PolskaKs. T. Isakowicz-Zaleski: namawiam swoich kolegów do rozliczenia

Ks. T. Isakowicz-Zaleski: namawiam swoich kolegów do rozliczenia

(RadioZet)

Posłuchaj Wywiadu

Ks. T. Isakowicz-Zaleski: namawiam swoich kolegów do rozliczenia
Źródło zdjęć: © RadioZet

22.02.2006 | aktual.: 01.03.2006 13:45

Gościem Radia ZET jest ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Wita Monika Olejnik. Witam serdecznie, Szczęść Boże Czy ksiądz namawia swoich kolegów księży do publicznej spowiedzi, tych, którzy współpracowali z SB? Przede wszystkim namawiam ich do rozliczenia się z okresem lat 70-tych i 80-tych. Wcale nie oczekuję, że to będzie publicznie, przed kamerami, ale sytuacja już zaszła tak daleko, że dobrze by było, żeby ci, którzy z różnych powodów podjęli tą współpracę z SB, nieraz w wyniku szantażu czy swojej naiwności, żeby spokojnie to wyjaśnili. Ja wcale nie żądam żadnego linczu, ani publicznych debat, tylko bardzo dużo działaczy „Solidarności” występuję teraz o teczki i czytają, płaczą nad tymi teczkami, bo dowiadują się, że także duchowni współpracowali ze Służbą Bezpieczeństwa. To dla nas wszystkich jest bardzo bolesne. Na początku lat 90-tych mówiło się, że dokumenty dotyczące Kościoła zostały spalone, okazało się, że... ...że nie. I to jest chyba największy błąd, jaki popełnili ci, którzy podjęli współpracę z SB,
bo byli święcie przekonani, że tych dokumentów nie ma. Już teraz wiadomo, że SB wiele raportów, analiz robiło w kilku egzemplarzach. W Krakowie wytworzyła się bardzo specyficzna sytuacja, dlatego, że w IPN-ie jest bogata dokumentacja działań SB przed pierwszą, drugą i trzecią pielgrzymką Ojca Świętego. To są lata 1979, 1983 i 1987 i tam, jak na dłoni, jest wykazana cała agentura, jaka była wtedy w Kościele. W „Newsweeku” czytamy o ks. bp Tadeuszu Pieronku, który rozmawiał z SB, czy wg księdza, wtedy, w latach 60-tych, 70-tych, nie powinien rozmawiać z SB? Też jest to dla mnie osobisty dramat, bo jest to mój prof. z seminarium. Ja też w 1983 r. dostałem skierowanie na studia do Rzymu i nie poszedłem na rozmowę ze smutnymi panami, z resztą za aprobatą ks. kardynała Macharskiego, który uważał, że absolutnie nie powinno się chodzić na tego typu rozmowy i nigdy w życiu do Rzymu nie pojechałem na studia, przez co całkiem inaczej później moje życie wyglądało. Nie mogę trochę zrozumieć tego argumentu, że po to, żeby
otrzymać paszport na studia, ks. biskup podjął pewne rozmowy. Ja chcę wierzyć, że zrobił to trochę z pewnej nieroztropności i za dużo powiedział niż powinien powiedzieć. Biskup Pieronek mówi w „Newsweeku”, że SB powtarzał jedynie informacje zasłyszane w Radiu Wolna Europa, a pytany o kolegów, lawirował i wymigiwał się od odpowiedzi. Ale też później podaje, że teraz dopiero zrozumiał, że niektóre wypowiedzi o pewnych sytuacjach jakie były w Kościele mogły służyć Służbie Bezpieczeństwa do pewnych analiz, do porównania. Wg mnie, dla SB nie było nieważnych informacji. Takim klasycznym przykładem jest raport złożony na mojego psa, jak się wabi, gdzie był szkolony. To była dla nich bardzo ważna informacja, chociaż bardzo śmieszna. A czy wg księdza, ci biskupi mieli świadomość, że są współpracownikami SB? Przecież wielu księży mogło nie mieć takiej świadomości. Tak, na pewno nie miało, dlatego tym bardziej powinni o tym powiedzieć. Ale też już wiem, z czytania niektórych teczek, że księża przyjęli taką postawę pana
