do Castel Gandolfo fizyków, biologów, chemików i w
taki sposób spędzał urlopy. To jest dobry sposób na spędzanie urlopów przez wykształconych ludzi, żeby brali ze sobą książki, żeby czytali, żeby słuchali innych, bo niech mi ktoś wytłumaczy dlaczego język biblijny a także i cały dorobek hermeneutyki biblijnej tłumaczącej w jaki sposób biblia posługuje się chociażby metaforą czy innymi formami literackimi pozostaje w sprzeczności chociażby z najbardziej znanym drugim prawem ewolucji Lamarcka, które mówi: „organ nieużywany zanika”. Więc idzie o to, że teoria ewolucji zajmuje się związkami przyczynowo skutkowymi zachodzącymi w naturze. Interpretuje po prostu to, że dlaczego człowiek nie ma na przykład błony między palcami albo nie posługuje się ogonem. To jest właśnie wszystko co wynika z obserwacji biologii i rzeczywistości. I w ten sposób martwię się tym. : Ja myślę, że może nas słucha minister Orzechowski i weźmie sobie te refleksje do serca. Ale to co mnie bardziej martwi, to to co powiedział wicepremier Roman Giertych, który stwierdził, że to rodzice
powinni decydować o tym czy dzieci należy uczyć teorii ewolucji czy też nie. : Wszystkim tym, którzy zechcą się wypowiadać w ten sposób jeszcze okazuje się powołując się na wartości chrześcijańskie, czy też na standardy chrześcijańskie poszukiwań naukowych, no życzyłbym, żeby umieli być bardziej przekonywujący, bo jeżeli słyszę takie uzasadnienie jak to, którym się zajęliśmy, to muszę powiedzieć, że przynajmniej mnie to nie przekonuje a wszyscy słuchacze zapewne też będą umieli podjąć w tej sprawie decyzję. : Wiceminister Orzechowski jeszcze powiedział jedną ważną rzecz: „O! Świat sobie już radził bez tolerancji i poradzi sobie dalej. Nie może być tak, że kilku maniaków będzie decydowało o losach cywilizacji.” : Widać wyraźnie, mówię to po raz kolejny i niestety jak pozostaje w sprzeczności z nastrojem, z duchowością Jana Pawła II. 16 października, 28 lat temu został wybrany na Stolicę Piotrową człowiek, który pokazał nam przede wszystkim co to znaczy być sobą. Ja będąc w Kanadzie kilka lat temu na kursie
językowym spotykałem ludzi z Brazylii, z Wenezueli oni nie wiedząc do końca kim ja jestem opowiadali, o tym, że dla nich największym autorytetem jest Jan Paweł. Wiedzieli o tym, że jestem Polakiem i mówili: „jak to dobrze, że ty jesteś z tego kraju”. Ja pytałem ich wciąż: „a dlaczego, a dlaczego Jan Paweł?” Oni odpowiadali mi bardzo prosto: „bo On robił to, co mówił”. Wydaje mi się, że jeżeli chcemy pytać i w dzisiejszym dniu 16 października, 28 lat po Jego wyborze, kiedy musimy sobie uświadomić, że został wybrany na Papieża dlatego, że był Wojtyła a nie dlatego, że był Polakiem, to musimy właśnie pytać samych siebie: Czy nas stać, chociażby na odrobinę tego myślenia, tej odwagi w myśleniu, tej autonomii na jaką było stać Jana Pawła? : No właśnie chciałam się księdza zapytać, jaka jest Polska dzisiaj, jacy są polscy politycy, jaki jest język polityków, jaki jest język dziennikarzy? : Proszę pozwolić, że będę się trzymał postaci Jana Pawła II, która tak bardzo inspiruje również wielu polityków i wielu z nas.
