PolskaKs. Boniecki: beatyfikacja Jana Pawła II w maju

Ks. Boniecki: beatyfikacja Jana Pawła II w maju

- Ze źródeł dość dobrze poinformowanych słyszałem, że beatyfikacja ma nastąpić 1 maja, w niedzielę Miłosierdzia Bożego. Papież umarł w przeddzień tego święta, a idea miłosierdzia była mu szczególnie bliska - zdradza ksiądz Adam Boniecki, redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego" w rozmowie, jaka ukazała się w "Gazecie Krakowskiej".

Ks. Boniecki: beatyfikacja Jana Pawła II w maju
Źródło zdjęć: © WP.PL

Benedykt XVI nigdy nie wyraził wprost swojej opinii na temat beatyfikacji Jana Pawła II, choć nazywa go wielkim poprzednikiem. Temat ten nie został również poruszony w obszernym wywiadzie papieża pt. "Światłość świata", który właśnie ukazuje się nakładem "Znaku".

Ks. Adam Boniecki: - Nie ma takiego zwyczaju, aby przed ostateczną decyzją papież publicznie wypowiadał się na temat beatyfikacji, ponieważ Watykan jest instytucją dość uporządkowaną i jeśli papież zleca, daje pozwolenie, aby wcześniej zacząć proces, byłoby afrontem wobec powołanych do tego instytucji, by zakłócać tę drogę. Papież, teoretycznie, mógłby pominąć kongregację i ogłosić kogoś błogosławionym, a nawet świętym, ale tego nie robi. Przychodzi jednak taki moment, kiedy zabiera głos i ogłasza termin uroczystości.

Sentymenty, własne sympatie urzędującego papieża nie mają więc wpływu na bieg wydarzeń?

- Przekonania osobiste papieża wyraziły się w tym jednym fakcie, że proces prowadzony jest w sposób niekonwencjonalny, że zwolnił z konieczności czekania z rozpoczęciem go, nim upłynie kilka lat od śmierci Jana Pawła II. To była jego arbitralna decyzja. A podczas pogrzebu Ojca Świętego rzekł, że patrzy on na nas z nieba, i modli się, co było wyrazem przekonań. Ale w swoich decyzjach papież przede wszystkim kieruje się dobrem beatyfikacji. Dlatego, że jest ona przygotowywana w ten sposób, by potem nie wypływały żadne zarzuty czy próby podważenia jej słuszności. Takie sytuacje miały już w historii Kościoła miejsce, a choć zakończyły się ostatecznie potwierdzeniem świętości, to jednak wniosły pewien niesmak.

Jako rodacy Jana Pawła II jesteśmy szczególnie podatni na uleganie sygnałom, że oto już tylko krok do beatyfikacji. Teraz słyszymy, że wyzdrowienie francuskiej zakonnicy zostało uznane przez lekarzy za cud i nic nie stoi na przeszkodzie, by wynieść Karola Wojtyłę na ołtarze. Czy tegoroczne terminy możemy traktować z dużą dozą prawdopodobieństwa?

- Podobno tak, ale nie mam żadnych wiadomości z kongregacji. Z tego, co wiem, to jest to dość poważna informacja. Natomiast myślę, że z terminami, to jest taka zabawa nasza, medialna. Podkręca się nastrój. Ani dla papieża w niebie, ani dla jego obrazu na ziemi nie ma większego znaczenia, czy to będzie za rok, czy za pół roku. Ci, którzy uważają go za świętego, to się do niego modlą i o pośrednictwo proszą. Osobiście nie czuję żadnej potrzeby, aby tę beatyfikację przyspieszać.

A ku jakiemu terminowi beatyfikacji skłania się Ksiądz Redaktor?

- To nie jest wynik żadnych moich spekulacji, ale ze źródeł dość dobrze poinformowanych słyszałem, że ma to nastąpić 1 maja, w niedzielę Miłosierdzia Bożego. Papież umarł w przeddzień tego święta, a idea miłosierdzia była mu szczególnie bliska.

Czy prawdopodobne jest, że relikwie Jana Pawła II trafią do Polski?

- Taki wariant zwykle bierze się pod uwagę. Były epoki, w których miasto mające najwięcej relikwii, stawało się najważniejsze. Dziś wydaje się, że jest to już rzecz, która przeminęła. Nie słyszałem o planach przekazania do Polski relikwii Jana Pawła II i myślę, że na czym innym powinniśmy budować kult i szacunek dla zmarłego papieża Polaka. Pamiętając, jakie dziedzictwo duchowe i intelektualne nam zostawił.

Czy fakt, że nie zakończył się jeszcze proces beatyfikacyjny papieża Piusa XII, urzędującego wcześniej niż Jan Paweł II, nie opóźnia beatyfikacji naszego rodaka?