Twardowskiego, że można paktować z diabłem, że diabeł jest głupi. Wtedy krążyły okropne dowcipy o policjantach, że są nierozgarnięci. To nie było tak, jak w poemacie Adama Mickiewicza, niestety, ten diabeł potrafił księdza – jeżeli zdecydował się na tą grę – opętać i później, od bardzo drobnych rzeczy, dochodziło do współpracy. A co ksiądz myśli o dziennikarzach, o tygodnikach, które przedstawiają sylwetki księży, którzy współpracowali z SB? Ze znakiem zapytania „Wprost” pisze o ks. Januszu Bielańskim, legendzie krakowskiego kościoła, czy był agentem o pseudonimie „Waga”. Ja jestem przeciwny, żeby w ogóle cokolwiek podawać ze znakiem zapytania. Jeżeli dziennikarz ma dostęp do oryginalnych dokumentów i może to wykazać wiedzą posiadaną z IPN-u, no to jest prawo dziennikarza. Natomiast nie ze znakiem zapytania. W wypadku ks. Bielańskiego, ja muszę powiedzieć – co z resztą mówiłem w TVN – gdy po raz pierwszy dowiedziałem się, że są takie podejrzenia, chcę wierzyć do tej pory, że to są podejrzenia niesłuszne, bo
to był mój katecheta, człowiek, do którego mam wielkie zaufanie, cztery miesiące temu, w obecności abp Dziwisza, ja mu to powiedziałem, że takie podejrzenia są i żeby poszedł do Instytutu Pamięci Narodowej, bo musi być trochę jak żona Cezara, czyli poza podejrzeniami. Niestety nie poszedł, wybuchała cała draka. Ja nie wiem do dnia dzisiejszego, czy te podejrzenia są słuszne, czy nie. Trzeba to było wcześniej wyjaśnić. Z kolei „Tygodnik Podhalański” pisze o ks. Drozdku. Ja powiem szczerze, że tutaj też jestem w bardzo trudnej sytuacji. Wczoraj miałem okazje przeczytać pewne dokumenty i myślę, że ks. Drozdek poszedł za daleko. Być może znowu nieświadomie, może nawet w dobrych intencjach, ale są ewidentne raporty Służby Bezpieczeństwa z jego rozmów i to nie były sprawy błahe. Myślę, że tu jednak trzeba stanąć w prawdzie i powiedzieć sobie wyraźnie, być może nie miał świadomości, że został wciągnięty na listę tajnych współpracowników, ale tyle razu rozmawiał przy okazji paszportów, tyle rzeczy powiedział, że
niestety powinien się ugryźć w język w pewnych momentach. Ale kiedy świat ujrzał zdradę o. Hejmo, to Kościół nie stanął po stronie szefa Instytutu Pamięci Narodowej prof. Kieresa. Największy błąd jaki tutaj został popełniony, to nawet nie ci biedny księża, którzy tam zostali wmanipulowani w różne gry operacyjne SB, tylko, że od 15 lat nie ma żadnego stanowiska w polskim Kościele co do lustracji. To jest dla mnie sytuacja dramatyczna, bo kiedy sam otrzymałem te akta, poszedłem do moich przełożonych, odpowiedź była taka: Wrzuć to do pieca. Ja mogę, jako duchowny, wrzucić, bo mam być posłuszny, co natomiast mają zrobić moi przyjaciele z „Solidarności” jak te akta dostają? Chyba nie byłoby tych dramatów, gdyby Kościół jednak w 90-tych latach podjął zdecydowane działania, aby wyjaśnić te sprawy. Mógł mieć dostęp do akt dawnej Służby Bezpieczeństwa, mógł wiele zrobić, wyjaśnić, a księży, którzy się zaplątali w działania SB, nie powinien dawać na eksponowane stanowiska, no bo dzisiaj te dramaty przeżywamy. Czy to