Widać było wyraźnie jak coraz bardziej przypływająca do Karola Wojtyły, a później Jana Pawła II władza, jak Go nie psuła. Tym czasem można odnieść wrażenie, że każdy kto otrzymuje odrobinę władzy zostaje ukąszony takim „syndromem kluczy”. On polega na tym, że jak się człowiekowi, no roboczo go nazwijmy niedojrzałemu, da klucze od toalety, to jednych wpuści a drugich nie. Po prostu dla wielu polityków władza kojarzy się tylko i wyłącznie z dominacją a nie ze służbą, nie z poznawaniem tych dla, których się zostało wybranych, ze słuchaniem ich, ze spędzaniem z nimi czasu tam gdzie oni są. Zadawaniem sobie po prostu osobistego trudu, bo władza to jest również osobisty trud a nie tylko apanaże i na przykład jakieś budżety prawda reklamowe czy takie, czy inne. : Czy zauważył ksiądz, że dawno nie było takiej sytuacji jaka jest w tej chwili, że jest taka nienawiść między politykami, nienawiść między politykami z tego samego obozu, między Platformą Obywatelską a PiS, to jest właściwie jad sączący się ze wszystkich
stron. : Proszę mi wybaczyć, że przemówię jak kaznodzieja ale chyba trzeba. Rzeczywiście czasy dla kaznodziejów nastały i w związku z tym ja zamierzam rzetelnie spełniać swoje obowiązki. Takie powstaje podstawowe pytanie: po co się różnimy? Bo to co pani mówi, rzeczywiście dotyczy różnicy. I niech się różnią politycy między sobą, tylko niech się różnią po to żeby się uzupełniać a nie po to żeby się zwalczać. To również w prywatnym życiu ta zasada przydaje się chociażby w związkach małżeńskich czy jakichkolwiek innych. Rzeczywiście daje się zaobserwować, ja ze swojej strony potwierdzam, można mówić o publicznie głoszonej nienawiści między innymi przez dobór określonego języka, przez generowanie pewnych sytuacji, obrażanie ludzi po prostu. : Wczoraj Jan Rokita powiedział o ojcu Rydzyku, że przypomina mu sumickiego Imama, powiedział to w takim kontekście, po tym jak ojciec Rydzyk stwierdził, że Liga Polskich Rodzin, miejsce Ligi Polskich Rodzin jest na katafalku. To były słuszne słowa, czy obraźliwe, czy nie
powinno się takich słów używać? : Nie, nie powinno się i nie ukrywam, że jest mi to język obcy. Zgadzam się, że każdy chrześcijanin a nawet o stopniu wtajemniczenia ksiądz powinien każdorazowo pytać siebie: czy jest jeszcze po stronie religii, czy przeszedł już na stronę ideologii religijnej? A jest to wielka różnica, to jest to rozróżnienie, które już na państwa antenie powiedziałem kiedyś. Po prostu jest różnica między pastuchem a pasterzem. : A jaką radę by ksiądz dał dziennikarzom? : Bardzo ciepło myślę sobie o dziennikarzach i wiem, że to jest niełatwy zawód i w tych trudnych czasach, które dla nich nadeszły, to przede wszystkim podpowiadam im coś, co się bierze również z wykonywanego przeze mnie wykonywanego zajęcia jakim jest kapłaństwo. Funkcjonuj tutaj taka zasada, która po łacinie brzmi „ex opere operato” to znaczy, nam tłumaczono to w ten sposób, że nawet jeżeli ksiądz byłby pod wpływem alkoholu, to sakrament i tak działa na przykład spowiedź, na przykład eucharystia. Są to niezwykle smutne
sytuacje, ale one uświadamiają temu, kto sprawuje ten sakrament, ten obrzęd, że to nie od niego zależy. Mi się wydaje, że dziennikarzom podpowiadałbym, żeby umieli samym sobie zadawać pewne ważne pytania, respektować zasadę dwóch źródeł a jeżeli schodzą wyjątkowo trudne tematy, to żeby umieli trzymać się dwóch poręczy: rzetelności i etyki. To jest niezwykle ważna zasada trzymać się po prostu dwóch poręczy i robić to co do nich należy. Niech się nie dadzą zastraszyć pod żadnym względem. Księża w PRL-u nie dali się zastraszyć niektórym ludziom nawet jeżeli przychodzili i dawali im koniaki, kwiaty albo nie wiadomo co tam jeszcze i mam nadzieję, że dzisiaj dziennikarzom również uda się to zachować. : Dziękuję bardzo, podpowiadał dziennikarzom ksiądz Witold Bock.