Ks. Isakowicz-Zaleski: ktoś chroni księży agentów
Historycy z Papieskiej Akademii Teologicznej,
którzy mieli badać m.in. kwestię współpracy duchownych z SB, dotąd
nie przejrzeli ani jednego tomu akt z IPN. Ks. Isakowicz-Zaleski odnosi wrażenie, iż ktoś chroni księży agentów - pisze "Życie Warszawy".
Odnoszę wrażenie, że te prace to czysta fikcja. Od wielu miesięcy codziennie jestem gościem siedziby Instytutu Pamięci Narodowej w Wieliczce i ani razu nie widziałem tam członków komisji kościelnej - mówi w rozmowie z "ŻW" ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, który prowadzi badania dotyczące antykościelnej działalności SB w archidiecezji krakowskiej.
Według informacji ŻW", nikt z członków specjalnej komisji historyków Papieskiej Akademii Teologicznej, działającej na rzecz krakowskiej kurii, nie zgłosił się jeszcze na czytanie akt. Nieoficjalnie badacze zapowiadają, że prawdopodobnie zabiorą się do pracy we wrześniu.
Materiałami SB nie była też zainteresowana komisja Pamięć i Troska powołana przez archidiecezję krakowską. Jej członkowie przygotowali memoriał zawierający zasady moralne, które muszą być uwzględnione przy ocenie postaw duchownych podejrzewanych o współpracę z peerelowskimi służbami specjalnymi. Jednak dotychczas treść dokumentu nie została upubliczniona. Mówi się, że znalazło się w nim zalecenie, by duchowni agenci sami publicznie wyznali swoje winy - zaznacza "ŻW".
Tymczasem działania kurii zdają się temu przeczyć. Wczoraj, bez wiedzy adresata, ujawniła treść listu o. Niwarda Karszni (jednego z krakowskich kapelanów Solidarności) adresowanego do ks. Isakowicza-Zaleskiego. Karsznia zaprzecza, by był tajnym współpracownikiem SB, choć nie ukrywa, że spotykał się z oficerem służb.
Nie jest tajemnicą, że wśród hierarchów Kościoła panuje swoista zmowa milczenia i przekonanie, że nazwiska duchownych agentów winny być jak najdłużej trzymane w tajemnicy. Tłumaczą to dobrem Kościoła i dbaniem o wiernych, dla których prawda mogłaby być zbyt szokująca - konkluduje "ŻW". (PAP)