jest tak, że Kościół wiedział, ale nie chciał, żeby świat się dowiedział? Ja myślę, że nie chciał za bardzo sam wiedzieć, co się dzieje. A jak wiedział, to myślał, że to się jakoś samo rozpłynie. To jest tak, jak nie leczona choroba. Jeżeli pewne objawy były nie leczone, to teraz to wybuchło i wszyscy jesteśmy pokrzywdzeni, bo każdy z nas nad tym boleje, że takie rzeczy się okazują w prasie. Ale mamy 2006 rok i co teraz można zrobić? Chcę wierzyć bardzo głęboko, że komisja, którą powołał w naszej archidiecezji ks. abp Dziwisz - miałem okazję, rozmawiać z Metropolitą, jest on absolutnie człowiekiem szlachetnym i wewnętrznie uczciwym – że ta komisja podejmie działania i ja wiele dokumentów, które już otrzymałem, tej komisji przekaże. Apeluję też, żeby każdy kto ma dokumenty lub sam posiada pewna widzę, do komisji się zgłaszał. Ale to jest dopiero czwarta komisja w Polsce, diecezji jest 45 i przeraża mnie, że jest jakiś taki błogi stan, że to się jakoś samo rozwiąże. To się nie rozwiąże w ten sposób. Ale ksiądz
nie chciał zaglądać do swoje teczki. Tak. Ja przeszedłem dość boleśnie przez stan wojenny, dla mnie to były sprawy takie trochę zamierzchłe, natomiast kiedy pojechałem na uroczystości 25-lecia „Solidarności” do Gdańska, w pociągu wielu moich przyjaciół opowiadało mi rzeczy, że wbrew powszechnemu przekonaniu, że teczki zostały spalone, są fragmenty jakieś. 6 października dowiedziałem się z Radia Kraków, przypadkowo, że odnalazła się kaseta. I tak od tej kasety wideo trafiłem do bardzo obfitych dokumentów. Muszę powiedzieć, że żałuję że jednak wcześniej nie wystąpiłem, bo miałbym trochę inne podejście do tych spraw. Czyli jakie? Miałbym czas, żeby przekonać moich przełożonych, że takie dokumenty są, bo jednak chyba Kościół też wierzy, że teczki IV wydziału ds. walki z Kościołem zostały spalone. One w pewnej części zostały spalone, ale reszta jest. Jeszcze jedna rzecz, którą muszę powiedzieć, znam przypadki, że duchowni, którzy byli tajnymi współpracownikami, po 1989 r. byli szantażowani przez dawnych
funkcjonariuszy SB i – jak słusznie zauważył pan Andrzej Grajewski, szef kolegium IPN – wiele afer, zwłaszcza na tle finansowym, jakie były w Kościele po ’89 r. ma źródło w tym szantażu. Szkoda, że Kościół nie wyczyścił tego, bo jeżeli ludzie są szantażowani, to oni będą do końca szantażowani. Ale Kościół to są osoby. No tak, jest hierachia, która kieruje. Czyl co, ma ksiądz pretensje do prymasa Glempa? Nie, ja nie chcę mówić w formie pretensji... Żal? Chcę powiedzieć to, co mi powiedział wczoraj jeden z księży biskupów, kiedy jechałem do Warszawy. To jest grzech zaniedbania, czyli braku decyzji, kiedy trzeba było decyzję podjąć. Ja mogę zrozumieć okoliczności i nie mówię, że konkretny duchowny jest winny, tylko niestety, doszło do sytuacji, że brak koncepcji co z tym zrobić, spowodował to, co spowodował. A nie sądzi ksiądz, że teraz triumfuje SB? No tak, niestety to jest prawda. Niektórzy księża byli przecież naiwni, może nie wiedzieli. Ale czemu oni tego też nie zrobili? Ja zdecydowałem się na apel, kiedy
przyszedł do mnie mój przyjaciel z „Solidarności”, przyniósł teczkę i mówi: Popatrz Tadek co w tej teczce jest! Jak ja zacząłem czytać, że jest donos złożony przez jego dawnego wikarego, ta ja razem z nim nad teczką płakałem. Myśmy sami nie wiedzieli, co mamy z tą teczka zrobić. Dlatego już nie ma innego wyjścia. A jaka powinna spotkać kara tych księży, którzy donosili świadomie? Powinni opuścić Kościół? Nie, nie, absolutnie. Dwa największe skandale w Kościele to był zdrada Judasza i zaparcie się św. Piotra. Jeśli św. Piotr - przepraszam za takie określenie - „rozliczył się” z tego przed Chrystusem, to przecież był papieżem. Nie ma mowy o wyrzucaniu, wręcz przeciwnie. Ci księża mogą dalej pracować, ale nie mogą udawać, że tej sprawy nie ma. Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski był gościem Radia ZET. Dziękuję bardzo.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)