- Papież w każdej chwili mógłby wstrzymać proces, ale tak się przecież nie dzieje. Jeśli chodzi o Piusa XII, to chciałbym, by został on beatyfikowany, ponieważ operacja dokonana przez Związek Radziecki, by przedstawić Piusa XII jako wroga Żydów, który się godzi na ich mordowanie, była krzywdzącą go manipulacją. Niestety, taką, która utrwaliła się w świadomości społecznej. W przypadku Piusa XII potrzebny jest czas.

Wielu papieży zostaje błogosławionymi i świętymi. To znak czasu?

- Uważam, że jest rzeczą bardzo ryzykowną prowadzić procesy beatyfikacyjne papieży. Dlatego, że szalenie trudno jest oddzielić świętość człowieka od funkcjonowania kurii rzymskiej, czyli od tego, co jest wypadkową czynników, na których wpływ papieża jest bardzo niewielki, a odpowiedzialność spada na niego jako na szefa kurii. Nie wiem, po co jest potrzebne to wejście w bardzo ryzykowny teren. Lud krzyknął "Santo subito", więc Jan Paweł II został okrzyknięty świętym i takim stał się dla wielu. Ale ta nasza mentalność biurokratyczna! Musi być pieczątka.

Pontyfikat Jana Pawła II świat postrzegał jako przełomowy, innowacyjny. Po wyborze Josepha Ratzingera na papieża wierni spodziewali się konserwatyzmu, tymczasem Benedykt XVI też zaskakuje nieszablonowymi decyzjami. Udzielił, jako urzędujący papież, pierwszego telewizyjnego wywiadu - zresztą polskiej telewizji. Udzielił Peterowi Seewaldowi pierwszego wywiadu, który wydał Znak.

- Wcześniej były już takie rozmowy książkowe, przeprowadzone z Janem Pawłem II i z Pawłem VI. Myślę, że każdy papież wnosi do pontyfikatu swoją osobistą charyzmę. Jednak tak absolutnie nowych gestów czy słów, jakie stały się udziałem Jana Pawła II, nie ma co szukać. Obecny i poprzedni papież mieli zupełnie inny styl i sposób bycia. Jan Paweł II dokonał rzeczy, których od świętego Piotra w Kościele nie robiono. Największe wrażenie zrobił na mnie Asyż, gdzie przedstawiciele różnych religii stanęli obok siebie, by na prośbę Jana Pawła II modlić się, jak powiedział, "nie razem, bo jesteśmy różni, ale o to samo". To była w historii Kościoła rzecz bez precedensu. I te działania Benedykt XVI również podejmuje.

wiele i otwarcie mówi w tym wywiadzie o problemach Kościoła, zwłaszcza tych bolesnych, związanych z molestowaniem dzieci przez osoby duchowne. To opinia Josepha Ratzingera czy Watykanu?

- Za krzywdy wyrządzane tym osobom przez duchownych przepraszał już Jan Paweł II, ale Benedykt XVI rzeczywiście podejmuje działania bezprecedensowe, gdyż spotyka się z pokrzywdzonymi i oczekuje, że ofiary otrzymają pomoc. Nie może on jednak dopuścić do sytuacji, aby każde podejrzenie pozbawione dowodu znajdowało wiarę, aby na wszystkich kapłanów patrzono jak na osoby seksualnie molestujące dzieci. Ci niegodziwi są przecież w absolutnej mniejszości. To jest opinia zarówno Josepha Ratzingera, jak i Watykanu.

W rozmowie "Światłość świata" Benedykt XVI przyznaje, że jest inny niż wielki poprzednik, że peszą go wielkie wystąpienia.

- Jego wielkość i wkład w rozwój Kościoła polega na wnikliwym pogłębieniu wielu spraw. W tym wywiadzie jest jedna myśl, która przewija się jako wyjątkowo trapiąca: konfrontacja chrześcijaństwa ze światem współczesnym. Jak dzisiejszemu światu głosić Chrystusa, czego się wystrzegać - tu jest mistrzem wykładu teologicznego. Benedykt XVI, podobnie jak Jan Paweł II, jest papieżem, który pozostał sobą: Ratzinger teologiem, który ponosi odpowiedzialność za Kościół. A mimo całej skromności, świetnie radzi sobie w wystąpieniach publicznych i cieszy się sympatią - jego audiencje gromadzą nawet więcej wiernych, niż te Jana Pawła II.

Sprawuje swój urząd prawie sześć lat. Można już mówić o myśli przewodniej tego pontyfikatu?

- Mówiono, że do Jana Pawła II przychodziło się, aby na niego patrzeć, a do Benedykta XVI przychodzi się, żeby go słuchać. I coś w tym jest. Jego teksty są doskonałe, wyważone. Papież wypełnia nimi testament swojego poprzednika, który powtórzył Jezusowe słowa wypowiedziane do Piotra: "Wypłyń na głębie".

Rozmawiała: M. Iskra

adam bonieckipapieżjan paweł ii
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (47)